Najpierw słowo wstępu. We wrześniu 2020 roku Jan Błachowicz został mistrzem UFC kategorii półciężkiej (do 93 kg), gdy znokautował Dominicka Reyesa, a kilka miesięcy później obronił pas w starciu z Israelem Adesanyą, ówczesnym mistrzem dywizji średniej. Następnie ”Cieszyński Książę” stracił mistrzostwo na rzecz Glovera Teixeiry. Polak wypadł blado w tej walce, choć koledzy i trenerzy z WCA Fight Club przekonywali, że Janek jest w świetnej formie.
Być może problem był taki, że nie miał odpowiedniego nastawienia mentalnego przed walką. Podczas poprzedzających ją konferencji prasowych Błachowicz zachwalał rywala, śpiewał mu “sto lat” na urodziny, a nawet wręczył mu cieszyńskie piwo. Nie chodzi o to, że koniecznie musi być zła krew między zawodnikami, ale chyba było po prostu zbyt słodko. Po tamtej walce nawiązał współpracę z Darią Albers, trenerką mentalną, która również odpowiada m.in. za ostatnie sukcesy Mameda Chalidowa. Jej celem jest, by zawodnik wydobył z siebie sto procent potencjału, czyli tzw. peak performance.
– Być może Janek stracił pas, bo nie był odpowiednio zmotywowany przed walką. Po tylu latach i zdobytym wcześniej mistrzostwie, trudno podtrzymać taką samą motywację. Nie zapominajmy też, że po 20 latach walk i ciężkich treningów ciało miało gorsze chwile. W połączeniu ze stresem Janek nie mógł się sam zmobilizować i zaktywować wszystkich funkcji w jego organizmie. Autonomiczny układ nerwowy był bardzo wyczerpany. Przejawiało się to nieregularnym oddechem i niską zmiennością rytmu serca. Oczy też nie działały tak, jak powinny. Posiadał brak motywacji przez zaburzoną fizjologię i zaburzone funkcje poznawcze. Treningi stały się dla niego dużo bardziej wymagające niż powinny – tłumaczyła mi kiedyś Albers na łamach Sport.pl.
Szef UFC zakpił z Błachowicza
Albers dołożyła cegiełkę do wygranej Błachowicza nad Aleksandarem Rakiciem w maju 2022 roku. Kilka miesięcy później Polak zremisował z Magomiedem Ankalajewem, a Dana White nie pozostawił na nich suchej nitki. – Uważam, że walka wieczoru była okropna. Nawet nie wiem, kto wygrał, bo zacząłem przysypiać po trzech rundach – skomentował ich starcie szef UFC.
A dla Błachowicza nie ma nic gorszego niż nudna walka, bo Janek może się obronić przede wszystkim sportem. Poza klatką nie wzbudza wielkich emocji u zagranicznych kibiców, bo jest skromnym zawodnikiem, który unika kontrowersji.
– Pewnie UFC wolałoby, żebym był bardziej rozpoznawalny i wypromowany. Staram się, ale chyba muszę się uchlać i potrącić kobietę w ciąży. Wtedy może bym się wybił wyżej. Ale nie tędy droga. Ja sportowo do tego dojdę – przekonywał kiedyś Błachowicz, wbijając szpilkę Jon Jonesowi, kontrowersyjnej gwieździe UFC. Tu warto otworzyć nawias, bo w ostatnim czasie Błachowicz stał się znacznie bardziej zaczepny w mediach społecznościowych.
Piękny gest Błachowicza
Polak ostatni raz był w klatce UFC wiosną 2023, gdy przegrał na punkty po bardzo wyrównanym pojedynku z Alexem Pereirą, dziś czołową gwiazdą UFC. Od tamtej pory Błachowicz głównie leczył urazy, dzięki czemu znalazł czas, by np. wziąć udział i… wygrać program telewizyjny ”Azja Express”.
– To była dla mnie wymarzona przygoda. Zawsze chciałem tak podróżować i przeżyć te emocje. Przy okazji zrobiłem naprawdę niezłe cardio, bo codziennie trzeba było sporo biegać. Wygrana cieszy moją duszę sportowca. Dodatkowym plusem jest fakt, że mogliśmy ją przeznaczyć na cele charytatywne. Już wiem, że chętnie powtórzę zwiedzanie z plecakami i na stopa. Nawet poza kamerami – mówi Kanałowi Sportowemu Błachowicz.
Błachowicz zapowiada powrót do klatki
Wróćmy jednak do sportu. Błachowicz zapowiedział swój powrót, choć zbyt wielu szczegółów nam nie powiedział.
– Tradycyjnie, dopóki nie będzie nic ogłoszone, nie zdradzam ani terminu walki ani potencjalnego przeciwnika. Mój cel jest niezmienny: chcę wrócić do oktagonu jak najszybciej. Rozmowy trwają. Barki już dawno zoperowane i w pełni sprawne. Wróciłem do regularnych treningów i już niedługo rozpoczynam obóz – powiedział Błachowicz.
Gdy Błachowicz odwiedzał kolejne gabinety lekarskie i budował swoją rozpoznawalność w reality show, to niestety dużo się pozmieniało na szczycie kategorii półciężkiej. Pereira co prawda nadal jest mistrzem, ale za jego plecami doszło do przetasowań. Pierwsze miejsce w rankingu zajmuje Ankalajew, drugi jest Jiri Prochazka, a podium uzupełnia Jamahal Hill. Błachowicz jest czwarty. Polak cały czas podkreśla, że chce się mierzyć jedynie z zawodnikami wyżej, a najchętniej stoczyłby rewanż z Pereirą.
Tyle tylko, że Pereira, albo zmierzy się teraz z Jon Jonesem o pas wagi ciężkiej, albo – co bardziej prawdopodobne – zawalczy z Ankalajewem, broniąc tytułu w półciężkiej. Z kolei Prochazkę czeka rewanż z Hillem. Błachowicz (29-10) nie może więc liczyć teraz na eliminator. 41-latek musi pogodzić się z tym, że niemal na pewno zawalczy z kimś niżej notowanym. To jednak nie znaczy, że czekają go łatwe wyzwania.
Z kim zawalczy Błachowicz?
Spróbujmy się wcielić w rolę matchmakera UFC. Skoro Pereira, Ankalajew, Hill i Prochazka odpadają, to realny wydaje się rewanż z 32-letnim Rakiciem (14-5), który toczył wyrównany bój z Błachowiczem, ale po jednym z kopnięć nabawił się kontuzji kolana w III rundzie. – Moja kość okazała się twardsza i tyle – kwitował wtedy Błachowicz. Następnie Rakić przegrał z Prochazką i Ankalajewem, ale są to zawodnicy z samego szczytu, więc Austriak i tak utrzymał miejsce w TOP 5.
A jeśli nie rewanż z Rakiciciem, to kto?
Ostatnio 45-letni Glover Teixeira (33-9) zaczął przebąkiwać, że chce wrócić do MMA. Brazylijczyk po wygranej z Błachowiczem (29-10), przegrał z Prochazką i Hillem, a następnie zakończył karierę. Jego rewanż z Jankiem byłby ciekawy pod względem sportowym i głośny pod względem marketingowym.
Być może rywalem Błachowicza zostanie Carlos Ulberg. 34-latek z Nowej Zelandii robi furorę w UFC. Jest na fali siedmiu wygranych z rzędu, a amerykańskiej federacji zależy, by budować kolejną gwiazdę w tym regionie świata, bo Israel Adesanya i Alexander Volkanovski najlepsze lata mają prawdopodobnie za sobą.
Wszystkie te trzy zestawienia powinne być atrakcyjne dla Błachowicza, ale zarazem niebezpieczne. Inaczej jednak być nie może, jeśli ”Cieszyński Książę” ponownie chce zostać królem UFC. A że w lutym skończy 42-lata, to nie ma czasu na łatwiejsze walki.