Philadelphia 76ers mocni tylko na papierze
Od lat nie potrafią przebić szklanego sufitu. Próbują różnych rozwiązań. Zatrudniają różnych trenerów. Ściągają różnych pomocników dla Joela Embiida. I nic. Kameruńczyk w swojej karierze nie przeszedł jeszcze drugiej rundy fazy play-off. W poprzednim sezonie odpadł już w pierwszej rundzie po serii z New York Knicks. Teraz miało się to zmienić. Wszem wobec ogłoszono, że Philadelphia 76ers wygrali tegoroczne lato i zrobili najlepsze ruchy. Przynajmniej na papierze wydawało się, że Embiid tak mocnej ekipy wokół siebie jeszcze nie miał. Zostało tylko zadbać o zdrowie.
Do drużyny dołączył Paul George. To jedyny aktualny all-star, który tego lata zmienił klub. Podpisał 4-letnią umową o wartości 212 mln dol. Miał idealnie uzupełniać Embiida oraz Tyrese’a Maxeya, czyli młodego lidera filadelfijskiego zespołu. Co więcej, skład uzupełnił cały zastęp solidnych weteranów. 76ers w przedsezonowych przewidywaniach typowani byli więc do absolutnej czołówki Konferencji Wschodniej. Szeroki skład miał im pozwolić odpowiednio żonglować minutami gwiazd i w miarę możliwości oszczędzać ich tak, by byli w pełni zdrów na fazę play-off.
Sześć minut radości
Myślał indyk o niedzieli… Rzeczywistość bardzo szybko zweryfikowała plany 76ers. Trzy gwiazdy nie zagrały ze sobą ani minuty aż do środy. W meczach przedsezonowych pauzował Joel Embiid. Jego przerwa przedłużyła się, gdy dwa tygodnie popchnął dziennikarza i został zawieszony przez NBA na trzy spotkania. Przeprost kolana wykluczył z gry George’a na kilka tygodni. Na początku rozgrywek na liście kontuzjowanych do tej dwójki dołączył także Maxey. Środowe starcie z Memphis Grizzlies miało być więc dla Szóstek prawdziwym otwarciem nowego rozdziału.
Embiid, Maxey i George po raz pierwszy wyszli wspólnie na boisko. Radość nie trwała jednak długo. Na początku drugiej połowy po raz kolejny kontuzji doznał George. Znów przeprost, znów to samo kolano. Na szczęście według pierwszych informacji nie doszło do uszkodzenia strukturalnego. – To podobny uraz do poprzedniego. George był blisko powrotu do gry, ale kolano trochę zesztywniało, więc zdecydowaliśmy się odpuścić – mówił na pomeczowej konferencji trener Nick Nurse. Więcej będzie jednak wiadomo dopiero po kolejnych badaniach.
Najgorszy bilans, najwięcej porażek
76ers przegrali 111:117 z Grizzlies i była to ich już piąta porażka z rzędu. Z zaledwie dwoma zwycięstwami po 13 meczach legitymują się w tej chwili najgorszym bilansem w NBA. To najgorszy start od rozgrywek 2014-15, kiedy przegrali pierwszych 18 meczów. Nawet rok później, gdy o sile pierwszej piątki stanowili m.in. Gerald Henderson czy Serio Rodriguez, mieli lepszy początek. W porównaniu do ubiegłego sezonu ich 12. porażka w rozgrywkach przyszła nadzwyczaj szybko – teraz już 20 listopada, a w poprzednich rozgrywkach dopiero 6 stycznia.
Powiedzieć, że nastroje w Filadelfii są fatalne, to jak nic nie powiedzieć. W poniedziałek po porażce z Miami Heat zawodnicy długo nie wychodzili do dziennikarzy. Okazało się, że trwa spotkanie za zamkniętymi drzwiami. Nie jest to w NBA rzecz wyjątkowa, ale to nigdy dobry sygnał na początku rozgrywek. W trakcie rozmowy mocno oberwał m.in. Embiid, któremu Maxey – jego dobry przyjaciel – wytknął ciągłą niepunktualność. Bo skoro najlepszy i najważniejszy gracz drużyny ma takie podejście, to przykładem na pewno nie świeci.
Wyciek ważniejszy niż zarzuty
Tymczasem sam Embiid, pytany w środę o szczegóły tego spotkania upublicznione przez ESPN, bardziej przejął się samym wyciekiem, niż zarzutami. – Ten, kto to wyniósł, jest prawdziwym gnojkiem – stwierdził środkowy. Wygląda jednak na to, że w Filadelfii mają już dość pobłażania byłemu MVP. – Tyrese go uwielbia, ale powiedział po prostu niewygodną prawdę – oznajmił anonimowo ktoś, kto w spotkaniu uczestniczył. Jeśli środa miała być szansą na nowy start, to przynajmniej na razie trzeba go jeszcze trochę opóźnić.
Tym bardziej że wracający po urazie ścięgna udowego Maxey nie wyglądał zbyt dobrze przeciwko Grizzlies. Na parkiecie spędził zresztą tylko 20 minut, a w tym czasie spudłował wszystkie sześć prób z dystansu. Swój najlepszy punktowo mecz w tym sezonie rozegrał Embiid. Na konto zapisał 35 punktów, ale w końcówce trzymał się za kolano po zderzeniu z jednym z rywali. Od czasu powrotu na boisko nie wygląda zresztą jak ten sam zawodnik, który rok temu dominował na starcie rozgrywek i zdobywał średnio ponad punkt na minutę gry.
Coraz większy dołek Philadelphia 76ers
Wciąż nie milkną też echa dot. występu Embiida na igrzyskach olimpijskich w Paryżu. Nie wszystkim podobało się to, że środkowy zagrał dla kadry USA, choć w ubiegłym sezonie trapiły go różne kontuzje. I zamiast wykorzystać letnią przerwę na wzmocnienie organizmu, on grał dla amerykańskiej reprezentacji, by następnie… nie być gotowym na start nowego sezonu. Do tej pory jego podejście krytykowano głównie poza Filadelfią. – Nigdy nie zdobędzie mistrzostwa, jeśli się nie zmieni – mówił o nim niedawno legendarny Shaquille O’Neal.
Teraz swoją gwiazdę krytykują już nawet w samym klubie. Jednak to akurat nie powinno dziwić. Philadelphia 76ers są w coraz większej dziurze. W historii ligi tylko osiem zespołów awansowało do fazy play-off po tak słabym początku rozgrywek. Nadchodzi moment, w którym Szóstki nie będą już sobie mogły pozwolić na zbieranie kolejnych porażek. Jednak jak tego uniknąć, skoro priorytetem miało być zdrowie? Pierwsze tygodnie tego sezonu pokazują zresztą, że utrzymanie najważniejszych zawodników w zdrowiu zwyczajnie nie będzie takie proste.
Szóstkom pomaga słabość Wschodu
Nikt w Filadelfii nie myśli jeszcze o porzuceniu tego sezonu i “tankowaniu” po wysoki wybór w przyszłorocznym drafcie. Ale jak tak dalej pójdzie, to takie rozważania się pojawią. Na razie Szóstkom pomaga słabość Konferencji Wschodniej. Ich straty do czołówki, tj. Cleveland Cavaliers (bilans 16-1) oraz Boston Celtics (12-3), czyli dwóch zdecydowanie najlepszych ekip na Wschodzie, są już spore, jednak choćby do szóstego miejsca – ostatniego, które gwarantuje bezpośredni udział w fazie play-off – wynoszą zaledwie cztery spotkania.
Przy sprzyjającym terminarzu da się to dość szybko nadrobić. A najbliższe tygodnie rzeczywiście będą dla 76ers nieco łatwiejsze. Mniej starć z mocniejszymi rywalami, więcej odpoczynku między spotkaniami. Do łapania zwycięstw potrzebne będzie jednak zdrowie. A jeśli po miesiącu rozgrywek trio gwiazd rozegrało wspólnie zaledwie sześć minut, to coraz trudniej być w tej kwestii optymistą. Może więc się okazać, że wygrzebanie się z dziury będzie wymagać dużego nakładu pracy, także od tych, których siły miały być… oszczędzane. A to dla fanów 76ers bardzo zła wiadomość.