HomeExtraLegendarny „scorpion kick”, więzienie i przyjaźń z Pablo Escobarem. Oto Rene Higuita, jakiego nie znacie

Legendarny „scorpion kick”, więzienie i przyjaźń z Pablo Escobarem. Oto Rene Higuita, jakiego nie znacie

Źródło: włąsne

Aktualizacja:

Choć stał na bramce, to strzelał gole. Przyjaźnił się z Pablo Escobarem, siedział w więzieniu i zrewolucjonizował futbol, a i tak wielu kibiców pamięta go po prostu z jednej szalonej interwencji. Poznajcie Rene Higuitę, kolorowego ptaka kolumbijskiej piłki.

Rene Higuita

Rene Higuita
YouTube/Wikipedia

Kolumbijczycy grali towarzysko z Anglikami, gdy nagle kibice zobaczyli coś, co na stałe wpisało się do historii futbolu. René Higuita, bramkarz gości, popisał się tzw. scorpion kickiem, niezwykle efektownie broniąc uderzenie zza pola karnego.

Zapadła cisza. Ludzie próbowali pojąć, co się właściwie wydarzyło. Aż po krótkiej chwili wszyscy wybuchnęli spontanicznym śmiechem i oklaskami – wspominał Simon Pryde, dziennikarz BBC, który był wtedy na trybunach Wembley.

Podobno inspiracją dla Higuity było pewne kolumbijskie dziecko, które próbowało tego triku podczas planu zdjęciowego do jednej z reklam, której twarzą był legendarny bramkarz. Ale jeśli ktoś znał Higuitę, to nie powinien być zbytnio zdziwiony tym, że chciał odtworzyć to unikalne i cholernie trudne zagranie – nie bez powodu nosił ksywkę „Loco”, czyli szalony.

Rene Higuita – bramkarz z przypadku

„Loco” urodził się w 1966 roku w Medellín, mieście Pablo Escobara – najsłynniejszego barona narkotykowego w historii. Ich drogi też się kiedyś przecięły, ale do tego jeszcze wrócimy.

Pochodzę z getta, gdzie wielu się rodzi, ale niewielu otrzyma wychowanie i niewielu ma marzenia – powiedział kiedyś Higuita.

On akurat miał marzenie. Chciał zostać bramkostrzelnym napastnikiem. Mierzył zaledwie 175 cm, więc początkowo w ogóle nie myślał o byciu bramkarzem. Nim stał się przypadkowo, gdy kontuzji doznał bramkarz jego szkolnej drużyny. „Loco” wskoczył między słupki i już pozostał tam na długie lata. Nigdy nie opuściła go jednak dusza napastnika. Choć był bramkarzem, to uwielbiał opuszczać własną szesnastkę, kiwać się z rywalami, a nawet strzelać gole.

Karierę zakończył z 43 bramkami na koncie – większość zdobył z jedenastek, ale zdarzały mu się też piękne trafienia z rzutów wolnych. Najsłynniejsze było to z półfinału Copa Libertadores (odpowiednika Ligi Mistrzów), gdy jego Atlético Nacional pokonało River Plate.

Ostatecznie zespół Higuity poległ w finale, ale kilka lat wcześniej Rene i tak zdobył najważniejszy puchar piłki klubowej Ameryki Południowej. Tu warto otworzyć nawias, bo Higuita dziś to jednen z udziałowców Atletico Nacional.

Sukcesy odnosił też w reprezentacji Kolumbii, gdzie zaliczył 68 spotkań i zdobył trzy bramki. Z kadrą wystąpił na pięciu turniejach Copa América, dwukrotnie zajmując trzecie miejsce, oraz na mundialu w 1990 roku. Tam jednak jego brawura słono kosztowała Kolumbijczyków. Podczas dogrywki 1/8 finału z Kamerunem Higuita stracił piłkę przed polem karnym i ostatecznie to drużyna z Afryki awansowała.

Ale nawet ten błąd nie zmienił faktu, że Higuita zrewolucjonizował grę bramkarzy.

– Jeśli legendarny Argentyńczyk Amadeo Carrizo wymyślił rolę bramkarza-libero, to René Higuita doprowadził ją do perfekcji – pisało „The Athletic”.

Gdyby nie Kolumbijczyk, to dziś pewnie nie podziwialibyśmy bramkarzy w stylu Manuela Neuera czy Edersona, którzy bardzo chętnie opuszczają własne pole karne i biorą czynny udział w rozgrywaniu. W 1992 roku – pośrednio w reakcji na wyczyny Higuity – zmieniono przepisy dotyczące gry bramkarzy. Od tamtej pory golkiperzy nie mogli już łapać piłki podanej przez kolegę z zespołu, przez co mocno ograniczono taktykę gry na czas. Dzięki tej regulacji trenerzy zostali zainspirowani, by bramkarze stali się integralnym elementem drużyny, także biorącym udział w rozgrywaniu – co dziś stało się oczywiste.

Adrian Mierzejewski wspomina Higuitę

Higuita zakończył karierę w 2009 roku, a dwa lata później trafił do Arabii Saudyjskiej, gdzie był trenerem bramkarzy Al Nassr – dzisiejszego zespołu Cristiano Ronaldo. Właśnie w tym klubie spotkał Adriana Mierzejewskiego, byłego reprezentanta Polski, a obecnie dyrektora kadry.

Uśmiech nigdy nie znikał z jego twarzy, a uśmiechał się tak jak Ronaldinho. Z komunikacją nie było jednak najłatwiej, bo René mówił jedynie po hiszpańsku, a ja znam tylko hiszpański w boiskowym kontekście. René liznął tylko trochę angielskiego i arabskiego. W każdym razie śmieliśmy się, że jak René robił trening bramkarzom, to musieli szybko nauczyć się hiszpańskiego – mówi Mierzejewski w rozmowie z Kanałem Sportowym.

To był taki dobry duch zespołu. Często na rozgrzewkach przedmeczowych lubił się popisywać swoim scorpion kickiem. I choć miał już lekki brzuszek, to nadal potrafił go zaprezentować. Kibice często przychodzili wcześniej na stadion, by właśnie zobaczyć sztuczki Higuity – wspomina Mierzejewski.

A czy w trakcie treningów też wskakiwał między słupki? – dopytujemy.

Raczej nie. Co najwyżej po treningach zostawał, jak sobie trenowaliśmy rzuty karne. I lubił deprymować napastników. Trzeba mu oddać, że na 10 karnych – może nie bronił większości – ale na 10 prób siedem razy potrafił wybrać dobry róg. I później tłumaczył, że to można wyczuć po samym rozbiegu piłkarza lub po tym, jak stawia kroki. Czuć było, że to kumaty fachowiec. No i naprawdę niezły technicznie, piłka mu nie przeszkadzała. Potrafił wejść do dziadka” czy do żonglerki na dwa kontakty, to większość graczy była od niego gorsza technicznie. Potrafił też pięknie przymierzyć z rzutu wolnego, co zresztą pokazywał w trakcie kariery – kontynuuje Polak.

W jednym meczu Kolumbijczyk nawet poprowadził Al Nassr, tuż po tym, jak pracę stracił Fabio Cannavaro. Pod jego wodzą Al Nassr zremisowało z Al-Ahli 1:1.

Pamiętam tamten mecz, bo zanotował asystę. Pamiętam też, że René wczuł się wtedy w swoją rolę i przed spotkaniem nawet chwilę porozmawialiśmy w cztery oczy o tym, jak mamy zagrać. Generalnie dobre mam z nim wspomnienia. Poza tym świetnie słuchało się tych wszystkich jego opowieści – o tym, jak znał Pablo Escobara, a nawet Escobarów, bo znał nie tylko słynnego barona narkotykowego, ale także tragicznie zamordowanego piłkarza reprezentacji Kolumbii. I były to prawdziwe, mocne opowieści, a nie jak z Netflixa. Widać, że dobrze ich znał i dobrze znał świat, o którym opowiadał – wspomina Mierzejewski.

Higuita kumplował się nie tylko z Escobarem, ale i z Diego Maradoną, u którego bronił w pożegnalnym meczu. René, tak jak Boski Diego, nie kładł się spać tuż po ostatnim gwizdku.

Gdy w trakcie Azjatyckiej Ligi Mistrzów podróżowaliśmy do innych krajów, np. Indii, to René wszędzie miał znajomych i umiał o siebie zadbać po meczu – puszcza oko Mierzejewski.

Pobyt Higuity w więzieniu

Zresztą na Netflixie jest nawet dokument poświęcony Higucie. René był wyjątkowy, bo w jego życiu jak przez soczewkę można było ujrzeć tamtą Kolumbię, czyli naznaczoną krwawą wojną między kartelami a państwem. A Higuita był ulubieńcem mafijnych bossów.

Kiedyś dziennikarz zapytał mnie, czy przyjaźnię się z Escobarem, to mu przytaknąłem. Nie ma w tym nic dziwnego, to dziennikarze tworzą nagłówki, naprawiając lub atakując nasz kraj. Odwiedziłem Escobara w więzieniu i miał się bardzo dobrze. Zanim został baronem, to był przecież kongresmenem. Poznałem go właśnie podczas jednej z jego kampanii. Tylko ja miałem odwagę powiedzieć, że to mój przyjaciel – wspominał Higuita w dokumencie Netflixa.

Wielu chciało poznać Pablo dla sławy, a René był jego prawdziwym przyjacielem – wspominał po latach Roberto Escobar, brat słynnego przestępcy.

Higuita uchodził za człowieka, na którego zawsze można było liczyć. Korzystali z tego także gangsterzy. Zarówno ci z Medellín, jak i ci z Cali. W 1993 roku ludzie Pablo Escobara mieli porwać córkę Carlosa Moliny, rywala z konkurencyjnego kartelu, i zażądali okupu. Wówczas Molina poprosił Higuitę jako zaufaną osobę o pomoc. Chciał, by René dostarczył pieniądze Escobarowi i odzyskał dziewczynkę. Higuita się zgodził, bo obu dobrze znał. Pojechał na kampus uniwersytetu, gdzie miała czekać na niego porwana dziewczynka.

W międzyczasie musiał studentom rozdać setki autografów. Aż nagle usłyszał: „René, to ja. Zawieź mnie do domu”. René błyskawicznie wskoczył z nią do samochodu i zawiózł ją do Carlosa Moliny, gdzie już trwała huczna impreza z powodu odzyskania córki. Higuita twierdzi, że nie chciał za przysługę żadnych pieniędzy – sama impreza mu wystarczyła. A jednak baron, rywal Escobara, wręczył mu kopertę z 50 tysiącami dolarów i powiedział: „Nie waż się odmówić”.

Uznaliśmy, że to normalne i nie będzie żadnych konsekwencji – tłumaczyła żona Higuity.

Wymiar sprawiedliwości miał jednak inne zdanie. Kilka tygodni po tamtej imprezie prokuratura odezwała się do Higuity. Piłkarz żalił się, że w mediach przedstawiano go jako porywacza, a nie mediatora. A co powiedział wymiar sprawiedliwości?

Higuita nie dostał zarzutu porwania, ale „nielegalnego czerpania korzyści z uwolnienia zakładnika” – i w konsekwencji trafił do więzienia na siedem miesięcy, przez co stracił mundial w 1994 roku. Być może władze tym wyrokiem chciały po prostu docisnąć piłkarza, by ten sprzedał kryjówkę poszukiwanego Escobara. Higuita nie dość, że nie chciał sypać, to jeszcze protestował w areszcie głodówką – przez dwa tygodnie odmawiał jedzenia.

Ostatecznie wyszedł – po siedmiu miesiącach – w styczniu 1994 roku, kilka tygodni po śmierci Escobara. I choć ominął mundial w USA, to i tak został legendą. Nie tylko kolumbijskiej piłki. Bo to jak dziś grają bramkarze, to także zasługa „Loco”.

Oshee
Oshee

Tu znajdziesz inne ciekawe teksty:

Kategorie:

Przeczytaj więcej

Zobacz więcej ›

Celta vs Barca. Co z Polakami? Hiszpanie informują
Messi znów błyszczy. Inter Miami z awansem [WIDEO]
Legendarny „scorpion kick”, więzienie i przyjaźń z Pablo Escobarem. Oto Rene Higuita, jakiego nie znacie
Hiszpanie ogłaszają ws. Lewandowskiego! Ważne wieści przed meczem Barcelony
Celta Vigo – FC Barcelona. Gdzie oglądać mecz? [TRANSMISJA]
Pogoń Szczecin – Jagiellonia Białystok. Gdzie oglądać? [TRANSMISJA]
Kuriozalny samobój w meczu Ekstraklasy! Ważny mecz na dole tabeli [WIDEO]
Koszmarny błąd polskiego bramkarza w meczu z uczestnikiem LM! [WIDEO]
Zmiana trenera nie pomogła Wieczystej. Kolejna porażka! [WIDEO]
Wpadka lidera Premier League! Beniaminek nie dał za wygraną [WIDEO]