Mecz z Holandią może dać reprezentacji komfort
Jan Urban zapewne liczył na łatwiejszy debiut w roli selekcjonera polskiej kadry. Były trener Górnika Zabrze przejął zespół, który jest w kompletnej rozsypce – i to już od kilkunastu miesięcy. Wciąż nie milkną echa tego, co wydarzyło się pod koniec kadencji Michała Probierza. Kryzys związany z tzw. „aferą opaskową” zepchnął na dalszy plan nawet eliminacje do Mistrzostw Świata 2026.
Atmosfera w szatni to tylko jeden z powodów do obaw przed wrześniowymi meczami reprezentacji. Martwić może też to, co dzieje się z niektórymi liderami kadry. Piotr Zieliński pełni obecnie funkcję rezerwowego w Interze Mediolan. Co więcej, miejsce w wyjściowym składzie Barcelony stracił Robert Lewandowski. Krótko mówiąc – Urban jest kolejnym selekcjonerem, który musi mierzyć się z tym, że najlepsi polscy piłkarze nie grają w swoich klubach.
Jakby tego było mało, doświadczony trener rozpocznie swoją kadencję od starcia z Holandią w Rotterdamie. Nie ma co się oszukiwać – zdobycie jakichkolwiek punktów w spotkaniu z „Oranje” byłoby sporą niespodzianką. Może się jednak okazać, że bez korzystnego wyniku będziemy musieli drżeć o awans na mundial. Porażka z reprezentacją Finlandii w Helsinkach pokrzyżowała plany „Biało-Czerwonych”. Oczywiście, można zrewanżować się Finom na Stadionie Śląskim, lecz żeby mieć prawdziwy komfort, należałoby zacząć od wywiezienia przynajmniej jednego punktu z Holandii.

Inni mogą, a my nie
Rzecz w tym, że reprezentacja Polski ma fatalne wspomnienia ze starć z potęgami światowego futbolu. Przez ostatnie pięć lat „Biało-Czerwoni” zagrali 20 meczów z drużynami, które miały przynajmniej 1900 punktów w rankingu ELO. Ich bilans to 14 porażek, pięć remisów i tylko jedno zwycięstwo (w meczu towarzyskim z Niemcami – red.). Jeśli chodzi o mecze o punkty, na wygraną ze zdecydowanym faworytem czekamy już prawie 11 lat. Mowa o słynnym spotkaniu z reprezentacją Niemiec za kadencji Adama Nawałki.
Wygląda to naprawdę fatalnie – zwłaszcza jeśli spojrzymy na to, ile wpadek przytrafiało się zespołom z europejskiej czołówki od roku 2020. Francuzi gubili punkty z Izraelem, Grecją oraz Bośnią i Hercegowiną. Anglicy remisowali na wyjeździe z Macedonią. Nasi najbliżsi rywale nie potrafili pokonać Czarnogóry i Bośni. Reprezentacje Irlandii Północnej i Bułgarii zaskakiwały zaś Włochów.
Skoro europejski średniak może sprawić niespodziankę – a w przypadku Macedończyków i Węgrów nawet kilka niespodzianek – reprezentację Polski stać na to, żeby ogrywać faworytów częściej niż raz na 11 lat. Choć wiadomo, że brakuje nam piłkarzy, którzy grają w zespołach z europejskiego topu, wcale nie mamy się czego wstydzić. Jan Urban powołał na zgrupowanie graczy takich klubów, jak Atalanta Bergamo, FC Porto, Udinese, Aston Villa i Stade Rennes. Pod kątem potencjału ludzkiego nie jest tak źle, jak się mówi. Teraz trzeba jednak z tych zawodników stworzyć zespół.
Jan Urban ma plan na spotkanie z Holandią
Jan Urban ma przed sobą bardzo trudne zadanie. „Biało-Czerwonym” zdecydowanie brakuje stabilizacji i jasno określonego kierunku rozwoju. Następca Michała Probierza ma jednak świadomość tego, co trzeba zrobić. Od początku swojej kadencji podkreśla, że będzie budować zespół w oparciu o umiejętności poszczególnych zawodników.
– Nie mogę oczekiwać poprawnego wykonania zadań od osoby, która nigdy w swoim życiu nie miała takich zadań. Ja wymagam od piłkarzy rzeczy, które potrafią zrobić – powiedział w rozmowie z portalem “Interia”.
Podczas poniedziałkowej konferencji prasowej padły jednak słowa, które mogą niepokoić.
– Gramy z bardzo mocną reprezentacją. Wiemy, jak trudne zadanie przed nami. Z drugiej strony są to mecze, w których każdy pozytywny wynik na pewno byłby niespodzianką. To nie ulega wątpliwości. Tego będziemy szukać. Zdaję sobie sprawę z tego, że takie drużyny, jak Holandia, Niemcy i Portugalia lubią być w posiadaniu piłki, lubią kontrolować spotkanie. Chciałbym, żebyśmy w wielu fragmentach mogli się utrzymać przy piłce. Ja wiem, że niejednokrotnie ją odzyskamy, lecz musimy dłużej utrzymać się przy piłce, żeby nawiązać walkę z taką reprezentacją. Tylko w ten sposób możemy wykreować sobie dobre sytuacje bramkowe. Tego na pewno będę oczekiwał, tego będziemy próbowali – powiedział selekcjoner na temat meczu z Holandią.
Można więc wywnioskować, że Urban zamierza zmienić styl gry zespołu. Owszem, Michał Probierz też opowiadał o odwadze, ale kończyło się na tym, że reprezentacja Polski miała spore problemy z posiadaniem piłki przeciwko Litwie, Malcie i Mołdawii, nie mówiąc już o silniejszych rywalach. W meczach minionej edycji Ligi Narodów Polakom udało się przekroczyć barierę 40% posiadania piłki tylko dwa razy.
Być może za kadencji Jana Urbana reprezentacja Polski zacznie częściej budować ataki pozycyjne i zabierać piłkę rywalowi. W czwartek będzie na to jednak za wcześnie. Jeśli były trener Górnika rzeczywiście chce dostosować taktykę do zespołu, musi zdać sobie z tego sprawę.
Jak grać z faworytem?
Dobrą wiadomością dla Jana Urbana jest to, że w pewnych kwestiach… nie ma racji. Okazuje się bowiem, że nie trzeba utrzymywać się przy piłce, żeby skutecznie rywalizować z potentatami. Gdy Szkoci pokonywali Hiszpanię 2:0 w marcu 2023, mieli zaledwie 25% posiadania piłki. Takim samym wynikiem mogli pochwalić się Szwedzi, który poradzili sobie z „La Roja” we wrześniu 2021. Przykłady można zresztą mnożyć.
- Gruzja – Portugalia 2:0, 28% posiadania piłki (Euro 2024)
- Anglia – Węgry 0:4, 31% posiadania piłki (Liga Narodów)
- Włochy – Irlandia Północna 0:0, 29% posiadania piłki (el. MŚ)
- Macedonia – Anglia 1:1, 25% posiadania piłki (el. ME)
- Norwegia – Włochy 3:0, 38% posiadania piłki (el. MŚ)
Zespoły z europejskiej czołówki zawsze będą miały więcej kontaktów z piłką. Trzeba też liczyć się z tym, że Holendrzy najprawdopodobniej będą mieli na swoim koncie więcej strzałów. Mimo tego można zagrozić takim drużynom, jak „Oranje”. Jeśli chodzi o okazje, trzeba jednak stawiać na jakość, a nie ilość – zwłaszcza, że tych okazji zapewne będzie bardzo mało. Doskonale wiedział o tym każdy z pięciu „kopciuszków”. Na podstawie wskaźnika goli oczekiwanych (a konkretniej średniej wartości xG/strzał) możemy stwierdzić, że w tych meczach faworyt tworzył sobie zdecydowanie gorsze sytuacje, choć miał więcej uderzeń.
- Gruzja – Portugalia: siedem strzałów Gruzji, xG/strzał 0,24 – 0,09
- Anglia – Węgry: sześć strzałów Węgier, xG/strzał 0,09 – 0,18
- Włochy – Irlandia Północna: cztery strzały Irlandii Północnej, xG/strzał 0,08 – 0,22
- Macedonia – Anglia: pięć strzałów Macedonii, xG/strzał 0,08 – 0,21
- Norwegia – Włochy: osiem strzałów Norwegii, xG/strzał 0,19 – 0,06
Na tym nie kończą się zadania tzw. „underdoga”. Cytując słynny film „Mroczny Rycerz”, w czwartek podopieczni Jana Urbana będą musieli „wprowadzić odrobinę anarchii, zachwiać ustalonym porządkiem”. Wiadomo, że nie możemy pokonać wielkiego przeciwnika jego własną bronią. Reprezentanci Polski muszą więc zaprzyjaźnić się z bezpośrednią grą, stałymi fragmentami, pojedynkami i wysokim pressingiem. Im więcej chaosu, tym lepiej. Na bardziej ambitne plany może nam zabraknąć jakości. Zresztą, to woda na młyn dla Holendrów i innych zespołów z tej półki.
Mimo wielu problemów Jan Urban może pocieszać się tym, że po meczu z Holandią nikt nie będzie go krytykował. Jeśli reprezentacja Polski pokona ekipę Ronalda Koemana, będzie noszony na rękach. Jeśli zaś mecz zakończy się porażką, większość zrozumie, że pewnych rzeczy nie da się naprawić w kilka dni. Następca Michała Probierza ma swoje atuty, ale nie jest cudotwórcą. To, że polscy piłkarze nadal boją się odpowiedzialności za grę prędko się nie zmieni.
Jedno jest pewne – czwartkowy mecz dużo powie nam na temat tego, jak Jan Urban zamierza rozwiązać problem, z którym reprezentacja Polski zmaga się już od lat.