HomeExtraMichalska-Płotkowiak: Kondycja polskiego wioślarstwa jest kulejąca [WYWIAD]

Michalska-Płotkowiak: Kondycja polskiego wioślarstwa jest kulejąca [WYWIAD]

Źródło: Własne

Aktualizacja:

– Polski sport nie ma szerokiego zaplecza, żeby z niego czerpać – taką diagnozę postawiła brązowa medalistka igrzysk w Londynie Julia Michalska-Płotkowiak. W obszernym wywiadzie dla “Kanału Sportowego” nawiązała w ten sposób do wioślarstwa, które może się rozwinąć tylko dzięki “promowaniu kultu aktywności fizycznej”.

Julia Michalska-Płotkowiak

Action Plus Sports Images / Alamy | Archiwum prywatne

Julia Michalska-Płotkowiak dwukrotnie wystąpiła na igrzyskach olimpijskich – w Pekinie w 2008 roku w jedynce zajęła 6. miejsce, a cztery lata później w Londynie w dwójce podwójnej (wspólnie z Magdaleną Fularczyk) sięgnęła po brązowy medal. Obecnie zasiada w Zarządzie Polskiego Związku Towarzystw Wioślarskich, a na co dzień mieszka w Londynie, gdzie spełnia się również w roli trenerki. Na IO 2024 pracowała jako przedstawiciel komisji zawodniczej World Rowing, czyli Międzynarodowej Federacji Wioślarskiej.

W stolicy Francji polscy wioślarze sięgnęli po jeden krążek – brąz wywalczyła męska czwórka podwójna. Aspiracje były znacznie większe, również jeśli chodzi o liczebność polskich osad, których było zaskakująco mało. Jaki był tego powód? W jakiej kondycji generalnie jest polskie wioślarstwo? Czy problemy związkowe, o których mówiła spora grupa sportowców, dotykają również właśnie wioślarstwa?


Dwukrotnie wystąpiła Pani na igrzyskach olimpijskich. Oglądanie zmagań w Paryżu wywoływało pewne wzruszenie, nostalgię i wzbudzało tęsknotę za olimpijskim klimatem?

W Pekinie miałam tylko jeden dzień żeby pooglądać igrzyska, skupiłam się na wspieraniu moich kolegów z czwórki podwójnej i czwórki bez sternika, którzy zdobyli odpowiedni złoty i srebrny medal, a popołudniu byłam na stadionie. W Londynie zostalam kilka dni na własny koszt, a następnie po krótkim pobycie w Polsce wróciłam na ceremonię zamknięcia. Igrzyska w Paryżu były więc dla mnie zupełnie innym przeżyciem. Obserwowanie zawodników i całego zaplecza, bez którego igrzyska by się nie odbyły, było niesamowitym doświadczeniem. W sumie po raz pierwszy mogłam poczuć atmosferę igrzysk w większym wymiarze.

Biorąc pod uwagę czwórki podwójne, brązowy medal w Paryżu (Barański, Biskup, Czaja, Ziętarski) był pierwszym polskim krążkiem w tej kategorii od 2008 roku – wówczas złoto wywalczyli Wasielewski, Kolbowicz, Jeliński i Korol. Czy uważa Pani, że dziś byłoby to możliwe? Polskie wioślarstwo ma zawodników na olimpijskie złoto?

Oni mają potencjał na złoto. Po pierwsze, wiedzą jak to zrobić, a przede wszystkim mają zaplecze i są to po prostu zawodnicy, którzy mają ogromne apetyty. Ważne, że jest grupa zawodników i trenerów, którzy chcą walczyć o medale olimpijskie i wiedzą, jaka to jest ciężka praca i nie boją się rywalizacji, która w sporcie jest najważniejsza.

Co Pani czuła, oglądając w półfinale dwójek podwójnych w akcji Martynę Radosz i Katarzynę Wełnę? Do czołowej trójki i awansu do finału zabrakło im nieco ponad 1,5 sekundy.

– Wyścig w wykonaniu dziewczyn był jednym z najlepszych który widziałam, na olimpijskim poziomie. Muszę powiedzieć, że rywalizacja we wszystkich konkurencjach stała na kosmicznym poziomie i naprawdę było widać, że nikt tam przypadkowo się nie znalazł. A końcowe miejsce były adekwatne do formy przygotowanej na zawody.

Ostatecznie Radosz i Wełna zakończyły zmagania na 9. miejscu. Jak ta pozycja jest rozpatrywana w świecie wioślarstwa? Względna radość, bo w końcu to 9. lokata na świecie czy jednak spore rozczarowanie?

– Dziewczyny walczyły do samego końca, starczyło na 9. miejsce na świecie. Tak też zostało to zapisane w kartach historii, gdyż konkurencja dwójek podwójnych wagi lekkiej została wycofana z programu igrzysk. Historia zatoczyła koło – Polska po raz pierwszy wystartowała w tej konkurencji w 2000 roku i wówczas Ilona Mokronowska i Elżbieta Kuncewicz zajęły 8. miejsce.

12 lat temu, w parze z Magdaleną Fularczyk sięgała Pani po brązowy medal w Londynie z czasem 7:07,92. W Paryżu brązowe medalistki z Grecji dopłynęły z czasem 6:49,28, czyli o prawie 20 sekund szybciej. To znak, że wioślarstwo tak bardzo poszło do przodu?

– Wioślarstwo to sport na świeżym powietrzu. Warunki mają tu duże znaczenie i często wiemy, że trzeba wziąć poprawkę na porównywanie czasu pomiędzy wyścigami, a co dopiero pomiędzy igrzyskami. Mamy nieoficjalne rekordy świata. Akurat z Magdą pływałyśmy nawet poniżej 6:40 na niektórych Pucharach Świata. Waga lekka potrafi pływać szybko, porównywalnie do ciężkiej, jednak pod wiatr te różnice są już trochę większe. Także czasy na przestrzeni 15 lat, jeśli chodzi o konkurencję dwójki podwójnej, są dość podobne, a nawet minimalnie lepsze, jeśli warunki są sprzyjające.

Od 2000 roku i igrzysk w Sydney za każdym razem wioślarstwo zapewniało nam po co najmniej jednym medalu, również w Paryżu. To znak, że polskie wioślarstwo ma się w dobrej kondycji?

– Pod względem medali, rzeczywiście utrzymujemy się na wysokiej pozycji. Jednak patrząc na liczbę kwalifikacji (tylko 2), to kondycja jest kulejąca. System, w którym pracowaliśmy w obecnych warunkach nie do końca się sprawdza i wiem, że całe środowisko pracuje nad znalezieniem rozwiązania. Nie możemy uciekać od zmian systemowych, gdzie ważne jest dla wszystkich sportów, by zbudować dół piramidy i wprowadzić aktywność fizyczną nie tylko do szkół, ale także do domów, byśmy potem mogli się cieszyć z sukcesów na igrzyskach olimpijskich. Polski sport nie ma po prostu szerokiego zaplecza, żeby z niego czerpać.

Na co dzień mieszka i pracuje Pani w Londynie. Nie rozstała się Pani z wioślarstwem, a zajęła szkoleniem. Jak bardzo zauważalne są różnice pod tym względem w Wielkiej Brytanii i w Polsce?

– Największe różnice w społeczeństwie są w podejściu do aktywności fizycznej, aktywnym spędzaniu czasu na świeżym powietrzu całymi rodzinami bez względu na pogodę czy też poważnym traktowaniu sportu w szkołach i podejściu rodziców. Brakuje chęci i zrozumienia, jak ważna jest aktywność fizyczna.

A jeśli chodzi o aspekty ekonomiczne?

– Różnice na poziomie klubu w Polsce, a sekcji wioślarskiej, np. w prywatniej szkole w Anglii są bardzo duże. Całe finansowanie sportu jest oparte na rodzicach i darowiznach, wsparciu byłych członków i sympatyków wioślarstwa. Kluby muszą sobie finansowo radzić same poprzez pozyskiwanie sponsorów czy gotowych nieść pomoc osób prywatnych i jest to też swego rodzaju tradycja. Często też jest tak, że trzeba się do wioślarstwa zakwalifikować, ponieważ jest ograniczona liczba miejsc. W szkole, w której pracuję nie możemy przyjąć więcej niż 40 dzieci do grupy początkujących, więc niektórzy muszą poczekać na swoją szansę, aż zwolni się miejsce.

W Wielkiej Brytanii zaciąg do wioślarstwa jest większy niż w Polsce? Odpowiedź chyba jest prosta – biorąc pod uwagę całą historię igrzysk, bez podziału na kategorie czy płeć, Brytyjczycy zdobyli 78 medali. Polacy “tylko” 20.

– W Wielkiej Brytanii jest zarejestrowanych 75 tys. osób, które opłacają licencję w związku wioślarskim. Poza tym ogromną rolę odgrywa cała społeczność, byli zawodnicy, amatorzy, mastersi oraz rodzice, którzy właśnie bardzo aktywnie wspierają zawodników. Jest duża płynność byłych zawodników, nawet tych w młodym wieku (18-19 lat), którzy są zaangażowani chociażby jako wolontariusze przed/po szkole, studiach, pracy. Wszystko jest nieodpłatnie, często na zasadzie wdzięczności, że im samym ktoś pomógł. Taka tradycja.

Z pewnością dotarły do Pani słowa niektórych sportowców, którzy jeszcze w trakcie IO 2024 otwarcie mówili o problemach w ich związkach, m.in. kolarskim czy zapaśniczym. Jak to wygląda w przypadku wioślarstwa? Czy i jakie ewentualnie problemy wpływają na rozwój tej dyscypliny w naszym kraju?

– W każdym sporcie, również w wioślarstwie, bardzo ważne jest zaplecze. Nie od dziś wiadomo, że klubom bardzo trudno robić tzw. nabory i pozyskiwać nowych zawodników. Mam nadzieję, że zmiany systemowe, które obejmą konsultacje pomiędzy Ministerstwem Edukacji i Ministerstwem Sportu w towarzystwie ekspertów pozwolą wprowadzić zmiany, które pomogą rozwinąć kult kultury fizycznej w sporcie od przedszkola, aż do igrzysk olimpijskich.

Na igrzyska w Paryżu zakwalifikowały się tylko dwie osady wioślarskie, czyli o cztery mniej niż na IO w Tokio. W czym Pani upatruje przyczynę takiego stanu rzeczy? Szkolenie? Trudniejsze warunki kwalifikacji? Zbyt silna rywalizacja?

– W sporcie dla mnie nie ma czegoś takiego jak zbyt silna rywalizacja. W sporcie właśnie o to chodzi. Jeśli trenujesz, żeby wygrać, to jednym z pewników jest to, że trzeba rywalizować na wysokim poziomie. Nowy zarząd wprowadził przez ostatnie 3 lata wiele zmian. Moim zdaniem jednak przede wszystkim doszło do zmiany warty zawodników i trochę zaburzenia w budowaniu zaplecza, głównie w latach 2016-2020. Doszło też trochę braku czasu i konsekwencji w budowaniu osad w niektórych konkurencjach, choć jest to częste ryzyko wliczone w ten zawód. Teraz bardzo pozytywnie prezentują nam się zawodnicy z kategorii U23 oraz juniorzy, także mam nadzieję, że będą bardzo ambitni i nie będą się bali seniorskiej rywalizacji, by walczyć o igrzyska w Los Angeles.

W październiku ubiegłego roku Marek Kolbowicz, mistrz olimpijski z Pekinu w rozmowie z “Rzeczpospolitą” mówił, że “tylko jedna kwalifikacja na 14 osad, którym rozdano przepustki olimpijskie to znak, że nie dzieje się dobrze”. No właśnie – dlaczego? Czy ta historycznie negatywna dysproporcja nie jest sygnałem ostrzegawczym?

– Oczywiście, jest sygnałem ostrzegawczym i teraz rola całego środowiska żeby się zjednoczyć, rozmawiać i dopingować, aby zmiany, które się czynią przyniosły tylko dobre efekty.

Pojawiły się głosy, że jednym z problemów może być fakt, że jeden trener prowadzi 5-6 osad. Zachodzi więc pewnego rodzaju “rozdrobnienie”. Skąd taki pomysł i jak finalnie go oceniono?

– Z moich informacji – taka sytuacja nie miała miejsca w przygotowaniach do igrzyskach olimpijskich oraz kwalifikacji. W wioślarstwie oczywiście bardzo często może mieć miejsce treningowo taka sytuacja, że trener zdecyduje, że zawodnicy czwórki podwójnej zejdą na trening na jedynki. Wówczas ma cztery osady na wodzie. Ale jest to jeden z elementów treningowych, z resztą bardzo potrzebny i często stosowany na całym świecie.

Choć dopiero co skończyły się igrzyska w Paryżu, pewnie już teraz zaczynają się pewne przygotowania do IO 2028 w Los Angeles. Jakie będą cele medalowe? Ile krążków będziemy mogli się spodziewać?

Mamy teraz olimpiadę i wszystko będzie się klarować z roku na rok oraz do samych kwalifikacji olimpijskich w roku 2027 oraz 2028. Okres 4 lat jest optymalnym, by przygotować solidną kadrę z obecnych zawodników wszystkich kategorii, którzy są gotowi bardzo ciężko pracować, aby spełnić marzeniu o zdobyciu medalu olimpijskiego w Los Angeles. Będą to ciekawe igrzyska też z tego względu, że dystans będzie skrócony z obecnych 2000 m do 1500 m z powodów technicznych i zawody wioślarskie będą rozgrywane przy “Marine Stadium, Long Beach”.

Czy wioślarstwo w Polsce może zyskać na popularności, zwłaszcza wśród młodych osób?

– Wioślarstwo niestety nie jest sportem narodowym w naszym kraju, ale zdecydowanie jest wizytówką olimpijska od siedmiu igrzysk i wierzę, że nie tylko możemy to utrzymać, ale poprawić wynik z ostatnich igrzysk w liczbie medali i zakwalifikowanych osad.

Kategorie:

Przeczytaj więcej

Zobacz więcej ›

Zbigniew Jakubas uderzył w… Wisłę Kraków. Jaśniej się nie da!
Kosta Runjaić czaruje we Włoszech. Z 0:2 do 3:2 i Udinese jest liderem Serie A
Raków będzie miał jeszcze jednego nowego zawodnika? Trwają testy sportowe
Kolejny trener klubu Ekstraklasy może stracić pracę? “Najbliższy mecz będzie kluczowy”
Klub miliardera zgłasza się po Nicolę Zalewskiego. To może być hit!
Reprezentant Polski nagrodzony przez znany klub. Duże wyróżnienie!
Fala krytyki po ogłoszeniu cen biletów na Ligę Konferencji. Kibice Legii wściekli
Wschodząca gwiazda Legii podjęła decyzję? Znamy najnowsze doniesienia
Pod tym względem Kane jest lepszy od Lewandowskiego. Niesamowite osiągnięcie!
Niezwykłe tło sytuacji w meczu Lechia – Radomiak