Adam Małysz wyjaśnia słowa o Stoecklu
Adam Małysz kilka dni temu w programie “3. seria” uderzył w Alexandra Stoeckla, a więc nowego dyrektora sportowego PZN. – Jestem trochę zawiedziony. Liczyłem, że więcej uzyskamy od Alexa, ale on tylko uspokaja, chce dawać czas, ale tego czasu nie ma. Chcieliśmy, żeby Stoeckl był przywódcą całych skoków. Ale czujemy, że trochę za bardzo stał się teamem. Brakuje trochę dystansu. U nas Alexa nie widać, a po to Thomas go chciał, aby walczył o nasz team, tak jak walczyli Słoweńcy na lotach – mówił prezes federacji.
Po słowach Małysza wybuchła niemała burza w mediach. Działacz na łamach Interii postanowił raz jeszcze wyjaśnić, co było przyczyną takich słów. – Ostatnio puściły mi już trochę nerwy, bo cały czas jesteśmy – jako związek – uspokajani przez sztab trenerski, że potrzebują czasu. Rozumiem, że czas jest potrzebny, bo nie zdziała się cudów z dnia na dzień. Tyle że ten czas – nie tylko w tym sezonie – się kończy. Zostało raptem kilka indywidualnych konkursów PŚ plus mistrzostwa świata – powiedział.
Małysz podkreślił, że w najbliższym czasie porozmawia ze Stoecklem. – Alex napisał mi maila, że chciałby porozmawiać na ten temat. Miał chyba żal o to, że o moim zdaniu dowiedział się z mediów. Przyznaję, że zostałem jednak trochę podpuszczony przez dziennikarzy, ale z drugiej strony mam już dość tego, że ciągle ktoś przychodzi i mówi mi, że od Alexa wymagaliśmy trochę więcej jako związek. Musimy wymagać, bo solidnie mu płacimy – dodał.
Za kilkanaście dni w Trondheim rozpoczną się mistrzostwa świata w skokach narciarskich. Trwa walka o miejsce w składzie Polaków.