35-letni Damian Janikowski trafił do MMA jako medalista olimpijski w zapasach, więc na dzień dobry stał się gwiazdą federacji. Miał piorunujący początek w KSW, efektownie wygrywając trzy walki, ale potem rzucił się na zbyt głęboką wodę (m.in. porażka z Michałem Materlą). Janikowski to wzór sportowca i ciężką pracą dotarł niemal na sam szczyt. Kilka miesięcy temu przewalczył pięć rund w przegranym na punkty starciu mistrzowskim z Pawłem Pawlakiem.
Z kolei Piotr Kuberski ma już 36 lat, ale niedzielni fani MMA usłyszeli o nim niedawno, bo przed KSW walczył w federacji FEN. I właśnie niska popularność też miała znaczenie, dlaczego to nie on walczył w Gliwicach z Mamedem Chalidowem. Kuberski, pogromca Michała Materlii, to świetny stójkowicz, który w swoim CV ma 12 nokautów. W sobotę doczekał się kolejnego imponującego zwycięstwa.
Janikowski poszedł na wymianę i przegrał
Janikowski szybko zdominował zapaśniczo rywala, ale później chciał się sprawdzić w stójce. Nie cofał się, tylko szedł przed siebie. I początkowo dobrze mu to wychodziło, obaj często się trafiali, pachniało nokdaunem. Pod koniec pierwszej rundy rosła przewaga Kuberskiego, ale Janikowski przetrwał do drugiej rundy. Jednak niedługo po gongu częstotliwość ciosów Kuberskiego była zbyt duża dla Janikowskiego.
Po walce Kuberski zaapelował o walkę z Pawłem Pawlakiem, mistrzem KSW.