Sędziowski skandal na FEN 57
Sobotnia gala FEN 57 w Piotrkowie Trybunalskim była naprawdę ciekawym i pasjonującym widowiskiem. Wydarzenie mogło spodobać się nie tylko zagorzałym fanom MMA, ale także i tym, którzy na co dzień nie śledzą aż tak wnikliwie sportów walki. Cieniem na dobrym wydarzeniu kładą się jednak spore kontrowersje dotyczące pracy sędziów.
Największą z nich jest to, co zrobił arbiter klatkowy podczas boju Patryka Grabowskiego z Willyanedsonem Paivą. Brazylijczyk zaskoczył swojego rywala i trzymając go w parterze plecami do siatki postawił na niekonwencjonalne zagranie, czyli założenie balachy na kolano. Na twarzy Polaka pojawił się wyraźny grymas bólu, co zostało skwitowane trzema klepnięciami w plecy Paivy. Sędzia nie uznał tego jednak za poddanie i nie przerwał walki, a dopiero po zakończeniu rundy skorzystał z systemu wideo weryfikacji i zakończył pojedynek.
Werdykt mógł zostać zmieniony
Po skonsultowaniu swojej decyzji z VAR sędzia wskazał więc zwycięstwo Paivy. To jednak nie zamknęło tematu tego pojedynku, który był później szeroko komentowany. Błąd arbitra mógł nie tylko sprawić, że Paiva nie wygrałby walki, ale mógł za sobą nieść dużo poważniejsze konsekwencje, gdyby na przykład noga Grabowskiego została w tej sytuacji uszkodzona.
Menadżer Polaka, Artur Ostaszewski, w niedzielę zdradził, że wraz ze swoim zawodnikiem otrzymali możliwość zmiany werdyktu walki na no contest, czyli unieważnienie rezultatu odniesionego w oktagonie. Ostaszewski w krótkich słowach zapowiedział jednak, że z tej furtki on i Grabowski nie skorzystają, co nie dziwi, choćby po tym, że sam piotrkowianin przyznał się po walce do odklepania pojedynku.