W ćwierćfinale Ligi Mistrzów przeciwko Bayernowi Monachium Davide Frattesi wszedł na murawę na ostatni kwadrans. Choć dotknął piłki zaledwie pięć razy, notując tylko dwa podania, to kolejny raz okazał się kluczowy. Strzelił decydującego gola na 2:1, a potem zalał się łzami, dedykując gola babci, która zmarła kilka godzin wcześniej.
– Zawsze myślałem, że moja psychika jest moją największą siłą i że nic nie jest w stanie mnie zranić. A jednak, gdy stanąłem twarzą w twarz z chorobą mojej babci, to mnie zamurowało. Byłem bardzo do niej przywiązany. Ale coś czuję, że moja babcia, gdzieś tam z góry, miała dziś udział przy moim golu – mówił Frattesi, cytowany przez “Gazzettę”.
Niebywałe statystyki Frattessiego
Simone Inzaghi wystawia w środku pola trójkę pomocników. Na pozycji registy, czyli cofniętego rozgrywającego, występuje Hakan Calhanoglu. Wyżej po jego prawej stronie biega Nicolo Barella, a nad Turkiem po lewej flance zasuwa Henrich Mychitarian. Zmiennikiem Calhanoglu najczęściej jest Kristjan Asllani, Mychitariana z reguły zmienia Piotr Zieliński, a dublerem Barelli zazwyczaj jest właśnie Frattesi.
I choć Frattesi ma imponujące liczby w ofensywie, biorąc pod uwagę czas, który spędza na murawie, to jednak nie gra w pierwszym składzie Interu i raczej grać nie będzie. Dlaczego? Bo paradoks w jego grze polega na tym, że gdy wchodzi na murawę, to znika na długie fragmenty meczu. Praktycznie nie bierze udziału w rozgrywanych akcjach. Ale nagle ni stąd, ni zowąd, Włoch pojawia się w polu karnym rywali i strzela gola, niczym rasowy snajper. Potrafi się świetnie włączyć z drugiej linii, wbiec w drugie tempo i pokonać bramkarza. Ma kapitalny timing.
Frattesi został kupiony latem 2023 roku z Sassuolo za 32 miliony euro. W debiutanckim sezonie, licząc wszystkie rozgrywki, spędził na murawie 1555 minut (niespełna 18 pełnych spotkań), a w tym czasie strzelił aż osiem goli i zanotował siedem asyst. W obecnym sezonie również daje konkrety Inzaghiemu. W Serie A zdobył pięć bramek i zanotował dwie asysty w 925 minuty. Teraz dorzucił gola w LM, być może na wagę awansu do półfinału. Zabójczą skuteczność pokazuje też w reprezentacji Włoch, gdzie uzbierał osiem bramek w 1618 minut.
Włoska prasa to docenia. Takie cytaty można znaleźć w “La Gazzetta dello Sport”:
- “Frattesi to grzechotnik. Moduluje dźwięk, by nas zmylić, stoi spokojnie na środku boiska, błąkając się bez celu, by w końcu ugryźć nas w szyję. (…) Nie bierze udziału w budowaniu akcji, nie dotyka piłki jak Nicolo Barella i nie ma jego ruchów, ale strzela gole. I to wiele bramek. Grzechotniki są właśnie takie. Nie widzisz ich i nie słyszysz, bo chowają się za głazem, a potem atakują”
- “Frattesi to klejnot, który prawie zawsze pozostaje zamknięty w szufladzie, ale tuż po wyjęciu go, dostrzegamy, że jest genialny i oczarowuje każdego.
Frattesi kontra Zieliński
Dla porównania Piotr Zieliński w tym sezonie strzelił tylko dwa gole, gdy w październiku wykorzystał dwie jedenastki przeciwko Juventusowi (4:4). A jednak Polak ma znacznie większy wpływ na grę Interu. Z reguły notuje co najmniej dwa razy więcej kontaktów z piłką i co najmniej dwa razy więcej podań niż Frattesi. Zobaczcie, wybrałem ostatnie mecze, w których obaj w tym sezonie rozegrali co najmniej 60 minut. Różnicę w ich stylu gry widać gołym okiem.

Kibice mogą mieć problem, by ocenić, kto daje więcej Interowi. Polak czy Włoch? Zieliński, który uwielbia być “pod grą”, ale nie daje liczb, a może Frattesi, który znika na boisku, ale za to potrafi zadać decydujący cios? Największym wygranym całej sytuacji jest Inzaghi, który ma wartościowych zmienników o różnych charakterystykach. A skoro Inter wciąż jest w grze o potrójną koronę (lider Serie A, półfinalista Coppa Italia i ćwierćfinalista LM), to takie kłopoty bogactwa nie są dla niego kłopotem. Tym bardziej że Zieliński leczy uraz i wróci najwcześniej za miesiąc.
Swoją sytuację rozumie też Frattesi, który nie narzeka, że jest tylko rezerwowym.
– Nigdy nie byłem i nigdy nie będę problem dla trenera. Jestem inteligentnym gościem i rozumiem, że w środku pola Interu jest nas sześciu chętnych do gry, a miejsca są trzy, więc wiem, jak to działa – tłumaczył kiedyś 25-latek.