HomeExtraJanikowski znowu może zmienić dyscyplinę sportu. “Jestem utalentowany”

Janikowski znowu może zmienić dyscyplinę sportu. “Jestem utalentowany”

Źródło: włąsne

Aktualizacja:

35-letni Damian Janikowski (10-5) to brązowy medalista olimpijski w zapasach, który świetnie odnalazł się w MMA. Już 20 lipca stoczy walkę o pas mistrzowski KSW. W rozmowie z Kanałem Sportowym Janikowski zdradza, że MMA wcale nie musi być jego ostatnią dyscypliną sportową.

Janikowski
FOT. Youtube KSW i Instagram Damiana Janikowskiego

Antoni Partum: Śledzisz Euro 2024?

Damian Janikowski: Nie, kompletnie nie interesuję się piłką.

To co robisz po treningach?

Wolny czas wolę spędzić z rodziną. Lubię też pograć w Call of Duty przez sieć czy obejrzeć dobry serial. Ostatnio odkurzyłem sobie ponownie Vikingów. Świetny serial. A że nie brakuje tam różnych walk i scen bitewnych, to później jestem odpowiednio nakręcony na treningu.

Spotykamy się w klubie Skra Sport, wcześniej trenowałeś przez kilka lat w WCA Fight Club. Co się zmieniło w twoich treningach?

Doszło do rozłamu w WCA, więc wraz z Krzyśkiem Gutowskim, Robertem Joczem i Adamem Grabowski zadomowiliśmy się w klubie Skra Sport, gdzie powstał nowy team o nazwie Nemesis. Moim głównym trenerem jest dziś Krzysiek Gutowski, a pomaga też mi Adam Grabowski. Wcześniej sporo pomógł mi też Bartek Fabiński. Co się zmieniło? Styl i koncepcja treningów. Każdy zawodnik otrzymuje też pisemny plan treningu, gdzie jest dokładny opis tego, na czym zamierzamy się skupić podczas przygotowań. Nie brakuje też różnych nowinek technologicznych, które pomagają nam w analizie rywali.

Krzysiek Gutowski sprawia wrażenie bardzo spokojnego i opanowanego trenera. Potrafi czasem na ciebie krzyknąć?

Potrafi, ale trzeba go wyprowadzić z równowagi. Ze dwa razy udała mi się ta sztuka. A tak poważnie mówiąc, to znamy się już kilka lat i mocno się kolegujemy. Oczywiście, on jest moim trenerem, a ja jego zawodnikiem, ale zarazem jesteśmy kumplami. Zaletą dobrego trenera jest to, że słucha swoich zawodników. A Krzysiek nie tylko słucha, ale i wkłada całe serce w nasze przygotowania. Poświęcam nam bardzo dużo czasu, choć ma przecież swoją rodzinę.

Co go jeszcze wyróżnia?

Ma świetne oko do MMA. Szybko wychwytuje różne rzeczy podczas walk i potrafi jasno przekazać swoje wskazówki. Nie zapominajmy, że sam był kiedyś utytułowanym zawodnikiem w kickboxingu, a przecież ma też doświadczenie w MMA. Niestety kontuzje nieco wyhamowały jego karierę. Wyniki jego zawodników świadczą jednak o tym, że jest bardzo dobrym trenerem.

Pogadajmy teraz o tobie i cofnijmy się do twoich początków, gdy w świetnym stylu wygrałeś pierwsze trzy walki. Przeszła ci wtedy przez głowę myśl, że kiedyś wylądujesz w UFC?

Tak się ułożyły tamte walki i tyle. Nie myślałem wtedy o UFC, bo zawsze przyjmowałem wszystko na spokojnie, z chłodną głową. Nawet gdy pojawiły się w mojej karierze większe pieniądze, hitowe walki i duża rozpoznawalność, to starałem się być pokorny. Od małego wpajano mi do głowy, żeby skrzydła mi nie rosły, bo łatwe jest je później podciąć. Takie wartości jak skromność, pokora i ciężka praca były i wciąż są dla mnie fundamentalne, więc lepsza wypłata i większe zainteresowanie mediów mnie nie zmieniły. Na szczęście. Wiem, że łatwo spaść ze szczytu, więc jak już kiedyś mam spaść, to z godnością i klasą. A nie żeby pajacować za wszelką cenę. Tym bardziej że walka z Michałem Materlą była dla mnie zimny prysznicem.

Żałujesz z perspektywy czasu, że za wcześnie zmierzyłeś się z Materlą?

Absolutnie nie! To było mega cenne doświadczenie. Nagle zrozumiałem, że nie mogę się tak podpalać w klatce i że muszę mądrze rozkładać siły w trakcie starcia. To była cenna lekcja. W pierwszej, drugiej i trzeciej walce wystarczyła moja siła z zapasów i eksplozywność w klatce. Pojedynek z Materlą sprawił, że zacząłem więcej myśleć w klatce, słuchać narożnika, no i mądrzej trenować. Zawsze ciężko zasuwałem na macie, ale nie zawsze musisz się zajeżdżać. Czasem warto nieco odpuścić, bo regeneracja jest kluczowa. Zrozumiałem, że nie da się przeskoczyć pewnych kwestii technicznych w dwa, trzy lata. W MMA jestem siedem lat i dopiero teraz dostanę walkę o pas. Cierpliwość i sumienna praca popłacają.

Teraz zmierzysz się z Pawłem Pawlakiem o pas wagi średniej. Trzy lata temu z nim przegrałeś.

Ta walka nie była jednak taka zła, bo przecież zdarzało mi się przegrywać przed czasem, a z Pawłem wytrwałem pełen dystans. A nawet, co sam Pawlak przyznaje, w trzeciej rundzie przejąłem inicjatywę. Muszę mu jednak oddać, że jest bardzo niewygodnym rywalem i mocno bije, choć może tego nie widać na pierwszy rzut oka. Ale jego największym atutem jest to jego nieustanne kąsanie rywala z dystansu.

No właśnie, Pawlak jest wyjątkowo niewygodnym rywalem. Jak się obronić przed tymi jego ciągłymi kopnięciami frontalnymi?

Nie dawać mu czasu i miejsca na te kopnięcia. Niestety, trzeba trochę ich przyjąć, ale mimo to skrócić dystans, wejść w półdystans i tam poszukać swego szczęścia. Mam od niego lepsze zapasy i mocno bije, więc realnie mogę myśleć o wygraniu.

A może powinieneś poszukać więcej parteru niż w pierwszej walce?

To nie jest tak, że zakładasz sobie walkę w parterze i od razu go wtedy sprowadzasz. MMA polega na tym, żeby wykorzystać to, co możesz zrobić w danej chwili. Nie uważam, że powinienem teraz więcej szukać parteru, ale zarazem, jeśli nadarzy się dobra okazja na sprowadzenie, to obalę Pawła i tyle. Muszę być elastycznym zawodnikiem.

Jeśli odbierzesz mu pas i zostaniesz mistrzem KSW, to spełnisz marzenie?

Nie. To będzie po prostu wypadek przy pracy i tyle. Na pewno będę się bardzo cieszył z wygranej, a w szczególności mój sztab trenerski, ale nie traktuje tego jako marzenia. Myślę, że tym razem nie pociekną mi łzy, jak wtedy, gdy zdobyłem olimpijski medal w zapasach. Moim celem w MMA było dawanie dobrych walk i zarabianie dobrych pieniędzy. Tyle. Żadnej większej filozofii. Całe serce oddałem zapasom. Teraz się tylko bawię, choć to ciężka praca.

Ale chyba nie tak ciężka, jak zapasy?

I tu i tu jest ciężko, ale jednak sport olimpijski wymaga znacznie większych poświęceń. Żeby zdobyć medal na igrzyskach, musisz całe swoje życie poświęcić danej dyscyplinie. Jak przypominam sobie dzieciństwo, to nie integrowałem się zbytnio z moją klasą. Nie jeździłem na wycieczki szkolne. Nie byłem ani na balu gimnazjalnym, ani maturalnym. Miałem kolegów i koleżanki, ale jak oni po szkole chodzili na oranżadę, to ja biegłem do domu po rzeczy na trening. Moim drugim życiem była sala.

W MMA jest trochę inaczej. Niby też cały czas trenujesz, ale znacznie większe obciążenie jest przez 2-3 miesiące przed pojedynkiem, a między walkami, możesz nieco luźniej pracować. To zasadnicza różnica.

Twoją drugą pasją jest jazda na motorze. Jak to się zaczęło?

Od 10 lat jeżdżę na motorze, ale przez większość tego czasu jeździłem raczej na wycieczki, np. poza miasto, żeby zjeść dobrą rybkę i wrócić. Ale bardziej wkręciłem się w motor przez mojego menedżera, i przede wszystkim przyjaciela, Michała Permacha, który kiedyś zawodowo się ścigał.

Ja przez lata unikałem szybkich motocykli, bo jednak mam rodzinę i jestem zawodowym sportowcem. Jednak nawiązałem współpracę z Ducati Polska oraz Ducati Liberty Motors z Piaseczna, więc jeżdżę na wpół sportowym motocyklu, czyli Ducati Streetfighter V4 S.

To motocykl miejski, dlatego nazywa się Streetfighter, ale ma większą moc niż niektóre motocykle torowe. Nadaje się na ulice i na tor. To motocykl do zadań specjalnych. Dzięki Ducati mam możliwość jeżdżenia na różne szkolenia i zawody, gdzie mogę zmierzyć swoją prędkość czy uczę się składania do ostrych zakrętów. Wiesz, kolanem po asfalcie. Złapałem ogromną zajawkę. Nawet po walce, pod koniec lipca, śmigam do Włoch na zawody WDW, czyli World Ducati Week, gdzie będę ambasadorem Ducati. Nie wykluczam, że kiedyś przejdę na motosport.

Kiedyś, czyli kiedy?

Po zakończeniu kariery MMA może się przesiądę na motor w sportowym wydaniu i zacznę się ścigać na zawodach. Ogólnie, po zakończeniu kariery chcę robić wszystko i nic. Cieszę się, że jestem utalentowanym gościem, który nie boi się pracy, więc po zakończeniu sportowej kariery będą miał wiele otwartych drzwi. Może będę trenerem, może biznesmenem, a może właśnie zacznę się ścigać. Nie boję się życia po życiu sportowca.

Przeczytaj więcej

Zobacz więcej ›

Druzgocące wyznanie byłego mistrza świata w skokach. Jego słowa łapią za serce
Paweł Wąsek zabrał głos po mikście! “Skoki sprawiają mi radość”
Norris: Pokazałem, że mogę być mistrzem świata!
PŚ: Polska siódma w Lillehammer. Najlepsi Niemcy
Hamilton najszybszy w Las Vegas! Verstappen z dużymi problemami
Znamy skład reprezentacji Polski na konkurs mikstów w Lillehammer!
Paweł Wąsek i Aleksander Zniszczoł dali sygnał. Dobre skoki w II treningu
Polacy słabo w pierwszym treningu w Lillehammer. Sundal górą
Żona Kamila Stocha: Był już pewny zakończenia kariery
Szokująco słaby wynik Polek na treningu. Dwie z nich zdobyły łącznie 0,1 punktu