HomeExtraZłomowisko, wypadek, 14 operacji. Dziś to gwiazda MMA! Nowy rywal Chalidowa?

Złomowisko, wypadek, 14 operacji. Dziś to gwiazda MMA! Nowy rywal Chalidowa?

Źródło: własne

Aktualizacja:

Piotr Kuberski (15-1) sieje postrach w KSW, o czym dotkliwie przekonali się już Michał Materla czy Damian Janikowski. Poza klatką “Qbear” jest jednak wrażliwym gościem, który w życiu już wiele przeżył. – Wiem, że czasem kibice nie rozumieją moich łez – tłumaczy 36-latek w rozmowie z Kanałem Sportowym.

Piotr Kuberski i Michał Materla

Piotr Kuberski i Michał Materla po XTB KSW 92 / fot. KSW

Antoni Partum: Wszedłeś z buta do KSW. Stoczyłeś trzy walki i wszystkie efektownie wygrałeś. Stajesz się nową gwiazdą federacji, choć masz już na karku 36 lat. Trochę późno, co?

Piotr Kuberski: Nie zapominaj, że debiutowałem w 2012 roku, pokonując Piotra Judka, ale później miałem sześcioletnią przerwę, która mocno wyhamowała mój rozwój.

Powiesz coś więcej o tej przerwie?

Nie za bardzo lubię wracać do tamtych chwil. Doszło do incydentu na sali treningowej. Chłop we mnie wpadł i tak niefortunnie wylądował, że mocno mi pokiereszował kolano i kręgosłup. Wyobraź sobie, że musiałem przejść aż 14 operacji! Żyłem od zabiegu do zabiegu. Gdy już wydawało się, że wychodzę na prostą, a rehabilitacja przebiega zgodnie z planem, to po trzech miesiącach okazywało się, że znowu pojawiają się problemy. I tak w kółko przez kilka lat.

Jakie konkretnie problemy masz na myśli?

Po licznych urazach pojawiały się na moim ciele włókniaki, czyli zmiany skórne przyjmujące postać twardych, wręcz skamieniałych narośli. Wizualnie podobnie wyglądały do kalafiorów na uszach u zapaśników, ale mi pojawiały się przy kościach i więzadłach, przez co blokowały moją sprawność kolan, bioder czy kostek.

Z czego się wtedy utrzymywałeś?

Gdy doszło do tamtego incydentu, to pracowałem u mojego kumpla w firmie. Zajmowałem się umywalkami łazienkowymi. Polerowałem je, sprawdzałem ich jakość, i jak wszystko się zgadzało, to pakowałem je i wysyłałem na eksport. Przez pierwszy rok czy dwa lata utrzymywał mnie pracodawca, a następnie żyłem na państwowym zasiłku rehabilitacyjnym. Ale to były śmieszne kwoty, jakieś 600-700 złotych miesięcznie. To był ciężki okres. A wcześniej pracowałem na złomie i przewalałem te żelastwo. Śmieję się, że może stad się wzięła moja siła… Ludzie często dziwią się, czemu tak się wzruszam podczas różnych gal. Ale pojawiały się u mnie łzy, gdy przypominały mi się te wszystkie trudne momenty w moim życiu, które ukształtowały mój charakter. Wiele też zawdzięczam mojej żonie.

Bo cię wspierała w trudnych momentach?

Bo mnie wspierała i we mnie uwierzyła. Nasza historia, zachowując proporcję, przypomina historię Conora McGregora i jego żony. Oni też w pewnym momencie postawili wszystko na sport, czyli karierę Conora. Ja też w pewnym momencie rzuciłem pracę na bramkach, tylko w pełni skupiłem się na treningach. Oczywiście coś tam sobie dorabiałem jako trener personalny sportów walki, ale już przynajmniej nie zarywałem nocy.

Od kiedy zarabiasz tylko na MMA?

Przełomowy był 2020 rok, gdy wystąpiłem w Zjednoczonych Emiratach Arabskich na gali UAE Warrios. W FEN zarabiałem tak, że mogłem się już spokojnie przygotować do kolejnego startu. Z sukcesami zaczęli się pojawiać partnerzy i sponsorzy. Dopiero od czterech lat jest dobrze. Jestem szczęśliwy, że wreszcie mogę żyć ze swojej pasji.

W środowisku byłeś znany od dawna, ale niedzielny fan MMA dowiedział się o tobie w marcu, gdy ciężko znokautowałeś Michała Materlę, legendę KSW. Trudno było jednak po walce dostrzec szczęście w twoich oczach.

To był trudny pojedynek, bo jesteśmy kumplami. Musiałem naszą prywatną relację odłożyć na bok. Gdy wszedłem do klatki, to wiedziałem, że muszą dać z siebie wszystko, bo Michał nie zawahałby się mnie znokautować, więc i ja podobnie podszedłem do tematu. Obaj już od jakiegoś czasu wiedzieliśmy, że ta walka prędzej czy później musi się odbyć. Trudno mi się jednak było szczególnie cieszyć z tamtej wygranej.

To dlatego, że później Materla miał poważne problemy zdrowotne? Wiesz co, konkretnie mu się stało?

Mogę tylko powiedzieć, że nikt zdrowy do szpitala nie trafia. Kolorowo nie było. Nie chciałbym się jednak za niego wypowiadać, bo myślę, że by sobie tego nie życzył. Na pewno mocno przeżyłem tamtą walkę. Tuż po starciu nagle wymiotowałem w szatni ze stresu, co mi się nigdy wcześniej nie przydarzyło. A po tamtej goli przez co najmniej trzy tygodnie chodziłem przygnębiony. A przecież to był moment, kiedy wiele osób w ogóle o mnie usłyszało. Podchodzili do mnie i mówili: ”Piotrek przepraszam, że cię wcześniej nie znałem”. Brzydko mówiąc, nieco ślizgnąłem się na jego nazwisku.

W listopadzie na gali KSW 100 znowu dałeś show. Tym razem brutalnie zbiłeś Damiana Janikowskiego. Jakie masz wnioski po walce?

Obejrzałem naszą walkę dwa razy, ale nie jestem z niej zadowolony. Niepotrzebnie poszedłem na otwartą wojnę. Damian zbyt wiele razy zahaczył mnie tymi obszernymi sierpami, choć ma znacznie gorszy zasięg ramion. Pozwoliłem mu na zbyt wiele, także w płaszczyźnie zapaśniczej, szczególnie przy drugim obaleniu… A z drugiej strony może podświadomie chciałem dać kibicom krwawą jatkę? Chyba się udało, skoro otrzymaliśmy bonus za walkę wieczoru.

To co teraz: walka z Pawłem Pawlakiem o pas?

Jakiś czas temu, grzecznie i z wielkim szacunkiem, próbowałem zaprosić do tańca Mameda, ale nie wyszło. Powtarzać się nie chcę. Chciałbym więc teraz starcia o pas z Pawłem Pawlakiem, żeby zapisać się w historii KSW.

A Pawlak chce walki z Mamedem. I tu dochodzi do konfliktu interesów, bo macie wspólnego menedżera. Artur Gwóźdź będzie negocjował z KSW walkę Pawlaka z Mamedem, oraz Kuberskiego z Pawlakiem. Dziwna sytuacja, co?

Myślę, że Artur zakładając swój team kilka lat temu, nie przewidział takiej sytuacji, że pewnego dnia będzie miał dwóch zawodników w tej samej kategorii wagowej na szczycie KSW. Na pewno Artur stara się zapewnić nam jak najlepsze warunki. Pytanie, co o tym wszystkim myśli KSW.

Moim zdaniem w idealnym scenariuszu walczysz o pas z Pawlakiem, a wygrany będzie w przyszłości bronił pasa przed Mamedem. Co ty na to?

Biorę w ciemno taki scenariusz!

Czujesz się faworytem w potencjalnej walce z Pawlakiem?

Nie. Dla mnie to starcie 50 na 50. I mówię to szczerze. Damian Janikowski też mógł mnie teoretycznie pokonać, bo raz zatańczyłem na nogach, ale przetrwałem tamten mini kryzys i sam zraniłem Damiana. Walka z Pawlakiem byłaby pasjonująca dla kibiców. Albo Paweł biegałby wokół mnie, uciekał i próbował coś zahaczać frontalnymi kopnięciami, albo ja bym go w końcu dorwał i próbował znokautować. To na pewno nie byłoby łatwe, bo ”Plastinho” jest niezwykle ruchliwym i – jak sama ksywka wskazuje – plastycznym zawodnikiem. Jego rekord pokazuje jednak, że nie ma ciosu w rękach. Mam tu na myśli, że gdybym bił się z np. Roberto Soldiciem, to musiałby przyjąć zupełnie inną taktykę.

A kto byłby faworytem w starciu Pawlak – Chalidow?

Obaj są nietypowymi zawodnikami, którzy lubią zaskoczyć, ale Mamed byłby minimalnym faworytem.

Miałeś okazję trenować w American Top Team. Jak wypadałeś na tle światowej czołówki?

W ATT czułem się jak szarak. Taki Mateusz Gamrot czuje się tam już jak w domu, a ja byłem mocno anonimowy. Jednak na sparingach i różnych zadaniówkach naprawdę dobrze mi szło. Dla przykładu robiłem z Marvinem Vettorim (nr.7 w rankingu UFC) i sam byłem zaskoczony, jak go często trafiałem. Najwięcej krwi napsuli mi zawodnicy federacji PFL – Magomed Umalatov (17-1) czy Johnny Eblen (16-0).

Jakie masz plany na przyszłość? Te sportowe oraz prywatne.

Ostatnio byłem na mszy i usłyszałem fajne zdanie. Opowiedz Bogu o swoich planach, jeśli chcesz go rozśmieszyć. Trenujemy sporty walki, uszkadzamy się tam, więc wiem, że trudno mi planować, ile lat chce walczyć. Chciałbym jak najdłużej, ale też na pewno będą zwracał uwagę na swoje zdrowie, żeby po karierze głowa dalej dobrze funkcjonowała. A co będę robił po karierze? Jara mnie komentowanie gal. Kilka razy dostąpiłem zaszczytu komentowania gal Cage Warriors, FEN-u czy Babilonu u boku redaktora Andrzeja Janisza. Myślę, że mógłbym się w tym dobrze odnaleźć.

Jakie masz zajawki poza sportami walki?

Uwielbiam jeździć na rowerze. Kiedyś pojechał rowerem na Hel. Zrobiłem 400 km w 12 godzin i 30 minut. A tak to kocham zwierzęta. Mamy psa, jaszczurkę i chomika, a zaraz będziemy mieli też królika i rybki.

A kręcą cię podróże?

Pierwszy raz wyjechałem za granicę, mając dopiero 28 lat, więc na pewno jest jeszcze kawał świata do zwiedzenia. To zajawka, także dzięki mojej żonie, którą chcemy kontynuować. Myślałem, żeby w styczniu pojechać do Tajlandii lub do USA, żeby coś się podszkolić. Moim marzeniem na pewno jest wejście na Mont Blanc. Najpierw na szczyt sportowy, a po karierze już na ten prawdziwy, alpejski szczyt.

Przeczytaj więcej

Zobacz więcej ›

Arsenal wygrywa w hicie kolejki! Pełny mecz Jakuba Kiwiora
Pogoń gra dalej w Pucharze Polski. Grad goli [WIDEO]
Ceferin mówi wprost. Legia i Jagiellonia osiągną sukces w LKE
Królewski docenił Polonię. Ładny gest prezesa Wisły
Kacper Rosa zabrał głos ws. przyszłości. Kontrakt wygasa za pół roku
Lechia Gdańsk wydała komunikat. Zaprzecza medialnym doniesieniom
Szpakowski zabrał głos. Tam powinna grać reprezentacja
Kiwior z olbrzymią szansą! Pierwszy skład w wielkim hicie
Ruch gra dalej w PP. Szulczek: Skoro Wisłę stać, to nas też
Wyjawiono żądania gwiazdy Bayernu. Tyle chce zarabiać