HomeExtraLuis Palma zdradza, jak go przyjęła szatnia Lecha Poznań. “Pomyślałem: Wow” [WYWIAD]

Luis Palma zdradza, jak go przyjęła szatnia Lecha Poznań. “Pomyślałem: Wow” [WYWIAD]

Źródło: KS

Aktualizacja:

– Wchodzę do szatni, a tam gra latynoska muzyka, sporo regeattonu, piosenki Beéle. Pomyślałem: wow, to się dogadamy – mówi Kanałowi Sportowemu Luis Palma, nowy piłkarz “Kolejorza”.

Luis Palma

Luis Palma
FOT. Kanał Sportowy

Kilka dni temu Lech Poznań wypożyczył z Celtiku Glasgow Luisa Palmę, 27-krotnego reprezentanta Hondurasu. Z tej okazji pojechaliśmy do Poznania, by lepiej poznać 25-letniego skrzydłowego. Palma ma ciekawy życiorys i wiele cennych przemyśleń. Zdradził nam także kulisy szatni “Kolejorza”.

WYWIAD Z LUISEM PALMĄ

Dominik Piechota: Najczęściej nazywają cię „Bicho”, czyli bestia? Chociaż słyszałem też, że najbliżsi mówią „Wika”.

Luis Palma: Bliscy mówią „Wika”, a „Bicho” wzięło się od cieszynek w Hondurasie. Ale to stare czasy i mówimy o przeszłości. Teraz jestem Luis i zaczynamy coś nowego.

Ale to z powodu naśladowania Cristiano Ronaldo?

Tak, robiłem takie cieszynki jak on.

Dzisiaj już trochę męczy cię ta ksywka?

Nie przeszkadza mi, ale wolałbym to już zostawić za sobą i napisać coś swojego, bardziej autentycznego. Ale jak słyszę „Bicho”, to z automatu się obracam i myślę, że chodzi o mnie.

Opowiedz nam na początek, jak wylądowałeś w Poznaniu. Jak do tego doszło i co cię przekonało?

Byłem w domu z rodziną. Typowe gorące popołudnie w mojej rodzinnej miejscowości La Ceiba w Hondurasie. Zadzwonił do mnie agent, że pojawiła się opcja zagrać w Poznaniu. Wysłali mi prezentację o klubie i zacząłem rozmawiać o tym z rodziną. Zobaczyłem to jako szansę, aby wrócić na swój poziom, do jakiego przyzwyczaiłem i na jakim chcę grać. Przekonało mnie, że to mistrz kraju i walczy o grę w Europie. Ta mentalność, aby rozwijać się w europejskich pucharach, jest dla mnie szczególnie ważna. I na razie jestem zadowolony.

Zawsze jest jakiś decydujący czynnik. W tym przypadku to była wizja gry w Lidze Mistrzów czy może bardziej 40 tysięcy kibiców na trybunach?

Powiedziałbym, że klub. Mistrz kraju bardzo zainteresował się moją osobą, bo mogę zapewnić im konkretny poziom i pasuję do konkretnej gry. To mnie przekonało. Teraz tylko się tym cieszyć w Poznaniu. Jestem wdzięczny klubowi.

Przychodzisz, aby być pierwszoplanową postacią? Niektórzy mówią: przychodzi gwiazda z CV, którego nie trzeba specjalnie sprawdzać, bo strzelał gole w Lidze Mistrzów.

Przychodzę tutaj pracować na to, dołożyć moje ziarenko, ale z pewnością siebie, aby zapewnić też kolegom to niewielkie doświadczenie, jakie mam w Champions League. Ten klub może grać o wielkie rzeczy w Europie. Ale trzeba o tym myśleć krok po kroku.

Chcemy przedstawić cię kibicom trochę bardziej. Pochodzisz z La Ceiby, wychowywałeś się na Karaibach, jak wspominasz swoje dzieciństwo i jakie obrazki z tobą pozostały?

La Ceiba to karaibskie miasto, gdzie się urodziłem i wychowałem w Hondurasie. Moje dzieciństwo nie było zbyt kolorowe. Ciężko pracowaliśmy, a moja rodzina dawała mi pełne wsparcie, aby spełnić marzenie, którym żyję aż po dziś.

W dzieciństwie sprzedawałeś warzywa i owoce, pomagając rodzicom?

Tak, tak, to były lata 2009-2011, czyli miałem 10 lat. Nie byłem profesjonalistą. Grałem dla samego grania, bo wtedy, żeby być szczęśliwy, potrzebowałeś tylko piłki. A w wolnym czasie jeździłem z moim ojcem sprzedawać produkty, owoce czy warzywa, ale cieszyłem się tym, bo poznawałem też nowe zakamarki w moim mieście albo piękne okolice. Jestem dumny z tej części życia.

Pracowałeś też, aby zapracować na swoje pierwsze korki?

Na pewno! Ale na to sobie akurat zapracowałem! Pamiętam doskonale, że mama kupiła mi pierwsze oryginalne korki, które kosztowały 3 tysiące lempir… to było na tamte czasy jakieś 150 dolarów! To niesamowicie dużo. Tym bardziej 15 lat temu. Rodzina zawsze oferowała mi wsparcie i za to jestem wdzięczny Bogu, że dziś mogę im to zwrócić.

To prawda, że nie myślałeś o profesjonalizmie? Po prostu grałeś w piłkę, ale powiedzmy, że dar od Boga trochę cię zmusił do zawodowstwa?

Trochę tak. Wiele osób powtarzało mi w dzieciństwie, że mam umiejętności, aby grać zawodowo w piłkę, a kiedy miałem 12-13 lat chciałem grać tylko dla frajdy i rozrywki. Do czasu aż w moim życiu pojawił się trener, którego uważam dziś za członka rodziny. Francisco Pavon, nazywamy go Chico, zmienił u mnie wiele rzeczy i otworzył mi głowę na piłkę. To też oczywiście zasługa innych trenerów w juniorach, ale nie będę wymieniał wszystkich, żeby nikogo nie pominąć. Każdy z nich przyczynił się do mojego rozwoju.

Domyślam się, że czasem było ciężko między wami. To znaczy: ty chciałeś bawić się piłką i strzelać gole, a jednak trener próbował włożyć cię w pewne ramy taktyczne.

Pewnie, że tak. On zawsze mnie ochrzaniał. Ale jeśli trener na ciebie krzyczy, to dlatego, że zależy mu na tobie i chce coś osiągnąć. Dlatego jestem wdzięczny za każdą burę i każdy krzyk w moim kierunku, żeby się rozwijać. Teraz to rozumiem i doceniam. Wtedy miałem 13-14 lat i nie miałem pojęcia, że mogę być w takim miejscu jak teraz. Nie wiedziałem, że stać mnie na spełnienie marzenia, o którym myślałem, oglądając je w telewizji, czyli gra w Lidze Mistrzów i strzelanie w niej goli. Później myślisz: nawet o tym nie śniłem, ale zarazem nie było niemożliwe!

To wkurzenie trenera to interesujący temat. Ty miałeś jedną słynną burę od Jose Luisa Mendilibara w Olympiakosie. Na konferencji prasowej powiedział, że jesteś „leniem”. Wkurzyłeś się czy wiedziałeś, że to jego gra, aby cię zmotywować?

Odebrałem to jako formę motywacji, bo wiem jaką karierę ma trener Mendilibar. Prowadził wielkich graczy i to on dał mi szansę grać w Olympiakosie, czyli największym greckim klubie. Kiedy wspomniał o tym „leniu”, najpierw się śmiałem, chociaż to rozpętało burzę w social mediach. Później mieliśmy szczerą, męską rozmowę i on ma taką formę komunikacji, aby rozbudzić jeszcze bardziej mój potencjał. I po tej sytuacji rzeczywiście strzelałem i miałem świetne mecze. Każdą krytykę możesz odebrać pozytywnie albo negatywnie, ale ja staram się to doceniać. Tamta sytuacja, szczerze mówiąc, mi posłużyła.

A jak wyglądały twoje relacje z Brendanem Rodgersem w Celtiku? Też było dużo takich sytuacji? Bo finalnie nie widział dla ciebie miejsca w swojej drużynie.

To nie tak. Nawet wczoraj rozmawiałem z Bossem i podziękowałem mu, że pozwolił mi pójść na wypożyczenie, aby więcej grać i odbudować się. Ja zawsze życzę drużynie jak najlepiej, bo zawsze dobrze się ze mną obchodzili. To prawda, że w ostatnich miesiącach nie grałem tyle, ile chciałem, ale jestem Celtikowi bardzo wdzięczny i ciągle mam z nimi kontrakt. A co do tych bur od trenera to… było ich zawsze mnóstwo. Kiedy nie graliśmy dobrze w pierwszej połowie, wchodził do szatni w przerwie i robił swoje. Mnie też oczywiście ochrzaniał, ale jak mówiłem, tylko mi to posłużyło.

Na pewno sporo dojrzałeś przez ten czas, ale patrząc spokojnie na twoją karierę, czego potrzebujesz, aby grać jak najlepiej i błyszczeć?

Po prostu minut i ciągłości w grze. Muszę wrócić na poziom, do jakiego przyzwyczaiłem. Nie mogę zadowalać się byle czym, tylko wrócić na świetny poziom, na jakim byłem dwa sezony wcześniej. Nie chcę być tylko dobry, tylko naprawdę znakomity. Przyszedłem tu pracować i pomóc drużynie, a ona mi. Sami niczego nie zdziałamy. Mam nadzieję, że w Poznaniu osiągniemy sukces drużynowy i za tym pójdą indywidualne wyniki. Już nie mogę się doczekać meczów, goli i asyst.

A jakie są pierwsze wrażenie z pracy z Nielsem Frederiksenem? Nie wiem, czy wiesz, ale on też ma ksywkę „Zimny”.

Świetne, świetne. W kontakcie ze mną również bardzo fajnie. Mam do niego bardzo dużo szacunku. Mam nadzieję, że dużo się nauczę od niego i całego sztabu.

Kiedy piłkarz z Hondurasu wyjedzie do Europy, wyobrażam sobie, że jest na ustach całego kraju. Ty masz status jednego z najważniejszych graczy w Hondurasie. Za tym jednak idzie duża presja i wymagania, mam rację?

Tak, zgadza się, bardzo wygórowana presja, ale staram się tym zarządzać najspokojniej, jak się da. Wiem, co muszę robić na reprezentacji. Też muszę być świadomym tego, kiedy rzeczywiście zagrałem słabo, a kiedy zagrałem dobrze. Trzeba dobrze tym zarządzać emocjonalnie. W Europie za to chcemy pozostawić po sobie dobre wrażenie, aby otworzyć szerzej drzwi innym, którzy grają w Hondurasie. Kiedy pytają mnie: „Luis, co myślisz o tym chłopaku z Hondurasu?”, zawsze chcę wystawić jak najlepszą opinię. W Hondurasie mamy naprawdę wiele talentu piłkarskiego, ale potrzebujemy, żeby oni wyjeżdżali błyszczeć w Europie.

Czego im brakuje? Albo co dla ciebie było największym szokiem po wyjeździe?

Pierwszy sezon w Grecji w Arisie Saloniki był szokiem. Przyjechałem z Hondurasu do bardzo wymagającej ligi. Pierwsze 6 miesięcy przyzwyczajałem się do tego. Ale to dało mi wiele, bo wróciłem z zupełnie inną chęcią wygrywania, osiągnięcia jeszcze większego sukcesu. To była wielka zmiana, ale dzień po dniu uczysz się nowego życia, przyzwyczajeń, również innego stylu piłki. Na koniec wszystko siedzi w głowie. Jeśli coś ci nie wychodzi, to nie jest stan na zawsze. Można nad tym pracować i trzeba nauczyć się, jak reagować, aby to zmienić.

U nas w kraju mamy Lewandowskiego, który o kilka długości wyprzedza innych piłkarzy. Jest najlepszy, ale często przez to ma… przerąbane. Krytyka i oczekiwania wobec niego są znacznie większe niż wobec innych. W jakimś stopniu utożsamiasz się z jego sytuacją?

Myślałem, że aż tak się nie rozgadałem, ale cóż… wow, coś w tym jest. Lewandowski gra w Barcelonie, jeśli się nie mylę, jest kapitanem reprezentacji…

Można tak powiedzieć! Zabrali mu opaskę, ale powiedzmy, że nim jest.

Presja na nim będzie zawsze, bo gra dla jednego z najlepszych klubów na świecie. Jest superstrzelcem, jest punktem odniesienia dla Barcelony oraz całej Polski. I trzeba wiedzieć, jak tym zarządzać. A co do mnie… w Hondurasie jest sporo hejtu, ale ja to rozumiem. Jako reprezentacja nie pojechaliśmy na mundial od 2014 roku. Presja jest spora, a na piłkarzach grających w Europie jeszcze większa, bo wracamy do kraju i są oczekiwania, że pokażemy coś więcej. I są uzasadnione. Tylko ludzie widzą to, co mają przed sobą – często nie widzą, co kryje się za nami i za kulisami. Mogę powiedzieć, że znam tę sytuację i czuję tę presję na sobie. Ale nauczyłem się już sobie z nią radzić.

I jak się tego nauczyłeś? Rozmowy z psychologiem czy to kwestia procesu?

To zawsze jest proces. Kiedy wszedłem do Celtiku, bardzo szybko zostawiłem dobre wrażenie. Za tym pojawia się sława i mnóstwo innych rzeczy. I trzeba wiedzieć, jak sobie z tym poradzić. 

Czyli popełniłeś swoje błędy?

Pewnie, też błądziłem i myliłem się jako człowiek, jako piłkarz. Ale zawsze podkreślam, że w pierwszej kolejności jestem człowiekiem, a dopiero później zawodnikiem. Dlatego najpierw trzeba wiedzieć, jak poukładać sobie wszelkie prywatne sprawy w domu. Pracowałem nad tym z psychologiem i teraz znów chętnie wrócę do Daniela. Pomógł mi niesamowicie przez te ostatnie trzy lata, które wywróciły do góry nogami moje życie. Szczególnie, jak radzić sobie z zarządzaniem presją, sławą, byciem na świeczniku. Ta praca z psychologiem nad problemami prywatnymi i zawodowymi jest ważna. Ludzie widzą tylko ten uśmiech na naszej twarzy, ale nikt nie wie, co często dźwigamy, co dzieje się w środku, jakie problemy nas dosięgają. Widzą w nas tylko piłkarzy i zabijają nas, kiedy nie strzelimy gola albo źle podamy piłkę. Ale to bardzo ważne, aby mieć zaufane osoby, które cię wysłuchają i z którymi podzielisz się swoimi emocjami.

Przed tobą ważne miesiące, bo Lech gra o Ligę Mistrzów, a przed Hondurasem sześć meczów, które mogą zabrać was na mistrzostwa świata. Co najbardziej cię „podnieca” w najbliższych miesiącach?

Wszystko. Teraz jestem myślami w Poznaniu, bo mamy mecze, aby awansować do Ligi Mistrzów. To jest marzenie całego sztabu, całego Lecha jako klubu. W kadrze tak samo, bo nie pojechaliśmy na dwa ostatnie mundiale i to dla każdego Honduranina bardzo bolesny temat, bo bardzo chcemy tych mistrzostw świata. Ja chcę czuć się dobrze, rozwijać w grze, a później wnieść ten rytm do reprezentacji. Każdy piłkarz marzy o tym, aby zagrać na tym turnieju.

Wiesz jacy trzej piłkarze z Hondurasu grali przed tobą w Ekstraklasie?

Tak, Osman [Chavez] jeśli się nie mylę. [Romell] Quioto również.

I jeszcze Carlo Costly.

Tak, Carlo Costly.

Znasz ich?

Z Osmanem…

On jest teraz deputowanym?

Tak, jest w kongresie. Niesamowite.

Jest znanym politykiem w Hondurasie?

Sam nie wiem! Ale życzę mu jak najlepiej. Odwiedził nas teraz podczas Złotego Pucharu CONCACAF. Z Quioto jesteśmy kolegami z kadry, bo ciągle w niej gra. A Carlo ostatnio wysłał mi wiadomość, życząc powodzenia w Polsce.

Wniesiesz do Lecha sporo tej karaibskiej radości? Widziałem trochę twoich cieszynek i pięknych goli, ale też występów artystycznych. Jesteś naprawdę niezłym śpiewakiem!

Nie, po prostu uwielbiam być szczęśliwy, tańczyć i śpiewać! Naprawdę staram się cieszyć życiem. W pierwszej kolejności jestem człowiekiem, a później piłkarzem. Chcę cieszyć się moją rodziną, codziennością. A Lech zaskoczył mnie mocno! Wchodzę do szatni, a tam gra latynoska muzyka, sporo regeattonu, piosenki Beéle. Pomyślałem: wow, to się dogadamy. To ważne, aby stworzyć dobrą drużynę, żeby szatnia też była zgrana.

Mam dla ciebie propozycję zakładu. Jeśli strzelisz w Lechu hat-tricka, mogę zaśpiewać w jednym z programów piosenkę z Hondurasu, którą wybierzesz.

Dobra, wchodzę w to!

Masz już jakąś w głowie?

Zastanowię się jeszcze, co mogę ci wybrać, kiedy już strzelę.

Żebyśmy mogli pokazać tę piosenkę w programie. Ale myślę, że to dobry zakład.

Idealnie.

Stawiasz sobie w Lechu jakiś konkretny cel, jeśli chodzi o liczbę goli czy asyst?

Wolę patrzeć na codzienną pracę, krok po kroku. Gole i asysty przyjdą za ciężką pracą, więc na razie muszę pracować nad formą na treningach i dać najlepsze co mam, kiedy przyjdzie mi już grać. Chcę pomóc kolegom, dać też dobrą radę w szatni, bo widzę, że jest tu pełno zdolnej młodzieży i utalentowanych 20-latków. Chcę wnieść swoje małe albo jak kto woli duże doświadczenie z wielkich klubów jak Celtic czy Olympiacos. Teraz czas na pracę, a rezultaty moje i mojej drużyny przyjdą po drodze.

Na pożegnanie jakaś wiadomość do kibiców Lecha?

Wspierajcie nas dalej tak, jak to robicie cały czas. Myślę, że świetne wyniki przyjdą i w tym sezonie razem będziemy mieli wiele powodów do radości.

Kategorie:

Przeczytaj więcej

Zobacz więcej ›

Nieudany debiut Kownackiego w Herthcie Berlin. Grał też Karbownik [WIDEO]
Kapitalny centrostrzał i jeszcze lepszy gol Piaseckiego! ŁKS Łódź gromi beniaminka! [WIDEO]
Cóż za start sezonu Wisły Płock! Lepiej być nie mogło [WIDEO]
Gol sezonu już w sierpniu!? Ależ trafienie w drugiej lidze! [WIDEO]
Raków potwierdził kolejny transfer! Z Dinama Zagrzeb do Częstochowy
ŁKS Łódź ma ofertę za swojego zawodnika! Mozyrko wyjawił szczegóły
Ostra reakcja Gikiewicza na plotki o jego niezadowoleniu. “Bez odbioru”
Zagłębie i Korona wciąż bez zwycięstwa! Dwa gole w trzy minuty i fatalny błąd defensywy [WIDEO]
Wieczysta rozbiła rywala! Ależ wejście do pierwszej ligi [WIDEO]
Z Niepołomic do europejskich pucharów! Media: Bramkarz zasili rywala Legii