DZIEWIĘĆ RÓŻNYCH KOMBINACJI
Od początku pracy w reprezentacji Polski Michał Probierz stara się szukać, eksperymentować i zaskakiwać kibiców. Na przestrzeni nieco ponad roku zdążył już wprawić w zdumienie wieloma nieoczywistymi koncepcjami – zwłaszcza personalnymi. Tak jak selekcjoner jest niezwykle wierny formacji wyjściowej, opartej na grze trójką środkowych obrońców i z wahadłowymi, tak nazwiskami uwielbia żonglować. Zmian w jedenastce było tak wiele, że pewnie niektórzy zdążyli już zapomnieć choćby powoływanie grającego na trzecim poziomie rozgrywkowym we Włoszech Patryka Pedę, a to w końcu raptem jedna z wielu nieoczywistych decyzji selekcjonera.
Można się oczywiście zastanawiać, czy rotacji w obrębie składu nie jest już za dużo i czy nie nadszedł w końcu czas na stabilizację. Jest oczywiście świętym prawem selekcjonera tworzyć drużynę wedle swojej wizji i testować różnych piłkarzy, ale z drugiej strony jednak – wkrótce trzeba będzie mieć gotową na walkę o awans na mundial drużynę. Zgraną, stabilną i zrównoważoną.
Jedną z formacji, która wyraźnie odczuwa potrzebę wykrystalizowania konkretów, jest choćby środek pola. Od debiutu Probierza w październiku ubiegłego roku przeciwko Wyspom Owczym, 52-latek w wyjściowym składzie w 15 meczach postawił już na 9 różnych kombinacji i 10 różnych zawodników. Po miesiącach obserwacji drużyny narodowej trudno jest teraz jasno określić nie tylko to, jak wygląda podstawowe zestawienie w centralnej części placu, ale też jaki profil piłkarzy na konkretnych pozycjach preferuje selekcjoner.
POSZUKIWANIA „SZÓSTKI”
Kiedy prześledzimy mecz po meczu dotychczasowe zestawienia drugiej linii, zauważymy oczywiście mniejsze lub większe prawidłowości, ale nie będzie ich zbyt wiele. Na pewno nie do podważenia jest pozycja Piotra Zielińskiego, który pod nieobecność Roberta Lewandowskiego nosi nawet opaskę kapitana i jest jednym z liderów tej drużyny. Są też inni zawodnicy, którzy w kadrze grają raczej częściej niż rzadziej, natomiast nawet w ich przypadku nie ma przywiązania do konkretnej pozycji. Zresztą w tej kwestii nawet sam „Zielu” jest najlepszym tego przykładem – grywał wyżej, grywał niżej, a w końcu nawet bardzo nisko, tuż przed formacją obronną. Ustawienie piłkarza Interu w meczach ze Szkocją i Chorwacją w roli „szóstki” było pomysłem zaskakującym, ale też takim który nie zdał egzaminu.
Zresztą właśnie obsada na pozycji defensywnego pomocnika wywołuje najwięcej zamieszania. W pierwszych miesiącach pracy Probierz stawiał na Patryka Dziczka, ale dość szybko zaczął testować inne warianty. W kolejnych kilku spotkaniach żelaznym wyborem na tej pozycji był Bartosz Slisz i wydawało się, że jest to zawodnik, w którym Probierz widzi stałe rozwiązanie. Zwłaszcza że zawodnik Atlanty United spisywał się w tej roli naprawdę dobrze – swoim wybieganiem i skutecznością w pojedynkach usprawniał bowiem grę Polski w defensywie. Selekcjoner zaskoczył jednak w pierwszym meczu na Euro 2024, gdy postawił na Tarasa Romanczuka. Ten jednak zdał egzamin i pokazał, że może być bardzo skuteczną alternatywą dla młodszego kolegi.
Po turnieju znów zaczęło się jednak szukanie. A to na „szóstce” zagrał wspomniany Zieliński, a to Maxi Oyedele, a to ktoś inny. W efekcie, gdyby chcieć rozpisać nasza drugą linię na przestrzeni 15 meczów, otrzymalibyśmy takie oto zestawy:
4 razy:
Slisz – Piotrowski – Zieliński
Slisz – Piotrowski – Zieliński
Slisz – Piotrowski – Zieliński
Slisz – Piotrowski – Zieliński
2 razy:
Romanczuk – S. Szymański – Zieliński
Romanczuk – S. Szymański – Zieliński
oraz
Zieliński – S. Szymański – Urbański
Zieliński – S. Szymański – Urbański
oraz
Moder – S. Szymański – Zieliński
Moder – S. Szymański – Zieliński
Po razie:
Dziczek – Slisz – Szymański – Zieliński
Dziczek – S. Szymański – Zieliński
Slisz – S. Szymański – Piotrowski
D. Szymański – Piotrowski – S. Szymański
Oyedele – S. Szymański – Zieliński
KOLEJNI KANDYDACI NA HORYZONCIE
Wiele wskazuje jednak na to, że eksperymenty w drugiej linii jeszcze się nie skończyły i Michał Probierz chce poszukiwać innych rozwiązań. Na listopadowe zgrupowanie i mecze z Portugalią oraz Szkocją w gronie powołanych znaleźli się między innymi Antoni Kozubal z Lecha Poznań i Mateusz Bogusz z Los Angeles FC. Sięgnięcie po tego pierwszego nie jest żadnym zaskoczeniem – młody pomocnik Lecha jest w wyśmienitej formie od początku sezonu, będąc jednym z kluczowych piłkarzy „Kolejorza”. Imponuje wizją gry, pomysłowością i dynamiką. To rodzaj piłkarza będącego ciągle w ruchu – bezustannie szuka gry, otwiera opcję podań kolegom, a gdy już piłkę dostanie, błyskawicznie próbuje z nią ruszać w stronę bramki przeciwnika. Już w październiku wielu fanów spodziewało się, że selekcjoner sięgnie właśnie po 20-latka, więc można się spodziewać, że na zgrupowaniu pojawi się nie tylko po to, by potrenować z kolegami grającymi w zagranicznych klubach, ale też pokazać się w którymś z meczów Ligi Narodów.
Być może kolejną opcją do pomocy będzie też Bogusz, który jak na razie dostał tylko szansę w meczu z Chorwacją, ale nie do końca ustawiony tak, by wykorzystać w pełni jego potencjał. Był rzadko pod grą, musiał toczyć sporo pojedynków fizycznych i nie mógł w ten sposób w pełni rozwinąć swoich możliwości. Jeśli jednak zostanie wykorzystany w odpowiedniej roli, może w błyskawiczny sposób podnieść poziom rywalizacji w tym sektorze boiska. 23-latek jest bowiem gwiazdą MLS, mogąc się pochwalić aż 15 golami i 6 asystami w 32 występach.
Listopadowe mecze Ligi Narodów być może będą w końcu domknięciem etapu selekcji i eksperymentów. Właściwie na każdej z pozycji w drugiej linii selekcjoner przetestował kilku piłkarzy, za chwilę ich liczba urośnie pewnie do kilkunastu – a mowa tylko o zawodnikach, którzy dostawali szansę w wyjściowej jedenastce. Jest to zresztą w pewnym sensie efekt kłopotu bogactwa, bo akurat w tej formacji trener drużyny narodowej na brak możliwości nie możne narzekać, mogąc dobierać zawodników wedle wielu atrybutów – fizycznych oraz technicznych. Wielkimi krokami zbliża się jednak moment, gdy będzie trzeba zdecydować się na wariant, który w trakcie eliminacji mundialu stanie się tym podstawowym.