14 – zaledwie tyle sekund potrzebował Arkadiusz Wrzosek, żeby znokautować Artura Szpilkę, który niepotrzebnie chciał zaskoczyć rywala tzw. superman punchem, ale spudłował, nadział się na kontrę i znalazł się w parterze. Wrzosek zadał mu kilka ciosów w głowę, a sędzia błyskawicznie przerwał walkę. Były kickbokser nie ma jednak wątpliwości, że sędzia postąpił słusznie.
– Może pierwsze i drugie uderzenie nie były czyste, ale później kilka razy trafiłem Artura. Nie skromnie powiem, że gdyby sędzia to przedłużył, to sytuacja Artura byłaby jeszcze gorsza. Nie ma sensu porównywać naszego starcia do walk, w których sędzia nie przerywał, choć ktoś był bity pół minuty, bo sędzia miał pewnie z tyłu głowy, że to jest walka Artura. A jednak Artur w przeszłości przegrał kilka razy przez nokaut. No i był w naprawdę trudnej sytuacji, więc nie ma żadnej kontrowersji – mówi Kanałowi Sportowemu Wrzosek.
Dla 32-letniego Wrzoska była to piąta walka w MMA i piąta wygrana. Choć zamienił kickboksing na MMA niespełna dwa lata temu, to już pragnie się bić o najwyższe cele.
– Chętnie zmierzę się teraz z Szymonem Bajorem, drugim zawodnikiem rankingu wagi ciężkiej KSW. Nie chcę, żeby kibice myśleli, że unikam wyzwań. Chce się mierzyć z najlepszymi – zapewnia Wrzosek.
Legionista twierdzi nawet, że w przyszłości mógłby pokonać Phila De Friesa, który rządzi w KSW od 2018 roku. Do tej pory nikt nie potrafił poradzić sobie z jego zapasami i parterem.
– Trenują MMA półtora roku, więc jakim cudem miałbym być lepszym zapaśnikiem od Brytyjczyka? Mam jednak swoje argumenty, żeby taką walkę wygrać. Przy dobrym ułożeniu gwiazd, mojej chłodnej głowie i dobrym planie taktycznym mogę w przyszłości z nim wygrać – zapewnia Wrzosek. I tu warto otworzyć nawias, bo w 2011 roku w KSW zadebiutował Marcin Różalski, także kickbokser z wykształcenia. A już sześć lat później był mistrzem wagi ciężkiej.
Całą rozmowę z Wrzoskiem możecie obejrzeć poniżej: