Perfekcyjny Arsenal do przerwy
Jeśli ktoś przed tym spotkaniem zastanawiał się, czy istnieje życie po Rubenie Amorimie, to spotkanie z Arsenalem mogło dać po części pewne odpowiedzi. Zwłaszcza że kibice Sportingu wciąż mieli w pamięci efektowne zwycięstwo nad Manchesterem City Pepa Guradioli w poprzedniej kolejce Ligi Mistrzów.
Jednak od początku spotkania w stolicy Portugalii grała tylko jedna drużyna. I tym razem nie była to ekipa z Lizbony. Arsenal wyglądał, jakby Mikel Arteta przygotował zespół na każdą okoliczność, umiejętnie kontrolując każdą strefę boiska. Strategia hiszpańskiego szkoleniowca szybko przełożyła się na zdobycze bramkowe, ponieważ już w 7. minucie Gabriel Martinelli zamienił podanie Timbera na gola.
Na drugą bramkę nie trzeba było długo czekać. Znakomitym zagraniem Partey uruchomił Sakę, który wystawił piłkę Havertzowi, dzięki czemu Arsenal wyszedł na dwubramkowe prowadzenie. Gospodarze mimo starań o gola kontaktowego, nie potrafili przełamać linię defensywy angielskiej drużyny, a po stałym fragmencie dostali jeszcze jeden cios po rzucie rożnym. Zatem do przerwy Arsenal prowadził aż 3:0.
Pewna wygrana Kanonierów
Z mocnym akcentem gospodarze rozpoczęli drugą część gry, szybko zdobywając gola honorowego po rzucie rożnym. I trzeba powiedzieć, że jeśli za jakiś fragment spotkania Mikel Arteta może być niezadowolony ze swojego zespołu, to pierwszy kwadrans dobitnie to pokazał. Natomiast w 65. minucie Szymon Marciniak wskazał na “wapno”, ponieważ nieodpowiedzialnie w polu karnym zachował się Diomande. Jedenastkę na gola zamienił Saka i Kanonierzy znów prowadzili trzema bramkami.
Gol na 4:1 definitywnie zamknął emocje. Arsenal wrócił do pełnej kontroli, co jakiś czas tylko dopuszczając rywali do sytuacji strzeleckiej. Lizbończycy nie byli sobą, a zwłaszcza ich szwedzki snajper – Viktor Gyokeres. Rozchwytywany napastnik w pierwszej połowie był kompletnie odcięty od podań, a po przerwie brakowało mu spokoju w wykończeniu. Na parę minut przed zakończeniem spotkania, Sporting dobił Leandro Trossard.
Z polskiego punktu widzenia warto dodać, że bez większych kontrowersji mecz poprowadził Szymon Marciniak. Jedyną wątpliwość budzi decyzja o niepokazaniu drugiej żółtej kartki Diomande za faul, który zakończył się rzutem karnym. Natomiast jeśli chodzi o jedynego reprezentanta Polski w kadrze na to spotkanie, no to Jakub Kiwior zameldował się na boisku w 84. minucie za Gabriela. Jako ciekawostkę warto wspomnieć, że całe spotkanie na ławce rezerwowych Sportingu spędził były bramkarz Rakowa Częstochowa – Vladan Kovacević.
Sporting Lizbona – Arsenal 1:5 (0-3)
Gole: 47′ Inacio – 7′ Martinelli, 22′ Havertz, 45+1′ Gabriel, 65′ Saka (karny), 82′ Trossard
Kartki: Diomande – Raya
Wyjściowy skład Sportingu: Israel – St.Juste, Diomande, Inacio – Quenda, Hjumland, Morita, Araujo – Edwards, Gyokeres, Trincao
Wyjściowy skład Arsenalu: Raya – Timber, Saliba, Gabriel, Calafiori – Odegaard, Partey, Rice – Saka, Havertz, Martinelli