HomeExtraBoston Celtics gotowi do obrony mistrzostwa NBA. To będzie… ostatni taki sezon?

Boston Celtics gotowi do obrony mistrzostwa NBA. To będzie… ostatni taki sezon?

Źródło: własne

Aktualizacja:

Fani Boston Celtics może nie chcą tego teraz słyszeć, ale to może być…. ostatni taki sezon ich zespołu. Mistrzowie najpierw spróbują obronić tytuł, a potem będą musieli odpowiedzieć sobie na kilka ważnych pytań. Wtedy może okazać się, że mistrzowską drużynę trzeba będzie rozbić. Wszystkiemu winne nowe przepisy finansowe w NBA.

Jayson Tatum i Brad Stevens

Jayson Tatum i Brad Stevens (fot. Associated Press / Alamy)

Ogromne wydatki Boston Celtics

Celtowie w czerwcu świętowali powrót na szczyt. W minionym sezonie byli zdecydowanie najlepszą ekipą w NBA. Jak burza przeszli przez fazę zasadniczą, wygrywając 64 spotkania (najwięcej w lidze). Potem w fazie play-off w drodze do tytułu przegrali łącznie tylko trzy mecze. Złośliwi powiedzą, że przecież rywale prawie w każdej serii byli mocno osłabieni, ale Celtics przez większość fazy play-off musieli sobie radzić bez kontuzjowanego Kristapsa Porzingisa. Ostatecznie w świetnym stylu sięgnęli po pierwsze od 2008 roku mistrzostwo.

Latem zarząd postanowił nie zmieniać zbyt wiele. Na nowy sezon wróci aż 13 z 15 zawodników, którzy świętowali mistrzostwo. Z klubem pożegnali się Svi Mykhailiuk oraz Oshae Brissett, a więc dwaj rezerwowi, którzy są do zastąpienia. Nowe kontrakty podpisali za to m.in. Jayson Tatum (rekordowe 314 mln dol. za pięć lat) oraz Derrick White (126 milionów za cztery lata) i Sam Hauser (45 milionów za cztery lata). To łącznie prawie pół miliarda dolarów. I tylko trochę mniej niż łączna wartość nowych umów podpisanych w poprzednim sezonie.

Recydywiści podatkowi

W ciągu ostatnich kilkunastu miesięcy przedłużenia kontraktów parafowali też przecież Jaylen Brown (304 miliony), Jrue Holiday (135 milionów) czy Kristaps Porzingis (96 milionów). Wszystko to sprawiło, że Celtowie do sezonu 2029-30 włącznie już teraz patrzą na wydatki rzędu miliarda dolarów! Żaden inny zespół w historii ligi nie zagwarantował swoim zawodnikom aż tylu pieniędzy w takim czasie. A to tylko kwota samych umów. Pod uwagę należy wziąć bowiem także tzw. podatek od luksusu. I tutaj Celtics też będą niedługo bić rekordy.

W dwóch ostatnich sezonach Celtics zapłacili łącznie 114 milionów w podatku. W przyszłym to będzie kolejnych 66 milionów. A w rozgrywkach 2025-26, według wyliczeń Bobby’ego Marksa z ESPN, kwota ta urośnie już do około 280 milionów. Celtowie nie tylko będą płacić więcej w kontraktach, przez co automatycznie urośnie też ich podatek, ale też zgodnie z ligowymi przepisami będą traktowani jako recydywiści podatkowi. Za każdy dolar nad konkretnymi progami podatkowymi będą więc płacić określoną w umowie zbiorowej wielokrotność.

Pół miliarda dolarów za jeden sezon

W sezonie 2025-26 całkowity koszt utrzymania zespołu może ich wynieść ponad pół miliarda dolarów. Będzie to nowy rekord, a Celtics przekroczą tę magiczną barierę 500 milionów jako pierwsza drużyna w historii ligi. Dla porównania obecny rekord ustanowiony w poprzednim sezonie przez Golden State Warriors wynosi 388 milionów, przy czym już w nadchodzących rozgrywkach wynik ten pobiją Phoenix Suns, którzy zapłacą ponad 430 milionów w kontraktach i podatku. W przypadku Celtów wydaje się jednak oczywiste, że warto taką cenę ponieść.

Na potwierdzenie tego Celtics mają mistrzostwo za minione rozgrywki. Będą też faworytami do tytułu w nowym sezonie. Spróbują jako pierwsi od 2018 roku obronić mistrzostwo. – Za jakiś czas będziemy mierzyć się z trudnymi decyzjami, jednak jesteśmy świadomi tego, że mamy w tej chwili cholernie dobry zespół. Chcemy dać tej drużynie możliwość dalszego osiągania sukcesów. Oni na to zasługują – stwierdził zresztą Brad Stevens, czyli sternik bostońskiego klubu. Problemy jutra, przynajmniej na razie, pozostają problemami jutra.

Lepiej atakować, niż bronić

Celtics skupiają się więc nad tym, co przed nimi. We wtorek jako pierwsza drużyna w lidze (na początku października czeka ich bowiem wylot do Abu Zabi, gdzie zmierzą się z Denver Nuggets w ramach dwóch meczów przedsezonowych) przeprowadzili coroczny dzień dla mediów. Na wiele pytań odpowiadać musieli przede wszystkim liderzy zespołu. Tatum i Brown maglowani byli m.in. o kwestię amerykańskiej reprezentacji. Pierwszy pojechał na igrzyska do Paryża, ale nie pograł tam zbyt wiele. Drugi powołania w ogóle nie dostał. Obaj nie mogli być zadowoleni.

Motywacji do obrony tytułu im więc nie brakuje, choć trener Joe Mazzulla od dłuższego czasu powtarza, że on nie chce mówić o żadnej “obronie”, a zamiast tego zaszczepić w głowach swoich zawodników słowo “atak”. Jego zdaniem tylko w ten sposób Celtics mogą skutecznie walczyć o kolejne mistrzostwo. Przynajmniej do grudnia będą musieli radzić sobie bez Kristapsa Porzingisa, który wraca do gry po kontuzji. Łotysz zapewnił jednak, że rehabilitacja przebiega zgodnie z planem. Bostońska maszyna znów powinna być w stanie dominować nad resztą stawki.

Przeciwnikiem nowe ligowe przepisy

Biorąc pod uwagę to wszystko, można by pisać w kontekście Celtics o możliwym początku dynastii. Ale w obecnych czasach w NBA dynastie nie powstają, bo jest to po prostu mocno utrudnione. Nowe ligowe przepisy, które weszły w życie przed rokiem, narzuciły zresztą dodatkowe ograniczenia dla tych ekip, które wydają najwięcej pieniędzy. Odstraszać ma już nie tylko wysoki podatek, ale też zabieranie kolejnych narzędzi do budowy zespołu. Wydaje się nieuniknione, że za sezon lub maksymalnie dwa dotknie to także klub z Bostonu.

Szczególny strach wywołuje tzw. drugi próg apron. Dlaczego? Jeśli wydatki na kontrakty ten próg przekroczą, to zespół traci pewne możliwości. Straty będą tym większe, jeśli próg ten przekracza się w co najmniej dwóch kolejnych sezonach. Ograniczenia dotyczą podpisywania kontraktów, działań na rynku transferowym oraz wyborów w drafcie (te mogą zostać na przykład “zamrożone” albo automatycznie przesunięte na koniec kolejki naboru), czyli tak naprawdę wszystkiego, co potrzebne jest w NBA do budowy jakościowego składu.

Mistrzowskiej dynastii nie będzie?

Już tego lata widzieliśmy na przykład, jak Denver Nuggets tracą kolejne ważne ogniwo mistrzowskiej drużyny, a Los Angeles Clippers – klub zasilany pieniędzmi Steve’a Ballmera, czyli jednego z najbogatszych ludzi na świecie – odpuszczają Paula George’a, bo boją się właśnie drugiego progu apron. Dla Celtics nie ma więc tak naprawdę większego znaczenia, kto zostaniem nowym większościowym właścicielem. Swój pakiet akcji sprzedaje bowiem rodzina Grousbecków, choć na razie cały proces sprzedaży porusza się dość wolno.

Coraz wyższe wydatki będzie coraz trudniej przełknąć, a coraz więcej ograniczeń będzie coraz większym wyzwaniem dla odpowiedniego konstruowania zespołu. W którymś momencie Celtowie zapewne spróbują więc te wydatki zmniejszyć, ale będzie to równoznaczne z pewnymi poświęceniami. Dlatego fani Celtów powinni przynajmniej cieszyć się, że ich drużyna w czerwcu po 16 latach przerwy zdołała wrócić na szczyt. To miłe wspomnienie powinno nieco ułatwić gorzką realizację, że mistrzowska dynastia może nie być po prostu możliwa.

Kategorie:

Przeczytaj więcej

Zobacz więcej ›

Rodri dostał pytanie o Viniciusa. Roześmiał się
Inter musi zastąpić gwiazdę na mecz z Hellasem! Zieliński może skorzystać
Ancelotti przeczuwał problemy. Zarząd Realu się nie posłuchał
Widzew chce wzmocnić obronę. Ten gracz jest na ich liście
Messi ma nowego trenera. Legenda obejmie Inter Miami
Papszun zabrał głos w sprawie niesłusznego karnego. Tego nie rozumie
Real Madryt ma problem. Mieszkańcy nie wytrzymują. “Tak się nie da żyć”
Jonathan Junior szybko znajdzie klub? Duże zainteresowanie napastnikiem
Neymar wbił Rodriemu szpilkę. Poszło o Viniciusa
Haaland zabrał głos ws. Guardioli! Wielkie słowa Norwega