HomeExtraPapszun w Legii to duże ryzyko. Ten ruch może zaboleć obie strony

Papszun w Legii to duże ryzyko. Ten ruch może zaboleć obie strony

Źródło: Kanał Sportowy

Aktualizacja:

Legia Warszawa dopięła swego – podpisała kontrakt z Markiem Papszunem. To ruch, który wstrząsnął PKO BP Ekstraklasą. Nie ma tu jednak gwarancji sukcesu. Wręcz przeciwnie – obie strony mogą pożałować tej współpracy.

Marek Papszun

Legia Warszawa (X)

Legia znów jest pogrążona w kryzysie

Przy Łazienkowskiej musiało się zmienić naprawdę dużo, by ostatecznie nie zmieniło się nic. Sytuacja, w której znajduje się klub, bliźniaczo przypomina feralny sezon 2021/22. Pod koniec października Legia żegna trenera, który nie ma pomysłu na to, jak zespół ma wyglądać w ofensywie (cztery lata temu Czesław Michniewicz, teraz Edward Iordanescu). Następnie władze klubu dają szansę szkoleniowcowi, który uczy się fachu na żywym organizmie. Kiedyś był to Marek Gołębiewski, teraz przyszła kolej na Inakiego Astiza. W obu przypadkach eksperyment się nie udał. Widmo spadku zaczęło zaglądać legionistom w oczy – zarówno w sezonie 2021/22, jak i teraz. 

Forma zespołu dostarczona przez Superscore

W listopadzie 2021 roku na kiepskie wyniki Legii zareagował Dariusz Mioduski. W rozmowie z klubowymi mediami zadeklarował, że idzie po Marka Papszuna. Jak się okazało, musiał obejść się smakiem. Na Łazienkowską wrócił Aleksandar Vuković, który uratował klub przed historycznym spadkiem. Cztery lata później właściciel Legii wreszcie dopiął swego.

Rzecz w tym, że zatrudnienie Papszuna to nie pokaz siły, o jakim marzył Mioduski. To pokaz desperacji. Gdyby Papszun rzeczywiście był numerem jeden na liście życzeń Legii, klub z Łazienkowskiej zapewne zgłosiłby się po niego, gdy potrzebny był następca Kosty Runjaicia. Choć 51-latek był wówczas dostępny, Jacek Zieliński postawił na Goncalo Feio. Po tym, jak dyrektor sportowy stracił posadę, długofalowa strategia znów uległa zmianie. 

Krótko mówiąc – jedna koncepcja goni drugą. Powstał absolutny chaos. 

Legioniści musieli dać za wygraną

Saga z udziałem Papszuna to symbol tego, co stało się z Legią w ostatnich latach. Kiedyś legioniści rozdawali karty na polskim rynku. Z łatwością wyciągali gwiazdy ligowych rywali. Inne kluby właściwie nie miały nic do powiedzenia. 

Dziś wszystko się zmieniło. Dariusz Mioduski spotkał na swojej drodze niezwykle twardego gracza, jakim jest Michał Świerczewski. Właściciel Rakowa zbudował potentata, który nie musi klękać przed legionistami. Mógł sobie pozwolić na to, żeby postawić Legii warunek. Dał stołecznej ekipie ultimatum: albo Legia zapłaci za Papszuna, albo Papszun zostaje w Rakowie – przynajmniej do końca rundy jesiennej. 

Choć Świerczewski zapewne nie chciał rozstawać się z Papszunem – zwłaszcza w takich okolicznościach – dziś może czuć się wygranym. Miliarder postawił na swoim. Nie ugiął się nawet wtedy, gdy trener Rakowa zaczął otwarcie mówić o chęci zmiany otoczenia. 

Ostatecznie osiągnął swój cel, bowiem legioniści przywitali następcę Edwarda Iordanescu dopiero w przerwie zimowej. Dla Legii jest to olbrzymi cios, jeśli chodzi o wizerunek klubu. Stało się jasne to, że zespół z Łazienkowskiej już nie dyktuje warunków w PKO BP Ekstraklasie. Te czasy już minęły. 

Choć już od dłuższego czasu widać było, że Inaki Astiz nie radzi sobie w roli trenera, Legia poświęciła ostatnie tygodnie dla Marka Papszuna. Straciła zarówno punkty w lidze, jak i reputację. Rzecz w tym, że trener odchodzący z Rakowa wcale nie musi być zbawcą klubu. Śmiało można postawić tezę, że Papszun tak naprawdę… nie pasuje do Legii. 

Papszun nie jest lekiem na całe zło

Marek Papszun był jednym z architektów wielkiego sukcesu Rakowa Częstochowa. Szkoleniowiec stworzył drużynę, która przeszła od II ligi do tytułu mistrza Polski w siedem lat. Jego „Medaliki” wyróżniały się pressingiem, organizacją taktyczną oraz dobrą grą w defensywie. Jeśli chodzi o pracę Papszuna, można się przyczepić tylko do tego, że za jego kadencji Raków nigdy nie nauczył się gry w roli faworyta. „Medaliki” mają odwieczny problem z drużynami, które stawiają autobus we własnym polu karnym i czekają na kontry. To powinno niepokoić Legię, która często musi grać w ataku pozycyjnym. 

Warto też pochylić się nad kadrą, którą dostanie przyszły szkoleniowiec Legii. Złośliwi powiedzą, że Papszunowi z pewnością spodoba się Mileta Rajović. Problem mogą za to mieć piłkarze, którzy nie pracują w obronie i nie są odpowiedzialni taktycznie. 51-latek nie przepada też za boiskowymi artystami. Jedno jest pewne – skład Legii nie jest skrojony pod potrzeby Papszuna. Może się okazać, że na Łazienkowskiej będzie mieć miejsce kolejna rewolucja – choć jest to ostatnia rzecz, jakiej potrzebuje ten klub. 

Oshee
Oshee

Na przyjściu nowego trenera dużo stracić może legijna młodzież. Oczywiście, w obecnej sytuacji Legia nie może pozwolić sobie na rozwój młodych talentów. Na dłuższą metę warto jednak pamiętać o tym, że Papszun nie ma zbyt dużego zaufania do niedoświadczonych graczy. W ostatnich latach Raków zawsze był blisko końca tabeli czasu gry młodzieżowców. Wyjątek stanowił jedynie sezon 2024/25, w którym „Medaliki” nieoczekiwanie zajęły siódme miejsce w tej klasyfikacji. Wszystko wskazuje zatem na to, że Papszun nie sprawi, że potężna inwestycja w Legia Training Center zacznie się zwracać. 

Oczywiście, Papszun to bardzo dobry szkoleniowiec. Legia nie może jednak liczyć na to, że jego przyjście na Łazienkowską rozwiąże wszystkie problemy klubu. 

Nowy trener ma przed sobą nowe wyzwania

Z perspektywy Marka Papszuna także mogą pojawić się znaki zapytania. Niewiadomą jest przede wszystkim to, jak 51-latek poradzi sobie w zupełnie nowym środowisku. W Częstochowie był wręcz panem i władcą. Wszystko zależało od niego. Jeśli jego współpraca z dyrektorem sportowym nie wyglądała dobrze, to dyrektor sportowy tracił posadę. Jeśli nie podobał mu się jakiś piłkarz, nie było go w klubie. 

Pod Jasną Górą Papszun miał komfort pracy, a także władzę, której mógłby pozazdrościć mu każdy szkoleniowiec. W Legii nawet tak utytułowany trener nie będzie mógł decydować o wszystkim. Co więcej, będzie musiał tracić czas i energię na walkę w gabinetach. To był problem, z którym zmagał się m.in. Goncalo Feio i Kosta Runjaić. Niewykluczone, że dojdzie do starć z Dariuszem Mioduskim i Marcinem Herrą, który przejmie stery od stycznia. Choć mówi się, że w Warszawie trener ma dostać wolną rękę, nie ma żadnej pewności, że tak naprawdę będzie. 

Nowością dla Papszuna będzie też presja, z którą będzie musiał się zmierzyć. Każdy jego ruch będzie dokładnie prześwietlany. Nawet najdrobniejsza wpadka może sprawić, że rozpoczną się spekulacje nt. jego przyszłości. Margines błędu praktycznie nie istnieje – zwłaszcza, że celem Legii jest obecnie utrzymanie w PKO BP Ekstraklasie. 

Co się stanie, jeśli Marek Papszun ugnie się pod ciężarem oczekiwań? Wystarczy spojrzeć na to, jak reagował na pierwsze pytania związane z przenosinami na Łazienkowską. Jeśli prośby o wyjaśnienie głośnej sytuacji potrafiły wyprowadzać go z równowagi, strach pomyśleć, co będzie się działo, gdy już obejmie Legię. Może się okazać, że na jaw wyjdzie nowe oblicze 51-latka. 

Jedni i drudzy mają dużo do stracenia

Nie ma co ukrywać – przejście Papszuna do Legii to jeden z najgorętszych ruchów ostatnich lat, jeśli chodzi o polski rynek trenerski. Polski futbol czekał na taki hit od czasów Adama Nawałki w Lechu Poznań. 

Jest to jednak bardzo dziwna historia. Ciężko znaleźć drugiego szkoleniowca, który zamieniłby rywalizację o tytuł mistrza kraju i grę w fazie pucharowej europejskich rozgrywek na walkę o ligowy byt. Jeśli Papszunowi nie uda się uzdrowić Legii, jego pomnik runie. Nie będzie zapamiętany jako szkoleniowiec, który w niewiarygodnym tempie zbudował nowego hegemona PKO BP Ekstraklasy. Będzie kolejnym trenerem, który odbił się od ekipy z Łazienkowskiej. W takiej sytuacji mógłby zapomnieć m.in. o pracy poza Polską. Zagrożona byłaby też jego pozycja wśród najlepszych szkoleniowców w kraju. 

Obie strony bardzo dużo ryzykują. Papszun może być tym człowiekiem, który przywróci legionistom dawny blask. Jego kadencja może też skończyć się spektakularną katastrofą. Legia może chwalić się tym, że 51-latek zostawił dla niej Raków, lecz tak naprawdę ekipa z Łazienkowskiej znów wyrusza w nieznane. 

Kategorie:

Przeczytaj więcej

Zobacz więcej ›

Ważą się losy utalentowanego Polaka. Prezes klubu Ekstraklasy postawił sprawę jasno!
Tyle Jagiellonia oczekuje za Oskara Pietuszewskiego!
Legia ukarana przez UEFĘ. Oto powód
Papszun w Legii to duże ryzyko. Ten ruch może zaboleć obie strony
To już pewne. Były trener Lecha Poznań dołącza do Legii Warszawa
Co za wieści ws. Arkadiusza Milika! Trener Juventusu potwierdza
MŚ w darcie: Krzysztof Kciuk zaczyna rywalizację. Oto jego sylwetka
„Kradzież w biały dzień” i „szef totalny”. Istny majstersztyk transferowy Jagiellonii
Hiszpanie zachwycają się Szczęsnym! „Kiedy zabiera głos, wszyscy słuchają”
Jagiellonia dała Pululu obietnicę. Spotkała się z odmową