Zalewski zadebiutował w pierwszej drużynie Giallorossich wiosną 2021 roku, a kilka miesięcy później na dobre wdarł się do składu. To właśnie obecny sezon jest jednak dla 22-latka zdecydowanie najbardziej zwariowanym spośród tych spędzonych w Wiecznym Mieście.
We wrześniu był odstawiony od drużyny po tym, jak odmówił transferu do Turcji. A gdy wrócił do łask, cała Roma notowała wręcz kompromitujące wyniki. Polak nie pomagał sobie notując poważne błędy, jak choćby podczas listopadowego spotkania z Hellasem Werona.
Gdy w rzymskiej ekipie zrobiło się już naprawdę katastrofalnie i w tabeli osunęła się w okolice strefy spadkowej, władze postanowiły sięgnąć po klubową legendę – Claudio Ranieriego. Ściągnięty z emerytury trener przede wszystkim miał zaprowadzić spokój w rozbitym zespole i suchą stopą przeprowadzić go na metę sezonu, która będzie oznaczała kolejne potężne zmiany.
Ale czy częścią planów Romy na przyszłość w dalszym ciągu będzie Zalewski? Wszystko wskazuje na to, że nie. Po tym, jak wczesną jesienią strony pogodziły się i Polak mógł wrócić do składu wydawało się, że parafuje nowy kontrakt i Giallorossi przynajmniej nie stracą go za darmo. Tymczasem upłynęły kolejne tygodnie, a rzymianie utonęli w morzu innych problemów i kwestia umowy reprezentanta Polski nie była już tak priorytetowa.
W ten sposób znaleźliśmy się u bram nowego roku, który oznacza, że piłkarz pełnoprawnie może negocjować z innymi klubami. Jednocześnie swoją postawą na boisku nie przyczynia się do tego, żeby wywołać w klubie z Rzymu mocną chęć zabiegania o przedłużenie kontraktu. Asysta w niedawnym meczu Ligi Europy z Bragą – wygranym pewnie 3:0 – to zdecydowanie zbyt mało argumentów.
Odkąd zespół prowadzi Ranieri, a zdrowie odzyskali tacy piłkarze jak Stephan El Shaarawy czy Alexis Saelemaekers, w Serie A polski zawodnik otrzymuje tylko szanse w samych końcówkach meczów albo w ogóle przesiaduje pełne 90 minut na ławce rezerwowych.
W niedzielę Roma zagra na Olimpico z Parmą, a na konferencji prasowej przed tym meczem pytanie właśnie o Zalewskiego otrzymał Ranieri. – W tej chwili nie skupiam się na Zalewskim. Jeśli chodzi o odnowienia kontraktów czy kwestie bardziej techniczne, są od tego inni – zaczął Włoch.
Ale po chwili był nieco bardziej wylewny. – Zalewski to zawodnik w mojej kadrze i kiedy widzę nadarzającą się okazję to daję mu grać, bo dla mnie to znakomity piłkarz. Chciałbym go widzieć wolnego od zaprzątania sobie głowy myślami, tak jak wtedy, kiedy gra w swojej reprezentacji – zaznaczył szkoleniowiec Romy.
I chyba właśnie tym trafił w sedno. 22-latek w Romie, a 22-latek w reprezentacji Polski to dwaj inni piłkarze. W kadrze prezentuje się przebojowo, bierze na siebie odpowiedzialność i potrafi rozstrzygnąć losy meczu. W zespole Giallorossich wygląda na przytłoczonego, zestresowanego, wbitego w cień i wybierającego bezpiecznie rozwiązania.
Jasne – zupełnie inaczej jest grać na oczach kibiców, którzy cię doceniają i rozpatrują jako lepsze jutro drużyny, a inaczej, gdy już przy wyczytywaniu składów twoje nazwisko spotyka się z salwą gwizdów. A takie historie Zalewski w Rzymie już przerabiał po tym, jak zespół zakopywał się w dołku, a on podarowywał rywalom gole.
Dwa tygodnie temu „La Gazzetta dello Sport” opublikowała tekst, w którym zaznaczyła, że jeśli nie wydarzy się nic niespodziewanego, to reprezentant Polski nie przedłuży swojego kontraktu z Romą. Bardziej prawdopodobne wydaje się jednak jego odejście latem, po wygaśnięciu umowy, niż w styczniu jeszcze za drobną sumą odstępnego.
A jeśli spełni się właśnie taki scenariusz, jak będzie wyglądała przyszłość utalentowanego kadrowicza? Włoski dziennik zaznacza, że Zalewski chciałby zostać w Italii. Trudno jednak w jego przypadku wyobrazić sobie zaloty największych klubów. Dużo bardziej logiczne wydaje się przejście do jednego z zespołów rywalizujących o niższe lokaty, ale gwarantującego dużo większą przestrzeń do gry.
I luz psychiczny, który wychowanek Giallorossich ma w reprezentacji Polski, a którego tak bardzo brakuje mu na co dzień w klubie.