Real Madryt dotychczas bezbłędny
To zdecydowanie nie był wybitny mecz Królewskich. Do bramki Edera Militao z dystansu Espanyol bronił świetnie i Los Blancos nie mieli żadnego pomysłu na rozmontowanie ich defensywy. Oba trafienia nie były efektem skrupulatnie przeprowadzonych akcji ani kombinacyjnych wymian, a były zwyczajnie skutkiem indywidualnego błysku. Normalnie po takim meczu mogłyby pojawić się wątpliwości, ale należy pamiętać w jakich okolicznościach ekipa Xabiego Alonso weszła w tę kampanię.
Real kupuje sobie czas
Przy historycznie krótkim okresie przygotowawczym, największe wątpliwości dotyczyły tego w jakiej dyspozycji Real Madryt wejdzie w sezon. Można spodziewać się, że wraz z biegiem kampanii Królewscy wrzucą wyższy bieg, jak zwykle to bywa, ale połączenie tak przelotnego presezonu z wrzuceniem do zespołu nowego trenera, o zupełnie innym pomyśle na grę drużyny niż jego poprzednik, generowało znaki zapytania.
Szczególnie, że na starcie sezonu proces rekonwalescencji przechodził Jude Bellingham, niekwestionowanie najważniejszy zawodnik drugiej linii, łącznik pomocy z atakiem. Jeżeli ktoś miałby stawiać, kiedy Real Madryt może pogubić punkty, to byłby to początek rywalizacji (tym bardziej, że FC Barcelona nie brała przecież udziału w Klubowych Mistrzostwach Świata i mogła w pełni spokojnie przygotować się do startu rozgrywek).

Tymczasem Real Madryt punktuje perfekcyjnie. Nie gra idealnie, daleko do tego, ale stopniowo odzyskuje kolejnych zawodników (do pełni zdrowia wrócił już wspomniany Jude Bellingham, ale i Eduardo Camavinga oraz Endrick) i przystosowuje się do futbolu nowego trenera. O ile w najbliższym czasie nie dojdzie do kolejnych kontuzji, jak te Trenta Alexandra-Arnolda i Antonio Ruedigera, można spodziewać się, że Królewscy powinni grać tylko lepiej.
Brak Huijsena jest bardzo widoczny
Sprowadzony z Bournemouth młody stoper przebojem wkradł się do wyjściowego składu Realu Madryt głównie ze względu na swoją wybitnie unikatową charakterystykę. Pod względem rozegrania z głębi pola przypomina, nie boję się użyć tego porównania, Toniego Kroosa. Operuje w podobnych obszarach, bo z pozycji pół-lewego stopera, ma ogromny zasięg i repertuar podań, dyktuje tempo gry i przeszywa linie defensywy rywala.
Jego absencja związana z czerwoną kartką z meczu z Realem Sociedad była aż nadto widoczna. Królewscy zmienili swój pomysł na grę i formułowali akcje w ustawieniu z trójką stoperów (dodatkowym środkowym obrońcą, do Edera Militao i Raula Asencio, był albo pozostający z tyłu Alvaro Carreras, albo schodzący głębiej Aurelien Tchouameni).
Mimo kolejnego już bardzo dobrego występu Carrerasa (o czym później), to nie było to samo. Real Madryt był znacznie bardziej przewidywalny w fazie budowania akcji – rozgrywał wolniej i gorzej. Brak minut dla Davida Alaby, który ma przecież najbardziej zbliżoną charakterystykę do Deana Huijsena, może sugerować, że jego braki w fizyczności związane z ogromem kontuzji są już nie do przeskoczenia dla Xabiego Alonso. Dlatego strata młodego stopera będzie wiązała się z koniecznością przemodelowania systemu gry i szukania innych rozwiązań.
Gonzalo nie zdał egzaminu
Wychowanek Królewskich został schowany przez Xabiego Alonso do szafy po fantastycznych dla niego Klubowych Mistrzostwach Świata. Został królem strzelców nowego turnieju i imponował nie tylko skutecznością, ale także wprowadzaną intensywnością w grze tyłem do bramki czy pressingu. Niespodziewanie otrzymał od trenera szansę gry w wyjściowym składzie z Espanyolem i uczciwie należy przyznać, że jej nie wykorzystał.
Wyglądał bardzo anonimowo – był praktycznie wyłączony z gry. Gdy już starał się grać tyłem do bramki, decydował się zazwyczaj na najprostsze rozwiązania. Kompletnie nie czuł futbolówki, notował proste straty i przegrywał pojedynki fizyczne. Nie złapał nici porozumienia ani z Kylianem Mbappe, który grał jako drugi napastnik, ani ze skrzydłowymi.
Duet Tchouameni-Fede nie działa
W związku z posadzeniem na ławce Ardy Gulera, to Federico Valverde i Aurelien Tchouameni tworzyli duet rozgrywających w tym meczu. Są to zawodnicy o względnie podobnej charakterystyce jeśli mowa o grze podaniami: preferują być ustawieni przodem do rywala, lubią przyjmować piłkę w bezpiecznych dla siebie obszarach. Rzadko decydują się na podejmowanie ryzyka w grze tyłem do bramki przeciwnika, czy na generowanie przewagi kierunkowymi przyjęciami.
Ich braki w kreatywności były bardzo widoczne w tym meczu. Real Madryt, grał bardzo przewidywalnie i wolno, często decydował się na pomijanie drugiej linii w rozegraniu, na posyłanie dalekich podań do napastników lub przerzutów do skrzydłowych. Dopiero otworzenie spotkania za sprawą fantastycznych uderzeń Edera Militao i Kyliana Mbappe pozwoliło brać im większą odpowiedzialność za rozegranie, gdyż pojawiło się więcej wolnej przestrzeni na boisku.

Powrót Eduardo Camavingi i Jude’a Bellinghama jest o tyle istotną dla Realu Madryt wiadomością, że są to zawodnicy gwarantujący coś zupełnie innego. Więcej magii w tłoku i na małej przestrzeni, więcej podejmowania ryzyka kierunkowymi przyjęciami lub dryblingami, więcej niekonwencjonalnych prób zagrań. W meczach z “murarzami” powinno to pozwolić na łatwiejsze rozbijanie kompaktowo ustawionych defensyw.
Wszechstronny Carreras
Mamy dopiero wrzesień, a Alvaro Carreras już zademonstrował cały wachlarz swoich umiejętności jako lewy obrońca. Na samym starcie sezonu, w meczu z Osasuną, był schodzącym do środka bonusowym rozgrywającym (zakończył spotkanie z 123 kontaktami z piłką). Pokazał, że technicznie nie ma najmniejszych problemów z grą piłką, że chce być cały czas podłączony do rozgrywania.
W kolejnych starciach był typowym szeroko ustawionym bocznym obrońcą, który obiegał skrzydłowego, odciągając mu zawodnika. Pokazał, że jest wybitnie uzdolniony fizycznie, że ma odpowiednią intensywność i ułożoną stopę do dośrodkowań, by wchodzić grać w bardziej tradycyjny sposób. I teraz, przy absencji Deana Huijsena, często operował jako trzeci środkowy obrońca, będąc ustawionym głęboko i nisko.
Błyskawicznie zdobył zaufanie Xabiego Alonso i można go już nazywać jego “żołnierzem”. Dostosowuje się do wydarzeń boiskowych i wchodzi w różne role w zależności od tego, czego potrzebuje szkoleniowiec. Były wątpliwości co do płaconej za niego kwoty, ale póki co zdaje on egzamin w stu procentach.
Fantastyczny Militao
Po zerwanych dwóch więzadłach krzyżowych większość zawodników zapewne byłaby cieniami samych siebie. Tymczasem Brazylijczyk wraca do swojej optymalnej dyspozycji jak gdyby nigdy nic. I nie chodzi tutaj tylko o tą kapitalną bramkę z dystansu, która ułożyła i otworzyła to spotkanie Królewskim, ale o cały pakiet który wprowadza do gry zespołu.
Cały czas jest tym samym, agresywnym stoperem, który nie daje żyć napastnikom rywala. Gra na dużym ryzyku, często wychodzi ze strefy. Wypełnia swoje zadania w grze futbolówką, kapitalnie wygląda w pojedynkach powietrznych, szczególnie przy rzutach rożnych. Dean Huijsen jest kluczowy dla Królewskich jeśli mowa o budowaniu akcji z głębi, ale Militao jest równie kluczowy jeśli mowa o po prostu bronieniu. Bez niego Real Madryt z pewnością traciłby znacznie więcej bramek.
Wkrótce derby
Teraz Los Blancos rozpoczną przygotowania do wyjazdowego meczu z Levante (które dopiero co zdemolowało 4:0 Gironę). Spotkanie rozpocznie się we wtorek o godzinie 21:30. Później ekipę Xabiego Alonso czekają derby z Atletico (także wyjazdowe).