NA PLUS
Nieoceniona atmosfera na Stadionie Śląskim
Tym, na co my, kibice reprezentacji Polski w ostatnich miesiącach najczęściej narzekaliśmy była oczywiście gra kadry Michała Probierza. Wyniki były dalekie od idealnych, postawa większości piłkarzy na boisku również, a niewielkie znaczenie miało miejsce rozgrywania spotkań. Czy to na wyjeździe, czy przed własną publicznością – odczucia najczęściej były tak samo mizerne, żeby nie powiedzieć zawstydzające.
W przypadku meczów na PGE Narodowym, źródłem problemów – według wielu – było to, co działo się na trybunach. A właściwie należy uznać, że nie działo się nic. Rodzinna atmosfera i raczej pojedyncze okrzyki wsparcia dla piłkarzy to coś, co z pewnością nie zachęcało zawodników do wytężonych wysiłków (tak przynajmniej musimy to chyba sobie tłumaczyć).
I tu należy wskazać przewagę Stadionu Śląskiego. Okej, były pojedyncze przypadki meczów, jak chociażby z Niemcami w 2014 roku, gdy na Narodowym atmosfera była znakomita, ale było to już ponad dekadę temu i nie powtarzało się zbyt często. Z Chorzowem chyba każdy kojarzy żywiołowe reakcje z trybun, czego przykładem są inne pamiętne spotkania (2:0 ze Szwecją w 2022 czy 2:1 z Portugalią w 2006 roku). Jeśli już doszłoby do zmiany stadionu, można iść o zakład, że kibice na pewno będą dawać z siebie więcej. A kto wie, może piłkarze również.
Miłe wspomnienia
Piłkarscy romantycy z pewnością uznają ten aspekt za przemawiający na korzyść Stadionu Śląskiego. Gdyby wskazać TOP 3 najbardziej pamiętnych meczów polskiej kadry z ostatnich dwóch dekad, niemal na pewno w czołówce znalazłyby się dwa starcia rozgrywane właśnie w Chorzowie – wspomniane wcześniej pojedynki ze Szwecją i Portugalią.
Ale dlaczego mielibyśmy nie brać pod uwagę tej romantycznej strony? Rzecz jasna nie każdy mecz w “Kotle Czarownic” wywoływał tak pozytywne emocje, to jeśli już dojdzie do zmiany obiektu, to nikt kibicom nie zabroni marzyć, aby lista tych najbardziej pamiętnych spotkań stale się wydłużała. Na PGE Narodowym był z tym problem, m.in. z powodu dopingu, dlatego jeśli kadra zmieni swój dom, przynajmniej przez jakiś czas będziemy mogli liczyć na kolejne piękne, na długo zapadające w pamięci chwile.
Szansa na napisanie nowej historii
W ostatnich miesiącach Michał Probierz kilkukrotnie zapowiadał, że w reprezentacji Polski dochodzi do zmiany pokoleniowej, a Ligę Narodów traktował jako pole do eksperymentów, testowania i nowego początku. Efekty były, delikatnie mówiąc, takie sobie, ale skoro ten czas już za nami, to pora na poważnie wziąć jego słowa pod uwagę. Zapowiadana przez selekcjonera powaga eliminacji do MŚ 2026 może być jednoczesnym polem do napisania nowej karty w historii drużyny narodowej.
Potencjalna zmiana stadionu wydaje się być idealnym uzupełnieniem tego procesu. Skoro więc tyle trzeba było zmieniać i dopasowywać personalia do nowej rzeczywistości, a jeszcze sporo zmian przed nami, to idąc za ciosem, zmiana stadionu może być integralnym elementem nowego rozdziału. Czy to wyjdzie na dobre, czy będzie miało jakiekolwiek znaczenie i, przede wszystkim, czy przysłuży się polskiej kadrze – na to będzie trzeba poczekać.
Zerwanie z łatką kadry “jednego stadionu”
Pomijając wszelkie kwestie biznesowe, polscy kibice z innych części naszego kraju mogli w ostatnich latach czuć się poszkodowani. Choć w Polsce mamy kilka naprawdę pięknych i pojemnych stadionów, na próżno były starania o organizację na nich meczów reprezentacji. Dla zobrazowania, od zakończenia MŚ 2022 biało-czerwoni grali wyłącznie na PGE Narodowym. W Europie, a przynajmniej wśród czołowych kadr, to dość rzadka sytuacja – Anglicy zajmowali w tym czasie trzy obiekty, a Niemcy aż 11.
Czy należy uznać to za problem? Teoretycznie nie – przecież właśnie po to wybudowano PGE Narodowy, aby reprezentacja Polski miała swój “dom” w dogodnym miejscu na mapie. Ale z drugiej strony, przeprowadzka na Stadion Śląski pozwoli kibicom z innych regionów naszego kraju na łatwiejsze dostanie się na mecz. Czy to szukanie pozytywu na siłę? Dla sporej części fanów kadry na pewno nie.
NA MINUS
Kolejny dekoncentrujący bodziec pozaboiskowy
Choć potencjalny nowy rozdział w historii kadry na nowym stadionie można uznać za plus, to nie sposób nie odnieść wrażenia, że niebawem możemy być świadkami powrotu starej śpiewki. Mamy teraz “czas ogórkowy”, jeśli chodzi o mecze reprezentacji Polski, ale poza boiskiem, jak widać, dzieje się sporo. A przeszłość nauczyła nas, że wydarzenia niebezpośrednio związane z samą grą często negatywnie oddziałują na to, co później pokazują piłkarze.
Jako że do kwestia przeprowadzki reprezentacji zaczęła niebezpiecznie obierać polityczny wymiar, można tylko się zastanawiać, jak mocno przełoży się to na atmosferę, a w konsekwencji na postawę podopiecznych Michała Probierza. Życzeniowo, każdy z nas by chciał, że jeśli już dojdzie do zmiany stadionu, to na tym się skończy. Nie będzie żadnych perturbacji.
Ale właśnie – przeszłe zdarzenia nie pozwalają nam na 100% stwierdzić, że przepychanki te pozostaną bez śladu. Podczas marcowego zgrupowania sami piłkarze z pewnością będą pytani o zdanie, a to kolejna rzecz, która może wybić ich z koncentracji i sprawić, że nie będą myśleli w pełni o najważniejszym, czyli długo wyczekiwanej poprawie stylu gry. Oby tak nie było, choć to życzenie raczej z kategorii tych niełatwych do realizacji.
Bieżnia na stadionie
Chyba najczęściej wymienianą niedogodnością na Stadionie Śląskim jest usytuowanie boiska. Od trybun oddzielone jest bowiem bieżnią, która z punktu widzenia kibica telewizyjnego nie stanowi zbyt dużego problemu, ale dla obecnych na obiekcie już nieco bardziej. Każdy, kto kiedykolwiek miał możliwość oglądania meczu z tego typu “przeszkodą” wie, że niespecjalnie pomaga to w bezproblemowym dostrzeganiu sytuacji boiskowych.
Trudno się o to zżymać – w końcu Stadion Śląski ma wiele zastosować, a mecze piłkarskie nie są głównym z nich, choć obecnie na co dzień gra tam Ruch Chorzów. Pod tym względem jednak wygrywa PGE Narodowy, gdzie tego typu komplikacji nie ma, a to z kolei przekłada się na lepszy ogląd na wydarzenia boiskowe.
Nieco trudniejszy dojazd
Aspekt czysto logistyczny, ale dla dużej grupy kibiców nie mniej istotny. Położenie Warszawy na mapie i rozwinięta siatka połączeń kolejowych sprawia, że fani reprezentacji z praktycznie każdej części kraju wygodnie i komfortowo mogli dotrzeć na stadion. Być może nieco bardziej poszkodowane były zachodnie regiony Polski, ale w gruncie rzeczy dość łatwo można było dojechać do stolicy.
Chorzów nie ma już tej zalety, przynajmniej patrząc na mapę. Połączenia kolejowe i drogowe do Katowic co prawda nie są problemem, jednak położenie na południu Polski może być przez niektórych postrzegane jako niedogodność w kontekście dotarcia na mecz. Podróż z północnych regionów naszego kraju wiąże się z kilkugodzinną jazdą, a dodając do tego potencjalne utrudnienia komunikacyjne, to spora część fanów może uznać, że nie warto wybierać się w taką podróż.
Loże VIP i potencjalne straty
Aspekt niedotyczący bezpośrednio kibiców, choć na każdym meczu kadry zawsze pojawia się spore zainteresowanie miejscami VIP. Są one jednak przeznaczone głównie dla zaproszonych gości czy przedstawicieli podmiotów biznesowych. Na PGE Narodowym stanowiły one sporą część przychodów – szacunkowo przychody z tego tytułu sięgały 10 milionów złotych. W Chorzowie tak łatwo z tym nie będzie.
Stadion Śląski nie posiada aż tylu miejsc w lożach VIP, co z góry przekłada się na mniejszy przychody. Pomijając kwestie pozasportowe (dla niektórych brak możliwości obejrzenia meczu z loży ma aspekt czysto biznesowy), potencjalna przeprowadzka mocno unaoczniłaby te różnice.