Jan Szturc o finale w Bischofshofen
Karolina Jaskulska, Kanał Sportowy: Za nami 73. Turniej Czterech Skoczni. Spodziewał się Pan takiej dramaturgii na koniec i tego, że Stefan Kraft przegra Złotego Orła w ostatnim skoku?
Jan Szturc, trener skoków narciarskich: Tego nie szło przewidzieć. Gdyby warunki były w miarę jednakowe dla wszystkich, to z tej trójki każdy mógł wygrać. Stefan Kraft był kandydatem numer jeden. Był typowany przez wielu fachowców na zwycięzcę. Stało się, jak się stało. To jest urok tej konkurencji. Skoki są nieprzewidywane i warunki nie zawsze sprzyjają najlepszym. To wyczekiwanie Krafta na ostatni skok sprawiło, że nie oddał dobrej próby. W moim przekonaniu trochę za wcześnie się odbił z progu. Wiadomo, że doszła presja. On sam został na górze i musiał wykonać pracę. Oczekiwanie go zdekoncentrowało i nie wytrzymał psychicznie.
Daniel Tschofenig oddał znakomity skok i na górze też pewnie było słychać wrzawę. Jan Hoerl gdyby wylądował w miarę poprawnie, mógłby wygrać z nawiązką. Już w poprzednich konkursach skakał daleko, ale otrzymywał niskie noty. Mógł być przed konkursem w Bischofshofen na czele, ale niestety brakowało telemarku. Kraft najstarszy, najbardziej doświadczony z trójki austriackiej, jednak presja nie pozwoliła mu oddać takiego skoku, o jakim by marzył. To są skoki narciarskie. Dramaturgia i dramat jednego powoduje, że ktoś inny wyrasta na gwiazdę.
Między Kraftem i Tschofenigiem jest 9 lat różnicy. To młode pokolenie austriackie zaczyna coraz śmielej wojować z tymi doświadczonymi. Nie ma tej reguły, że ci starsi zawodnicy około trzydziestki są na tyle pewni, że mogą wygrywać. Młodzieńcza brawura i entuzjazm Tschofeniga też wygrywa. Trzeba wspomnieć też Ortnera. To pokolenie, które zastąpi tych austriackich starszych kolegów. O Austriakach można wypowiadać się w samych superlatywach. Są też Hayboeck, Fettner czy Mueller. Mają szeroką grupę.
Paweł Wąsek doskoczy do podium? Jan Szturc pewny
Paweł Wąsek kończy turniej na 8. miejscu w klasyfikacji generalnej. To chyba jego życiowy wynik. Jak Pan to ocenia?
Paweł już wcześniej pokazywał się dobrze. Brakowało mu jednak miejsca w czołowej “10”. Aż w końcu przyszedł Oberstdorf i to 10. miejsce go wzmocniło. Upewniło go w tym, że stać go na walkę z najlepszymi. Paweł pokazał się z bardzo dobrej strony i jest to taka zmiana pokoleniowa. Jest najmłodszym z naszych zawodników, którzy startowali w Turnieju Czterech Skoczni – w czerwcu skończy 26 lat. Myślę, że to jest taki wiek, gdzie dochodzi się do momentu i zaczyna się o walkę o najwyższe cele i najdłuższe loty. Paweł zajął 5. miejsce w Innsbrucku i to jego najlepszy start w zawodach Pucharu Świata do tej pory. Wcześniej był 6. w Niżnym Tagile (w 2020 roku – przyp. red), ale tam nie skakała światowa czołówka.
Miejsce w czołowej “10” klasyfikacji generalnej Turnieju Czterech Skoczni, 13. miejsce w klasyfikacji Pucharu Świata – myślę, że to początek dobrej passy Pawła Wąska. Myślę, że stoi na jak najlepszej drodze, aby powolutku dobijać do podium.
Paweł skacze też bardzo ładnie stylowo i moim zdaniem to jedna z rzeczy, które go wyróżniają.
Pamiętam Pawła od dziecka. Zaczynał w Olimpii Goleszów ze swoim dziadkiem – Władkiem Pytlem – i już jako dorastający chłopak skakał zawsze pięknie stylowo. Zostało mu to do dziś. To nie przypadek, że dostaje takie wysokie noty. Myślę, że teraz, kiedy sędziowie zauważyli, że jego wysokie miejsca nie są przypadkiem, to będą patrzyli na jego skoki takim dobrym, oceniającym wzrokiem. A widzimy, że Paweł bardzo ładnie stylowo lata. W powietrzu potrafi się układać tak, aby odlatywać jak najdalej.
Oczywiście Paweł ma jeszcze swoje problemy – głównie na progu przy odbiciu. Ma drobne problemy techniczne. Myślę jednak, że jak to opanuje, to w niedalekiej przyszłości możemy być bardzo zadowoloeni z jego występów.
Wąsek jest też stabilny. W porównaniu do Olka Zniszczoła, który potrafi “przeplatać” swoje skoki.
Dokładnie. Paweł jest ustabilizowany. Czasami nie wyjdzie mu jakiś skok w treningu czy serii próbnej, ale to jest taki skok, jak to się mówi na testowanie skoczni. Później Paweł już daje z siebie wszystko. To jest bardzo ważne, że skoki nie są przeplatane złymi i że nie ma takiej różnicy między skokami treningowymi a konkursowymi. Skoki są solidne i na wysokim poziomie.
A Olek? Olek ma problem z timingiem – za wcześnie zaczyna skok na progu. Musi to poprawić i trochę “opóźnić”. Jak Olek poprzestawia ten automatyzm i to chwyci, to też możemy być z niego zadowoleni. Do tej pory te skoki są blisko czołówki w treningach, a później w konkursie jest inaczej. Za wcześnie zaczyna odbicie i ten próg mu “nie oddaje”.
Szturc: Piotrek Żyła ma największe rezerwy
Co możemy powiedzieć o pozostałych Polakach? Dawid Kubacki, Kuba Wolny i Piotrek Żyła spisują się słabiej.
U Dawida widać postęp. Już w Innsbrucku było zauważalne, że coś drgnęło. Trudno mi powiedzieć, czy wcześniej nie słuchał trenera Thurnbichlera, czy nie chciał się przestawić jeśli chodzi o pozycję dojazdową. Natomiast w Innsbrucku było widać, że powoli daje się przekonywać do tej pozycji. Tak jak w tej chwili skoczkowie jadą na rozbiegu, to jest to niesamowicie agresywny dojazd z przodu i kierunek odbicia. Ktoś może jeździć agresywnie z przodu, ale robi to bez nóg. Trzeba jednak czuć ten próg. Dawid ma z tym problem, ale jest na dobrej drodze, aby kroczek po kroczku wyżej się piąć po tej drabince i nie tylko ta trzecia dziesiątka. Stać go na drugą, a nawet pierwszą dziesiątkę w zawodach, jak pewne rzeczy poprawi.
Jeśli chodzi o Kubę Wolnego, to ma dobrą pozycję dojazdową – jest aktywny i agresywny do progu – ale odbicie “leci” mu za bardzo do przodu. Nogi nie zdążają dopchać biodra. Kuba jest ładnie poukładany za progiem, ale brakuje mu metrów i później brakuje go w “30”.
Z Piotrkiem Żyłą jest problem. Pozycja dojazdowa jest niedobra – tak bym to ocenił. Biodro jest za nisko. Piotrek atakuje próg z tyłu do przodu i nogi nie pracują. Wiemy, jaką Piotrek ma dynamikę i nie wykorzystuje tego. To co ma w nogach, wykorzystuje może obecnie w 10 procentach. Myślę, że rezerwy są u Piotrka chyba największe. Musi poprawić pozycję dojazdową, jest za bardzo pospinany. Nie można się odbijać z tyłu do przodu. To jest zaprzeczenie skoków.
Zamieszanie z Thurnbichlerem? “Nie powinny wyjść poza grupę”
Jak Pan odbierał całe zamieszanie związane z Thomasem Thurnbichlerem i niektórymi wypowiedziami naszych skoczków? Zaczęły pojawiać się głosy m.in. o braku zaufania “starszyzny” do szkoleniowca.
Wydaje mi się, że takie rzeczy nie powinny w ogóle wyjść poza grupę i sztab. Takie sprawy załatwia się w gronie sztab i zawodnicy. Tutaj starsi koledzy troszeczkę młodszego trenera chcieli ustawiać, a nie na odwrót. Chcieli tak, jak im pasuje, ale nie tędy droga. Takie coś powinno być wyjaśnione i nie powinno wychodzić na zewnątrz. Niektórzy zawodnicy w mediach zaczęli podważać pracę, a jak widzimy po Pawle Wąsku, który zaufał, są efekty. Ci, którzy nie do końca zaufali zmianom, których Thurnbichler chce, to widać, w którym miejscu są teraz. Myślę, że teraz muszą już coś zrobić ci nasi starsi skoczkowie, aby nie wpaść w większą przepaść. Muszą coś zmienić, a do zmiany jest np. u Piotrka sporo. Jeśli Piotrek uwierzy i zaufa, to możemy liczyć na jego bardzo dobre występy.
Przed nami 1,5 tygodnia przerwy w Pucharze Świata. Pana zdaniem dobrze to wpłynie na skoczków?
Na pewno to jest taka odskocznia od skoków. To jest wskazane, aby wyświeżyć głowę od startów i spokojnie potrenować. Jest 10 dni do kwalifikacji w Zakopanem, a po drodze są mistrzostwa Polski. To też nie będzie za dużo odpoczynku. Ci, co skaczą dobrze, jak choćby Paweł, mogą sobie zrobić przerwę. Natomiast pozostali muszą pracować nad pewnymi zmianami i nie będą mieli za wiele odpoczynku. Będą musieli poświęcić czas na treningi na skoczni czy siłowni.
ZOBACZ TEŻ – Sylwetka Pawła Wąska