Stadion Narodowy to dom piłkarskiej reprezentacji Polski. Warszawski obiekt udało się też zapełnić siatkarzom oraz żużlowcom. Próbowali tego dokonać również pięściarze, ale “Narodowa Gala Boksu” okazała się kompletną klapą. Powody do dumy może mieć za to KSW, czołowa federacja MMA w Europie. Jeszcze 20 lat temu KSW organizowało gale na 200-300 osób, a dziś może się pochwalić dwukrotnie zapełnionym Narodowym. Ostatni raz KSW gościło tam w czerwcu 2023 roku, gdy Mamed Chalidow pięknie znokautował Scotta Askhama. Na kolejną walkę na zasadach MMA na Narodowym trzeba było czekać ponad rok, gdy w sierpniu 2024 r. do stolicy zawitało FAME MMA.
Kilka tygodni później, pod koniec października, sytuację skomentował Sławomir Nitras, minister Sportu i Turystyki.
– Stadion Narodowy to miejsce święte, a nie miejsce, gdzie jeden człowiek rozbija drugiemu nos kolanem. To moja prośba do zarządzających stadionem. Taka gala może i jest dochodowa, ale nie o to chodzi. To na pewno nie jest sport, uczciwa i szlachetna rywalizacja. Nie można pozwolić na to, żeby były to wzorce dla młodego pokolenia – stwierdził minister.
Czy ta wypowiedź oznacza, że minister chce ograniczyć dostęp do MMA, a więc dyscypliny, która prężnie się rozwija i pewnie prędzej niż później zawita na igrzyskach olimpijskich? A może po prostu minister miał na myśli gale freakowe, skoro od ponad roku nie było gali KSW na Narodowym? Głos w tej sprawie zabrał Maciej Kawulski, współwłaściciel KSW.
– Nie wiem, czy naszym zadaniem jest przekonywanie ministra sportu, że sporty walki to sport. Jeśli w to nie wierzy, to znaczy, że koledzy z partii przydzielili mu tę zaszczytną funkcję, bo go lubią, a nie dlatego, że zna się na sporcie. Wydaje się, że na tym stanowisku nie trzeba tłumaczyć człowiekowi, czym jest spalony. Ale jeśli trzeba, to może funkcja nie jest właściwie dobrana do umiejętności i kompetencji. Nie chcę nikogo obrażać, ale mam głębokie przekonanie, graniczące wręcz z pewnością, że każdy nowy minister sportu, niezależnie od rozdania politycznego, jest trochę neofitą. Neofitą w tym sensie, że nie zna się na sporcie – powiedział Kawulski na łamach portalu Interia.pl.
FAME MMA odpowiada Nitrasowi
Poprosiliśmy FAME MMA o komentarz ws. słów Nitrasa.
– Każde dotychczasowe wydarzenie mieszanych sztuk walki na PGE Narodowym było sukcesem organizacyjnym, komercyjnym i wizerunkowym. I co istotne wszystkie gale przebiegały w bezpiecznej atmosferze. A co do wypowiedzi Pana Ministra, to specyfiką MMA jest możliwość korzystania z wielu technik z różnych sztuk walki. Dlatego dozwolone są takie właśnie uderzenia. Walki odbywają się jednak pod nadzorem profesjonalnych i wykwalifikowanych sędziów, którzy bezpośrednio w oktagonie dbają o bezpieczeństwo zawodników. W miarę możliwości oczywiście, bo w sposób oczywisty sporty kontaktowe, sporty walki w szczególności, powodują, że zawodnicy są narażeni na różnego rodzaju kontuzje. Nie zapominajmy też, że nad bezpieczeństwem zawodników czuwa cały sztab doświadczonych medyków. Warto zaznaczyć, że organizacje międzynarodowe zrzeszające krajowe federacje MMA prowadzą intensywna starania o włączenie mieszanych sztuk walki do grona dyscyplin olimpijskich – słyszymy z FAME.
Ale tu warto otworzyć nawias, bo choć FAME używa w swej nazwie skrótu “MMA”, to na sierpniowej gali na Narodowym zaledwie jedno starcie z 12 odbyło się na zasadach MMA (zawodnicy walczyli też m.in. na zasadach K1 czy boksu w małych rękawicach).
Choć od słów Nitrasa minęły dwa tygodnie, to wciąż nie dowiedzieliśmy się o żadnych szczegółowych planach Ministerstwa Sportu i Turystyki dotyczących ograniczenia MMA. Postanowiliśmy się skontaktować z Ministerstwem Sportu i Turystyki, by zdradziło nam, jakie konkretne kroki prawne zamierza wykonać, ale w odpowiedzi usłyszeliśmy, że na razie jedynym komunikatem z ich strony jest ten, który przedstawił minister.
– Nikt z Ministerstwa Sportu się z nami bezpośrednio nie kontaktował. Na takie rozmowy z reguły jest się zapraszanym, nie wypada się wpraszać, ale jesteśmy oczywiście otwarci na wszelką współpracę z Administracją Publiczną czy organizacjami pozarządowymi. Jeśli nasze duże doświadczenie i znajomość branży internetowej może w jakikolwiek sposób pomóc w walce z patostreamingiem, to chętnie się zaangażujemy w takie działania – deklaruje chęć współpracy FAME.
Donald Tusk także zabrał głos
Sprawa stała się na tyle medialna, że dotarła nawet do… premiera! – Będę się strzegł przed każdą formą cenzury. Ale nie wykluczam, że jakiś pomysł, który ograniczyłby dostęp dzieci do tego typu widowisk, byłby niezbędny. Nie jestem fanem freak fightów. Mamy wiele takich zdarzeń, nie nazwę ich do końca sportowymi, które promują w sposób taki spektakularny brutalność, wulgarność. To nie jest fajne widowisko – stwierdził Donald Tusk.
– Nasze widowisko, tak jak większość gal sportów walki, jest adresowana do widzów w określonym wieku. Osoby poniżej 16. roku życia mogą się pojawić tylko pod opieką rodzica. Zdajemy sobie sprawę, że nie są to widowiska przeznaczane dla osób małoletnich i ma to swoje odzwierciedlenie w regulaminach naszych gal. Programy promujące galę przeznaczane są również dla widzów powyżej 16. roku życia. Oprócz dotychczas stosowanych wprowadziliśmy dodatkowe, wyraźne oznaczenia oraz komunikaty w trakcie transmisji live – odpowiada FAME na słowa Tuska.
Ktoś wymusił łagodniejszy przekaz?
Dwa tygodnie po słowach Tuska FAME zaczęło promować swoją grudniową galę w łódzkiej Atlas Arenie. I promowało ją tak jak zazwyczaj, czyli na specjalnych konferencjach pokazywanych na Youtube. Tym razem było jednak spokojniej niż zwykle. Oprócz jednej wulgarnej sprzeczki Alana Kwiecińskiego i Amadeusza “Ferrariego” Roślika, trudno byłoby się do czegoś przyczepić. Fani FAME zaczęli narzekać, że była to jedna z najnudniejszych konferencji, bo zabrakło na niej “dymów”.
“To najgorsza konferencja FAME w historii“, “Ale nuda!”, “Co za stypa“, “Zzzzz” – takie komentarze dominowały na czacie.
Wielu internautów stwierdziło, że FAME po prostu musi się teraz pilnować po głośnych słowach polityków. Niektórzy twierdzili, że to Canal + jako partner medialny FAME wymusił na freakowej federacji łagodniejszy przekaz. A jak było w rzeczywistości?
– Canal + jest oficjalnym partnerem transmisji gal FAME, ale nie ma wpływu ani na dobór zawodników, budowę karty walk, ani na przebieg programów promujących galę, w szczególności transmisji na żywo. FAME już dwa lata temu wprowadziło pierwsze samoregulacje i ograniczenia dla zawodników. Wprowadzono kary finansowe za promowanie niewłaściwych zachowań takich jak używanie żargonu więziennego czy mowy nienawiści, dzięki czemu zostały one wyeliminowane. A jak się czasem zdarzy, że ktoś przekroczy granicę, czego nie można przecież przewidzieć, bo to programy na żywo, to taki zawodnik spotka się z surową karą. Każdy przypadek rozpatrywany jest indywidualnie, ale możemy zdradzić, że zawodnik, który złamie nasz regulamin, najczęściej otrzyma karę w postaci np. odjęcia części wynagrodzenia. Przekazujemy wytyczne zawodnikom, znają te wytyczne również osoby prowadzące programy. Niestety programy na żywo rządzą się swoimi prawami. Zdarza się, że mimo tego ktoś zachowa się nieodpowiednio. Wtedy pozostaje nam wyłącznie sankcje post factum. Nie ponosimy odpowiedzialności za zachowania zawodników poza programami realizowanymi przez FAME i stanowczo nie zgadzamy się z zarzutami, że to my nakłaniamy zawodników do kontrowersyjnych zachowań, mających jakoby na celu zdobywanie zasięgów, a potem uzyskanie walki w naszej federacji. Nie mamy wpływu na ich zachowania poza naszym zasięgiem, a jedyne co możemy zrobić, to nie proponować walk osobom naruszającym ogólnie obowiązujące normy moralne i etyczne – słyszymy z FAME MMA.
Najbliższa gali FAME już w sobotę 7 grudnia.