The Social (Media) One
Filmiki, jakie wrzuca na socjale Borussia Moennchengladbach, nie pozostawiają żadnych wątpliwości. Tim Kleindienst znakomicie wkomponował się w nową drużynę i z miejsca przejął w niej wiodącą rolę. Jest głośny, wszędzie go pełno, stara się mieć jak najlepszy kontakt z każdym. Słowem, czynem, gestem czy uśmiechem jest w stanie wesprzeć każdego kolegę z zespołu. To taki typ, którego nie sposób nie lubić. Jednocześnie znakomicie wypada w mediach. Jego występ w kultowym Sport Studio w ZDF-ie został w Niemczech znakomicie przyjęty. Ale kiedy trzeba, potrafi też walnąć prawdą między oczy. Są piłkarze czy trenerzy, którzy po porażkach potrafią kibica jeszcze bardziej rozsierdzić. A Tim Kleindienst jest jak balsam na poharataną, kibicowską duszę. Bez ogródek mówi, jak jest i co go wkurza. Nie ucieka się do wygładzonych formułek. Słuchając i patrząc na to, co i jak mówi, po prostu mu wierzysz. Masz poczucie, że zrobił absolutnie wszystko, co mógł i w następnym meczu postara się zrobić jeszcze więcej, by tym razem wygrać. I odczuwasz swoistą ulgę.
Opóźniony transfer
Do Borussii mógł trafić już rok temu, tuż po awansie do 1. Bundesligi, ale w Heidenheim uznano wtedy, że jego wartość sportowa jest zbyt ważna dla klubu i zablokowano ofertę z Gladbach. Ale co się odwlecze, to nie uciecze. Roland Virkus zapłacił za Kleindiensta tego lata 7 mln € i mimo iż przeprowadził ten transfer „na kredyt” (licząc, że zarobi na niego później, sprzedając Manu Kone) zrobił chyba swój najlepszy ruch w roli dyrektora sportowego Borussii. Ściągnął do drużyny nie tylko mentalnego lidera, jakiego w Gladbach w ostatnim czasie bardzo brakowało, ale także świetnego i niezawodnego snajpera, który od 6 sezonów strzela gole z dużą regularnością. W 104 meczach dla Heidenheim w 2. Bundeslidze strzelił 60 goli i dorzucił do nich 15 asyst. Średnio w meczu notował więc 0,72 udziału przy golu lub mówiąc inaczej – średnio w trzech meczów miał udział przy dwóch golach. W 1. Bundeslidze ten wskaźnik poszedł nieco w dół, ale nadal jest bardzo przyzwoity. W 43 meczach strzelił 18 goli i dorzucił do nich 9 asyst, co oznacza, że co mecz notuje średnio 0,62 udziału przy golu, przy czym w barwach Borussii wskaźnik ten wynosi równe 1,0, a więc tendencja jest wzrostowa. Kleindienst to prawdziwa polisa na życie, nie tylko dla drużyny, ale przede wszystkim dla samego Virkusa i Gerardo Seoane, którzy od dłuższego czasu są mocno krytykowani przez kibiców i media. Gole Kleindiensta i jego postawa pozwalają utrzymywać w ryzach nastroje wokół klubu.
Boiskowy harpagan
A propos dorobku w Gladbach – 10 meczów, 6 goli i 4 asysty, to bilans wręcz znakomity. Na ten moment tylko Harry Kane i Omar Marmoush są od niego bardziej efektywni, ale oni zaginają w tym sezonie bundesligową czasoprzestrzeń i są wyjęci spoza wszelkiej konkurencji. Ale liczby, choć w tym przypadku mówią wiele, nie pokazują wszystkiego. Kleindienst to boiskowy harpagan, piłkarz bardzo niewygodny dla obrońców przeciwnika. Nie stroni od twardej gry i fauli (grając jako „dziewiątka”, jest na ten moment najczęściej faulującym piłkarzem w lidze). Jest tym, który daje drużynie sygnał do pressingu, który biega wręcz do upadłego (drugi w lidze pod względem intensywnych biegów i trzeci pod względem liczby wykonanych sprintów) między obrońcami przeciwnika. Kleindienst lubi boiskową harówkę, kiedy trzeba, schodzi niżej, by pomóc w fizycznej walce pomocnikom czy obrońcom. Do tego znakomicie gra w powietrzu. Potrafi zrobić użytek ze swoich 194 centymetrów wzrostu, o czym kliku bramkarzy w lidze zdażyło się już w tym sezonie przekonać (3 gole głową, nikt nie ma więcej). Tylko Philipp Hofmann z Bochum wygrał w tym sezonie więcej pojedynków główkowych niż Kleindienst. No i nie jest boiskowym egoistą. Ma oko na lepiej ustawionych kolegów. Pokazał to choćby w meczu z Werderem, w którym zaliczył 3 asysty. Zwłaszcza ta do Francka Honorata, przy golu na 3:0, mogła zaimponować, bo Kleindienst perfekcyjnie ustawił się jako „stacja przekaźnikowa” w kontrze, utrzymał piłkę po dłuższym zagraniu do niego i idealnie w tempo wypuścił na wolne pole rozpędzonego kolegę.
Zaufanie od Nagelsmanna
Podsumowując – Kleindienst wnosi do zespołu mnóstwo pozytywnych cech, co dostrzegł też Julian Nagelsmann, powołując go do niemieckiej kadry. Równolegle z Kleindienstem, powołanie w październiku otrzymał też Jonathan Burkardt z Mainz i wydawało się, że profilem bardziej pasuje on do roli reprezentacyjnej „dziewiątki” niż napastnik „Źrebaków”, bo po prostu lepiej czuje się w grze kombinacyjnej i jest bardziej eksplozywny. Kleindienst, mimo wielu przymiotów, średnio odnajduje się w ciasnej grze na jeden kontakt. Technika nie należy do jego najmocniejszych stron. W październikowych meczach z Bośnią i Hercegowina oraz Holandią, sprawiał wrażenie kogoś, kto nie do końca odnajduje się w tempie gry kolegów. Gra toczyła się najczęściej obok niego. Ale Nagelsmann, szukający cały czas alternatyw dla nie najlepiej radzącego sobie w West Ham United Niclasa Fuellkruga, raz jeszcze na niego postawił. Po jednym zgrupowaniu odstawiał już wcześniej Kevina Behrensa, Marvina Duckscha czy wspomnianego wyżej Burkardta, ale Kleindienstowi postanowił dać kolejną szansę. Także dlatego, że Kleindienst doskonale zna swoje miejsce w szeregu, a mentalnie i charakterologicznie w każdym zespole będzie cennym ogniwem. No i we wczorajszym meczu z Bośnią, w którym ustrzelił Doppelpacka, funkcjonował już o wiele lepiej niż miesiąc temu, choć trzeba oczywiście brać poprawkę na marną klasę rywala. Kleindienst pewnych barier już nie przeskoczy. Nie będzie w tej kapeli od grania na pianinie. Bardziej od noszenia sprzętu i podpinania kabli. Ale stać go na to, by stwarzać tym artystom obok siebie komfortowe warunki do dawania takich koncertów, jak ten wczorajszy. A to już bardzo dużo. Może nie będzie tą wyczekiwaną z utęsknieniem „dziewiątką” na miarę Miro Klose, ale nogi ani głowy nigdy nie odstawi, a w roli zadaniowca także może się świetnie spełnić.