HomeExtraLatem kosztowali miliony. Ekstraklasa zweryfikowała tych zawodników!

Latem kosztowali miliony. Ekstraklasa zweryfikowała tych zawodników!

Źródło: Kanał Sportowy

Aktualizacja:

Latem w Polsce doszło do kilku znaczących transferów. Kluby odważniej sięgnęły do kieszeni, potrafiąc wydać nawet kilka milionów na jednego zawodnika. Jak ci piłkarze radzą sobie po kilku pierwszych miesiącach w Ekstraklasie?

Rajović Agnero

FOT. PIOTR KUCZA/400mm.pl, FOT. PATRYK PINDRAL / 400MM.PL/NEWSPIX.PL

Wielkie transfery w Ekstraklasie

Letnie okno transferowe w Ekstraklasie było przełomowe w historii polskiej piłki nożnej. Po raz pierwszy kluby tak głęboko sięgnęły po kieszeni. W minionych latach na kibicach wrażenie robiły wydatki rzędu miliona czy półtora miliona euro na jednego zawodnika. W przypadku ostatniego okienka zestawienie pięciu najdrożej kupionych piłkarzy można skompletować wyłącznie z graczy, za których trzeba było zapłacić przynajmniej dwa miliony. Nie można też zapomnieć, że latem pobito ligowy rekord transferowy. Mileta Rajović, za którego Legia wyłożyła aż trzy miliony euro, przez kilka miesięcy był najdroższym piłkarzem w dziejach Ekstraklasy. Teraz jest nim Osman Bukari, który w zimowym okienku kosztował Widzewa ponad pięć milionów.

Niedawno końca dobiegła runda jesienna. Kosztowni zawodnicy mają za sobą już kilka miesięcy gry na polskich boiskach. Jak do tej pory się zaprezentowali? Czy dotychczasowe występy pięciu najdroższych letnich nabytków faktycznie były warte tylu milionów euro?

Mileta Rajović (Legia Warszawa, 3 miliony euro)

To kandydat do miana “antybohatera sezonu”. Przyjście Duńczyka wywołało spore kontrowersje, bo analiza statystyk Rajovicia z poprzednich lat nie skłaniała do wniosku, że ten zawodnik jest wart trzech milionów euro. Co prawda swego czasu zdobył 10 bramek w Championship dla Watfordu, ale dość szybko Anglicy oddali go do Broendby, gdzie mimo strzelenia kolejnych 10 goli, nie zdecydowano się go zatrzymać. Być może z powodu zbyt wysokiej ceny.

W Warszawie nikt nie widział jednak problemu, żeby tak wielką sumę przeznaczyć na zawodnika, który nie wydawał się materiałem na zbawiciela Legii. Stołeczny klub w poprzednich latach potrafił oszczędzać na o wiele ciekawszych zawodnikach. Sztandarowym przykładem z ostatnich miesięcy jest Ianis Hagi. Były gracz m.in. Fiorentiny, Rangers czy Alaves rozmawiał z Legią, ale uznano, że Rumun ma zbyt wygórowane oczekiwania finansowe.

Przy Rajoviciu takich obiekcji nie było. Duńczyk szybko pokazał, że jego umiejętności piłkarskie są co najmniej wątpliwe, z pewnością niewarte trzech milionów euro. Do tej pory w 17 ligowych występach zdobył trzy bramki. Goli mógł strzelić zdecydowanie więcej, ale w bardzo prostych sytuacjach nie potrafił umieścić piłki w siatce. W niedawnym starciu z Piastem Gliwice w akcji sam na sam posłał futbolówkę hen wysoko nad bramkarzem.

Yannick Agnero (Lech Poznań, 2,30 miliona euro)

Kolejny przykład zawodnika, który kosztował wielkie pieniądze i miał być golleadorem, a oczekiwania do tej pory nie zostały spełniony. Po raz kolejny polski klub wydał niemałą sumę na kogoś, kto swoim dotychczasowym CV nie wydawał się zasługiwać na transfer do jednego z najlepszych klubów Ekstraklasy.

Kolejorz przeznaczył ponad dwa miliony euro na zawodnika, który w seniorskiej piłce swój najlepszy sezon, jeśli chodzi o strzelone gole, zakończył z pięcioma trafieniami na koncie. Trzeba dodać, że była to tak naprawdę połowa rozgrywek, bo mowa o edycji 2025 szwedzkiej ligi Allsvenskan. W marcu bieżącego roku Yannick Agnero zaczął tam grać, zdobył pięć bramek, a we wrześniu był już w Poznaniu.

W stolicy Wielkopolski również nie porywa skutecznością. Do tej pory zanotował tylko jedno trafienie ligowe dla Lecha. Można go usprawiedliwiać, że ma dopiero 22 lata, wciąż uczy się ligi, poza tym jest tylko zmiennikiem dla Mikaela Ishaka. Pozostaje jednak pytanie, czy Kolejorz jest klubem takiego kalibru, że może pozwolić sobie na ponad dwumilionowy transfer z nadzieją, że zawodnik, który wcześniej nie zdradzał, że drzemie w nim niesamowity potencjał, w końcu odpali.

Oshee
Oshee

Andi Zeqiri (Widzew Łódź, 2 miliony euro)

Ponoć właściciel Widzewa Robert Dobrzycki i ówczesny dyrektor sportowy Mindaugas Nikolicius specjalnie polecieli do szwajcarskiego Sionu prywatnym samolotem, żeby namówić tego zawodnika do gry w Łodzi. Taka była determinacja RTS-u w kwestii przeprowadzenia niniejszego transferu. Miał wygrać rywalizację o Andiego Zeqiriego z kilkoma bardziej renomowanymi klubami na europejskim rynku. Pozyskał nie tylko byłego gracza Brighton, Augsburga, FC Basel czy Genk, ale też 18-krotnego reprezentanta Szwajcarii.

Na razie jednak trudno zobaczyć w 26-letnim Szwajcarze jakikolwiek przebłysk formy wartej dwa miliony euro. W 11 ligowych występach stać go było tylko na jedno trafienie. O wiele lepiej radzi sobie jego kolega z ataku, Sebastian Bergier, który w 15 spotkaniach strzelił aż dziewięć goli. Różnica między oboma piłkarzami jest taka, że na Zeqiriego trzeba było wydać prawie najwyższą sumę w historii Widzewa, a Polak przyszedł do klubu za darmo.

Widzew wydaje się być na razie placem budowy. Od kilku miesięcy do drużyny co rusz przychodzą nowi zawodnicy. Sezon zaczynał trener Żeljko Sopić, potem zespół przejął Patryk Czubak, a obecnie na ławce zasiada Igor Jovicević. W takich warunkach trudno o ustabilizowanie formy. Zeqiri wciąż nie pokazał kibicom, dlaczego RTS go sprowadził. Znając możliwości finansowe łodzian oraz chęć jak najszybszego wprowadzenia klubu na szczyt, im dłużej Szwajcar każe na siebie czekać, tym gorzej dla niego.

Sam Greenwood (Pogoń Szczecin, 2 miliony euro)

Gdy przychodził do Pogoni pod koniec sierpnia, ogłaszano to jako hit transferowy. W końcu do Ekstraklasy sprowadził się ktoś, kto rozegrał 25 meczów w Premier League i dołożył aż 76 spotkań w Championship. Nie był w tych ligach anonimowy – gol i cztery asysty na poziomie angielskiej ekstraklasy, a także 10 bramek i sześć ostatnich podań na jej zapleczu to godny wynik.

Wydaje się, że w Pogoni nie rozwinął jeszcze w pełni swych skrzydeł, choć daleko mu do rozczarowania. W 10 ligowych występach miał już udział przy czterech golach (dwie bramki i dwie asysty). Przy przeciętnej formie Portowców to ważne i potrzebne liczby. Na koniec rundy jesiennej Anglik został nawet wybrany do jedenastki kolejki. Zwiastuje to, że w Szczecinie mogą mieć z niego jeszcze sporo pożytku.

Niewątpliwie Greenwood to wartość dodana dla Dumy Pomorza, choć na razie trudno przyznać, że jego przyjście było przełomowe dla zespołu, nie mówiąc już w kontekście całej ligi. Jesienią Pogoń przechodziła jednak pewne perturbacje, zmienił się trener, drużyna cały czas szuka swojego miejsca i stylu gry. Teraz dochodzi do tego jeszcze zamieszanie z przyszłością Kamila Grosickiego. W spokojniejszych czasach, a na takie liczą kibice Portowców w kolejnych miesiącach, Greenwood może wyrosnąć na lidera zespołu. Już zademonstrował, że ma ku temu predyspozycje.

Jonatan Braut Brunes (Raków Częstochowa, 2 miliony euro)

Przy tym zawodniku trzeba dopisać gwiazdkę. W letnim okienku transferowym Raków oczywiście wydał dwa miliony euro na transfer definitywny Norwega, ale Brunes już kilkanaście miesięcy wcześniej zasilił szeregi klubu na zasadzie wypożyczenia. Tym sposobem jego adaptacja do warunków Ekstraklasy, aklimatyzacja w Polsce i przystosowanie do stylu gry Medalików przebiegały w znacznie innej atmosferze niż w przypadku wyżej wymienionych piłkarzy.

Brunes po raz pierwszy trafił do Rakowa latem 2024 roku. W swoim pierwszym sezonie gry w Ekstraklasie zdobył 14 bramek. Teraz jest na najlepszej drodze do pobicia tego wyniku. W dotychczasowych 17 występach strzelił 9 goli. Dołożył jeszcze cztery trafienia w europejskich pucharach i trzy w Pucharze Polski. Razem daje to aż 16 bramek.

Nie będzie przesadą stwierdzenie, że Raków ma swoich szeregach jednego z najlepszych napastników w lidze. Nic dziwnego skoro Brunes jest kuzynem Erlinga Haalanda. Pół żartem, pół serio, ale 25-latek jest tak ważnym ogniwem dla Medalików jak jego krewny w Manchesterze City. Między innymi z tego względu Brunes rozgrywa prawdopodobnie swoje ostatnie miesiące w Częstochowie. Nawet jeśli zostanie na rundę wiosenną, latem można spodziewać się transferu. W Rakowie powinni być jednak zadowoleni, bo z pewnością kwota, za jaką odejdzie, przewyższy zainwestowane dwa miliony euro.

Bo wydawać to trzeba umieć

Jaki morał płynie z tej historii? Wydawanie wielkich pieniędzy z głową to taka sama sztuka jak rozsądne operowanie małym budżetem. Pozyskanie zawodnika za dwa miliony euro czy nawet więcej nie gwarantuje jeszcze, że taki gracz odpali w Ekstraklasie, mimo że do niedawna w świadomości fanów krajowego futbolu mogło panować przekonanie, iż duża suma równa się piłkarskiemu kozakowi. Po pierwszych miesiącach kibice drużyn, które latem nie szczędziły pieniędzy na wzmocnienia, w większości przypadków nie wydają się oczarowani zawodnikami, na których wydano wielkie pieniądze. Być może w rundzie wiosennej któryś z nich pokaże, dlaczego kosztował aż tyle. Może dopiero w następnym sezonie zademonstrują pełnię swych możliwości.

Istnieje jednak ryzyko, że drogie zakupy okażą się kompletnym niewypałem. Co wtedy? Czy będzie to nauczka na przyszłość, żeby transferów dokonywać z większą rozwagą i przemyśleniem? Czy wydanie dwóch lub trzech milionów euro na jednego piłkarza będzie już tendencją, a może tylko sporadycznym wyjątkiem?

Polskie kluby znaczą w Europie coraz więcej i powoli uczą się rynku. Świadczy o tym m.in. najnowszy transfer Widzewa Łódź. RTS wydał ponad pięć milionów euro na Osmana Bukariego. To zakup bezprecedensowy w historii Ekstraklasy. Oby za imponującymi kwotami poszły też jakościowe występy nowych zawodników. Rozbić bank na jednego zawodnika to żadna sztuka. Rozbić bank i sprowadzić w ten sposób absolutnie klasowego gracza nie tylko na tle zespołu, ale i całej ligi – to już robota godna genialnego dyrektora sportowego.

Kategorie:

Przeczytaj więcej

Zobacz więcej ›

Latem kosztowali miliony. Ekstraklasa zweryfikowała tych zawodników!
Wreszcie! Atalanta wygrywa, a Zalewski jednym z bohaterów! [WIDEO]
Ależ gol w meczu otwarcia PNA! Kandydat do nagrody Puskasa [WIDEO]
Włosi piszą o Janie Ziółkowskim. Roma może zmienić plany!
Matty Cash skomentował swój błąd z Manchesterem United. Króciutko
Media: nowe wieści ws. Luisa Palmy. Celtic z decyzją!
Rekord Lewandowskiego poważnie zagrożony! Kane idzie jak burza
Reprezentant Polski błysnął ładną asystą. „Joga Bonito” [WIDEO]
Ważne wieści ws. gwiazdy Premier League. Potencjalni rywale Polski mają problem
Lewandowski jednak nie dla Milanu!? Na San Siro ma trafić inny napastnik