Lechia dołuje. Nie tylko sportowo
11 punktów w 17 meczach, 33 bramki stracone – to bilans Lechii Gdańsk po rundzie jesiennej. Do bezpiecznej pozycji w tabeli gdański klub traci już 6 punktów. Sytuacja sportowa jest koszmarna, a czasu na poprawę wyników w zasadzie nie ma. – Mówimy cały czas, że jesteśmy młodym zespołem, ale nie mamy już czasu. Mecz ze Śląskiem będzie arcyważnym meczem. Czas ucieka, a my musimy zacząć zdobywać punkty – mówił na konferencji prasowej po meczu w Katowicach trener Radosław Bella. Problem w tym, że piłkarze i trenerzy co tydzień mówią o konieczności rozpoczęcia punktowania. A efektów brak. Lechia zimę spędzi w strefie spadkowej, a w styczniu rozpocznie walkę o ligowy byt. Potrzebny jest reset. I liczne zmiany. Także personalne.
Głównym problemem Lechii dziś nie jest boisko, choć wiadomo, że wyniki są również istotne. Problem zaczyna się “u góry”. Paolo Urfer miał być wybawieniem Lechii po rządach Adama Mandziary. Szybko okazało się, że Szwajcar wcale nie uratuje Lechii i nie zmieni chaosu, który panuje w środku. Wręcz przeciwnie. Od wielu miesięcy w gdańskim klubie jest sporo problemów finansowych, długi są coraz większe, a zarząd nie ma pomysłu na wybrnięcie z sytuacji. Jest gorzej niż za Adama Mandziary, co słyszymy z ust wielu pracowników klubu. A przebicie byłego właściciela Lechii to swojego rodzaju wyczyn.
Od lipca 2023 roku Lechia nie ma głównego sponsora strategicznego. Z ust najważniejszych ludzi w klubie co chwila pada deklaracja, że zaraz ktoś się znajdzie i ciągle trwają rozmowy. I tak od 1,5 roku. Obecnie za poszukiwanie sponsora odpowiada Alexander Kalwiztki, syn jednego z członków Rady Nadzorczej klubu. Efektów brak. A Lechia potrzebuje pieniędzy jak mało kto. Klubowa kasa jest pusta, a budżet ratują tylko wpływy z Ekstraklasy i Canal+Sport. Gdyby nie te transze piłkarze pewnie nie widzieliby wypłat jeszcze dłużej. Obecnie klub zalega im z jedną wypłatą. Wypłacono także premie za awans do Ekstraklasy. Docelowo tak klub piłkarski nie powinien funkcjonować.
Nie tylko Szymon Grabowski. Kolejni ludzie odchodzą
W ostatnich dniach Lechia zdecydowała się zwolnić trenera Szymona Grabowskiego. Człowieka, który przez 1,5 roku pracował w trudnych warunkach i zdołał doprowadzić Lechię do awansu do Ekstraklasy. Grabowski potrafił zjednać sobie drużynę, kibiców czy nawet lokalnych dziennikarzy. Wszyscy byli jak jedna wielka Biało-Zielona Rodzina. Za swoje oddanie zapłacił “głową”. Najpierw 23 listopada został zawieszony, a 3 dni później oficjalnie zwolniony z klubu.
Od poniedziałku nowym trenerem Lechii jest John Carver, asystent selekcjonera reprezentacji Szkocji i stary dobry znajomy Kevina Blackwella. Anglik będzie łączył pracę w Lechii z pracą w szkockiej federacji, co potwierdzili nam przedstawiciele z Wysp Brytyjskich. – John będzie obecny na marcowym zgrupowaniu kadry. Później wszystko zależy od jego sytuacji kontraktowej w Lechii i tego, czy umowa zostanie przedłużona – przekazano. To kolejne kuriozum. Po pracującym zdalnie szefie przygotowania motoryczno-medycznego Kevinie Paxtonie, Lechia będzie miała teraz trenera, który będzie wyjeżdżał na zgrupowania.
Wracając jednak do Grabowskiego. Nie jest on jedyną osobą, która odeszła lub odejdzie z Lechii. W klubie nie ma już także rzecznika prasowego Michała Szprendałowicza, trenera przygotowania fizycznego Damiana Fosa czy fizjoterapeuty Jordana Warda. Ten ostatni wyjechał do Anglii, bo nie otrzymał regularnych wypłat. Niebawem w Lechii nie będzie także kierownika drużyny Patryka Dittmera. Zakończy on pracę po sobotnim meczu ze Śląskiem. W Lechii spędził ponad dekadę. I choć już kilka razy zapowiadał odejście, teraz rzeczywiście to ma nastąpić. A nie można wykluczyć kolejnych odejść.
Nie widać światełka w tunelu. Grzechy główne Urfera
– Jestem szczęśliwy o zbudowaliśmy coś solidnego i będziemy to kontynuować też w Ekstraklasie – te słowa prezes Paolo Urfer wypowiedział w szatni w Krakowie po wywalczeniu przez Lechię awansu do Ekstraklasy. Miało to miejsce 11 maja 2024 roku, czyli niespełna pół roku temu. Te słowa źle się zestarzały. Dziś słowo solidny absolutnie nie pasuje do Lechii. Co stało się przez te 6 miesięcy z klubem? Lista grzechów władz jest bardzo długa.
Przede wszystkim Paolo Urfer i spółka nie ustabilizował sytuacji finansowej. A to jeden z kluczowych elementów funkcjonowania klubu piłkarskiego. Ponadto nie wzmocnił kadry po awansie do Ekstraklasy. A przecież nie trzeba być geniuszem, aby wiedzieć, że I liga to nie poziom Ekstraklasy i po awansie wzmocnienia są konieczne. Do Lechii latem pozyskano tylko Serheja Buletsę, Szymona Weiraucha, Karla Wendta, Bujara Pllanę, Antona Tsarenkę oraz Tomasza Wójtowicza. Poza pojedynczymi przebłyskami dwóch ostatnich oraz nie najgorsza postawą Szymona Weiraucha w bramce pozostałe transfery to niewypały. A przy kontuzjach Camilo Meny i Tomasa Bobcka kadra Lechii jest nie tylko słaba, ale też nieliczna.
Nie możemy nie wspomnieć o kuriozalnych komunikatach i decyzjach władz. Najpierw miesiąc temu w dziwnym komunikacie deklarowano pełne wsparcie dla Szymona Grabowskiego, a chwilę później zarzucano mu “brak opieki trenerskiej jako takiej”, a później szkoleniowca zwolniono. W międzyczasie na profilu Lechii ukazało się sympatyczne selfie trzech panów – Urfera, Blackwella i Grabowskiego. Była to straszna “pokazówka”. W mediach społecznościowych klubu ukazał się też niedawno artykuł promujący Kevina Blackwella i jeden jego wywiad w brytyjskich mediach. Niewykluczone, że było to ocieplanie wizerunku Anglika, który nie cieszy się zaufaniem kibiców.
Lechia zakończy rundę w sobotę meczem ze Śląskiem Wrocław. Wtedy rozpocznie się zima, która zdaniem wielu może być w Gdańsku bardzo niespokojna.