HomeExtra5 wniosków po “nowej” fazie ligowej Ligi Mistrzów. Plusów zdecydowanie więcej niż minusów

5 wniosków po “nowej” fazie ligowej Ligi Mistrzów. Plusów zdecydowanie więcej niż minusów

Źródło: Własne

Aktualizacja:

Za nami faza ligowa nowej, zreformowanej Ligi Mistrzów. W środowy wieczór zwieńczeniem pierwszej części rozgrywek była absolutnie obładowana meczami kolejka, po której emocje opadały bardzo długo. Jak możemy ocenić “nową” twarz rozgrywek? Czy sprawdza się ona lepiej niż poprzedni kształt fazy grupowej?

Liga Mistrzów

ZUMA/SIPAUSA/NEWSPIX.PL

Ostatnia kolejka w końcu jest O COŚ

Ileż to razy w przeszłości zasiadaliśmy do oglądania meczów ostatniej kolejki Ligi Mistrzów, gdy już niemal wszystko było jasne? Po pięciu meczach zazwyczaj najważniejsze rozstrzygnięcia były znane, na czym cierpiał sam poziom spotkań. Emocji było jak na grzybach, ale teraz na szczęście już tak nie było.

W środowej serii meczów “o coś” grało aż 25 z 36 zespołów – czy to awans do 1/16 i 1/8 finału, miejsce w TOP czy też pozycję lidera tabeli ligowej na koniec rozgrywek. Tak naprawdę tylko dwa mecze były pozbawione ładunku emocjonalnego, jeśli chodzi o stawkę (Young Boys – Crvena i Sturm – Lipsk), ale i one mogły się podobać.

Argument ten z pewnością wygra w każdej dyskusji na temat tego, czy zasadnym było zwiększenie liczby zespołów i meczów. Co do zasady, piłkarze z pewnością będą narzekać na dodatkowe obciążenia, ale z punktu widzenia bezstronnych kibiców, układ rozgrywek w ostatniej kolejce dał nam to, na czym powinno najbardziej zależeć – emocje i nieustanne zmiany ostatecznych scenariuszy.

Multum emocji, jeśli chodzi o końcowe rozstrzygnięcia

Choć już w poprzednim formacie Ligi Mistrzów dochodziło do sytuacji, w których faworyci zawodzili i niekiedy odpadali z dalszej gry po fazie grupowej, teraz tego typu sytuacji było jeszcze więcej. Przed środową serią spotkań najwięcej rzecz jasna mówiło się o PSG i Manchesterze City, które tak mocno zawodziły, że niemal pożegnały się z rozgrywkami już po fazie grupowej.

Do praktycznie ostatnich sekund ważył się także skład TOP 8, czyli ekip, które nie będą musiały grać dwumeczu w 1/8 finału. Naturalną koleją rzeczy wydawała się być obecność w tym gronie Realu Madryt czy Bayernu Monachium, ale finalnie do tego nie doszło. Zamiast nich, w czołowej ósemce znalazły się Lille i Aston Villa, o czym zadecydowały małe szczegóły. To kolejny dowód na to, że zmiana formuły rozgrywek zapewniła nam mnóstwo emocji.

Brak kalkulowania i gry na pół gwizdka

Poprzedni format Ligi Mistrzów miał też inną wadę. Wiedząc, kto z kim może grać w 1/8 finału, niektóre zespoły specjalnie “podkładały” się, aby tylko trafić na łatwiejszego/korzystniejszego rywala w kolejnej fazie. Nie dość, że nieco zabijało to samą ideę czystej rywalizacji, to dodatkowo wzbudzało poczucie, że cierpią na tym meczowe emocje. Teraz miejsca na takie kombinowanie już nie ma.

Dobrym przykładem jest Bayern Monachium, który gdyby tylko bardziej się postarał w meczu ze Slovanem Bratysława i wygrał wyższą różnicą goli, miałby łatwiejszą drogę w 1/16 finału. Skorzystały na tym także Club Brugge czy Sporting, które co prawda miały tyle samo punktów do 25. Dinamo Zagrzeb, ale zostały w rozgrywkach właśnie dzięki lepszej różnicy bramek. To tylko pokazuje, że jakiekolwiek kalkulowanie i liczenie na los nie będą się sprawdzać.

Brak “spadków” do Ligi Europy

W poprzednich latach walka w fazie grupowej toczyła się nie tylko o awans do fazy pucharowej Ligi Mistrzów. Dla wielu zespołów interesująca była także trzecia pozycja w grupie, premiująca “spadkiem” do Ligi Europy. Z punktu widzenia niżej notowanych ekip, niekiedy było to lepszym rozwiązaniem, niż niechybne “ciężary” z jednym z europejskich hegemonów w 1/8 finału Ligi Mistrzów. Od tego roku zasada ta już nie obowiązuje.

To kolejny czynnik, który sprawił, że nie było żadnych kalkulacji. Sprawa była jasna – albo dany zespół walczy o zostanie w Lidze Mistrzów (1/16 lub 1/8 finału) albo żegna się z europejskimi pucharami. W ten sposób UEFA wykluczyła również kombinowanie w kontekście wcześniejszych kolejek – od samego początku stawka była bardzo wysoka i nie nastawiona na ewentualną walkę o niższe miejsce w tabeli.

Słabsze zespoły

Przed ostatnią kolejką fazy ligowej dziewięć drużyn nie miało już żadnych szans na walkę o miejsce w TOP 24 i grę w kolejnej fazie. Najsłabsze ekipy tegorocznej edycji rozgrywek mocno więc zawodziły, zwłaszcza jeśli weźmiemy pod uwagę fakt, że znalazł się w tym gronie nie byle kto – chociażby RB Salzburg czy RB Lipsk.

Czy biorąc pod uwagę bilans najsłabszych ekip, można stwierdzić, że miejsce takich drużyn jak Girona, Slovan Bratysława czy Young Boys Berno to raczej LE, a nie LM? Niekoniecznie. W poprzednich edycjach również grały zespoły powszechnie uznawane za słabsze, a mimo to niekiedy potrafiły sprawiać niespodzianki. Dotarcie do fazy ligowej było sukcesem samym w sobie dla tych klubów, a to, jak im poszło – to inna sprawa. Ale na pewno warto mieć takie ekipy w rozgrywkach.

Kategorie:

Przeczytaj więcej

Zobacz więcej ›

Niebywałe! Morata opuści Milan! Zaskakujący kierunek
Górnik Zabrze chce piłkarza Rakowa. W grze też Wisła Kraków!
Stolarczyk wyróżniony przez władze Premier League. Szansa na nagrodę [WIDEO]
Lechia Gdańsk odzyskała licencję, ale wciąż nie może dokonywać transferów. Wyjaśniamy
PZPN nie spełnił prośby Jagiellonii! Znamy termin meczu z Legią w Pucharze Polski
Raków chce się pozbyć tego zawodnika! Zmarnowany talent
Jagiellonia poluje na hit transferowy! Niedawno grał w reprezentacji Polski!
Upadł duży transfer Widzewa! Łodzianie chcą więcej
Lechia Gdańsk z odwieszoną licencją!
Piłkarz szybko odchodzi z Radomiaka. Nie zdążył zadebiutować