HomePiłka nożna9 milionów w ciągu doby. Kibice spłacają długi niemieckich klubów

9 milionów w ciągu doby. Kibice spłacają długi niemieckich klubów

Aktualizacja:

Życie ponad stan i złe zarządzanie środkami już niejeden klub piłkarski wpędziło w długi. Dwie niemieckie ekipy wpadły jednak na to, jak wykaraskać się ze sporych tarapatów finansowych nawet w kilka tygodni. Zobowiązania spłacać będą bowiem… kibice.

Schalke 04

Schalke 04. Fot. Alamy

ZAMKNIĘTE DRZWI DLA INWESTORÓW

Jakkolwiek to brzmi, zadłużanie się klubów piłkarskich jest w piłce zjawiskiem dość powszechnym. Przyczyn takiego stanu rzeczy jest wiele – niektórzy żyją na kredyt, bo liczą, że lada moment zainwestowane ponad możliwości środki zwrócą się na boisku, inni z kolei czerwone słupki w Excelu generują nowo wybudowanymi stadionami lub ośrodkami treningowymi. Niezależnie jednak od powodów i okoliczności ujemne położenie ekonomiczne wiąże ręce i wymaga niezwykle mądrego zarządzania, by wyjść z potrzasku i złapać płynność finansową. Można przy tym stosować wiele sztuczek i liczyć choćby na to, że pewnego dnia do drzwi zapuka inwestor, który położy na biurku walizkę z pieniędzmi i – w zamian za część udziałów – pozwoli wyjść na finansową powierzchnię i pozbyć się debetu.

O tej opcji marzyć mogą kluby z niemal wszystkich krajów – poza Niemcami. Od dawna istnieje tam bowiem zasada 50+1, która – upraszczając – nie pozwala na wejście do klubu zewnętrznego inwestora i przejęcia przez niego pakietu większościowego. Nie ma więc możliwości, by którąś z ekip przejął miliarder mający kaprys, by do Frankfurtu, Duesseldorfu czy Bremy ściągnąć najlepszych piłkarzy świata, trenera z wysokiej półki i w kilka sezonów uczynić jednym z najzamożniejszych ośrodków piłkarskich. Owszem, wyjątki są. To należące do ogromnych konsorcjów Bayer Leverkusen i VfL Wolfsburg, które wymykają się zasadzie, bo przez przedsiębiorstwa – odpowiednio farmaceutyczne i samochodowe – wspierane są od dekad. Ale też TSG Hoffenheim i RB Lipsk. W przypadku tego pierwszego klubu doceniono, że Dietmar Hopp przejął zespół na najniższym poziomie rozgrywkowym w kraju i stopniowo wprowadzał go wyżej – aż do Bundesligi. „Byki” z Saksonii zdołały z kolei obejść przepisy, wykupując licencję maleńkiego SSV Markranstaedt i również przebijając się przez kilka poziomów rozgrywkowych.

Poza tym niemieckie kluby funkcjonują więc w oparciu o to, co zarobią na boisku, z dnia meczowego czy dzięki sponsorom. I choć niemało jest takich, które muszą radzić sobie z zadłużeniem, to nie mają co liczyć na pomoc z zewnątrz. W ostatnim czasie – w pierwszoligowym St. Pauli i drugoligowym Schalke 04 – pojawił się jednak pomysł na to, jak spłacić znaczną część długów.

POMOC MIERZONA SATYSFAKCJĄ

Nie jest żadną tajemnicą, że ogromną rolę w piłce za Odrą pełnią kibice. Szczelnie wypełniają stadiony, mają wpływ na życie codzienne drużyn i decyzje w ich obrębie podejmowane, a ponadto płacą spore pieniądze za bilety, karnety, koszulki i wszystkie inne pamiątki. Niezwykle popularne jest też wykupowanie oficjalnego członkostwa w klubach, co kosztuje na ogół kilkadziesiąt euro rocznie, a w zamian uprawnia choćby do pierwszeństwa w nabywaniu biletów czy korzystania ze zniżek w sklepikach. Dla przykładu: taka Borussia Moenchengladbach w grudniu ubiegłego roku jako siódmy klub w Niemczech osiągnęła granicę 100 tysięcy oficjalnych członków. A każdy z nich co 12 miesięcy płaci za tę przyjemność 60 euro, więc nietrudno policzyć, jaki daje to zarobek w skali roku. A przecież Bayern Monachium może się pochwalić liczbą członków na poziomie 360 tysięcy, Borussia Dortmund 200 tysięcy, a Schalke 186 000. Wpływy do kasy są więc kolosalne.

I właśnie Schalke jest jednym z dwóch klubów – obok wspomnianego już St. Pauli – które zdecydowały się na prekursorski ruch w kwestii finansowania potrzeb klubu. W Gelsenkirchen i Hamburgu uznano bowiem, że zadłużenie, z którym oba zespoły zmagają się od dłuższego czasu i które mocno wiąże ręce, można spłacić właśnie przy pomocy kibiców. W jaki sposób? Ano emitując akcje klubu, które pozwolą chętnemu nabyć „cegiełkę”, będącą w teorii sprzedawaną jako „udział w posiadaniu stadionu”, a w praktyce dająca niewiele materialnych korzyści. Niewiele materialnych – poza satysfakcją z tego że pomogło się klubowi. Dla wielu kibiców z innych krajów może wydawać się to dziwne, dla fanów z Niemiec jest to z kolei zrozumiała sprawa, że jeśli można pomóc swojej ukochanej ekipie, to po prostu jej się pomaga. 

MILIONY OD KIBICÓW

Cel, założenie i mechanizm w przypadku obu klubów są identyczne, różnią się tylko liczby. Żeby więc była jasność:

– St. Pauli ma dług na poziomie 30 milionów euro, a jedna „cegiełka” kosztuje kibica 850 euro;

– Schalke ma dług na poziomie 160 milionów euro, a jedna „cegiełka” kosztuje kibica 325 euro.

„Piraci” z Bundesligi akcje stadionu zaczęli sprzedawać w ubiegłą niedzielę i już po 24 godzinach z okazji skorzystało 6650 osób, co zasiliło konto niemal 9 milionami euro (cegiełek można kupić więcej, a w ich koszt wlicza się też opłaty administracyjne). Szacuje się, że wymarzoną sumę uda się zgromadzić do końca stycznia, choć optymistyczne warianty przewidują też uporanie się z tym do końca roku kalendarzowego. Wówczas zespół z Bundesligi wyszedłby w końcu na zero, nie miał już żadnych długów i mógłby wreszcie rozpocząć wymarzoną rozbudowę ośrodka treningowego, który obecnie nie przystaje do standardów ligi, w której gra drużyna.

Schalke cel ma jeszcze ambitniejszy. Emisja akcji, która wystartuje 1 stycznia, ma docelowo przynieść klubowi aż 50 milionów euro, choć możliwa jest nawet suma 60 milionów. Możliwa – ale to zależy od hojności uczestników i ich liczby. Udział mogą wziąć bowiem wyłącznie oficjalni członkowie, co nie zmienia faktu, że jest ich tak wielu, iż w prosty sposób mogą sprawić, by klub stanął finansowo nogi. Zwłaszcza że równolegle klub intensywnie szuka sponsorów, którzy również chcieliby się zaangażować w ten proces i poszerzyć zebrane zasoby finansowe.

Warto podkreślić to raz jeszcze, by wybrzmiało – w zamian kibice nie otrzymają za wiele. W przypadku Schalke to maleńka makieta stadionu, certyfikat, specjalna przypinka i dozgonna wdzięczność. Ale – jak widać na przykładzie St. Pauli – kibicom to nie przeszkadza. Wręcz satysfakcjonuje ich taka forma wsparcia finansowego klubu, który – w odróżnieniu od zachodnich ekip – nie wspomaga się zagranicznymi inwestorami i nie zaburza wewnętrznego ładu. Kto wie, być może jesteśmy więc świadkami rodzącego się większego trendu, który wykorzystają też w innych niemieckich miastach.

Kategorie:

Przeczytaj więcej

Zobacz więcej ›

Policja ostrzega kibiców Chelsea przed “niebezpiecznymi chuliganami”
Kacper Urbański pojedzie na Euro U21? “Na liście są też inni z pierwszej kadry”
Zieliński może stracić rywala! Napoli jest zdeterminowane, aby dopiąć transfer!
Hannover podjął decyzję ws. Wdowika. To było do przewidzenia
Ogromne zainteresowanie biletami na finał Pucharu Polski. Padły serwery
Gigantyczna kasa w grze. Legia i Jagiellonia powalczą o miliony
Kolejny gigant chce Pululu! Lista zainteresowanych coraz dłuższa
Messi bohaterem Interu Miami. Piękny gol na wagę awansu [WIDEO]
Rodzinny wywiad po meczu z PSG. Matty Cash rozmawiał z… siostrą [WIDEO]
“Żałosny najemnik”. Kibice BVB przejechali się po Lewandowskim