Adriano bez hamulców
Adriano jest absolutną legendą światowego futbolu. Jeden z najlepszych napastników w historii, reprezentował przede wszystkim Inter Mediolan, ale też m.in. Flamengo, Parmę, FC Sao Paulo czy Fiorentinę. Wystąpił także w 48 spotkaniach reprezentacji Brazylii, dla której strzelił 27 goli. Jego kariera nie zawsze jednak była usłana różami. Jak przyznał sam zainteresowany w rozmowie z The Players Tribune, zmieniła go śmierć ojca, który został zamordowany w 2004 roku.
– Do dziś jest to problem, którego nie udało mi się rozwiązać. Wszystkie lekcje, których nauczyłem się od ojca, opierały się na gestach. Nie prowadziliśmy głębokich rozmów. Największe wrażenie wywarła na mnie jego codzienna rzetelność i szacunek, jakim darzą go inni – wyznał Adriano.
Następstwem tego były problemy alkoholowe, które pojawiły się w życiu Adriano. To kłopot, z którym również nie potrafił się uporać. Pierwsze święta Bożego Narodzenia po śmierci ojca spędził samotnie w Mediolanie.
– Byłem zdruzgotany. Miałem butelkę wódki. Nie przesadzam, całe to gówno wypiłem sam. Płakałam całą noc. Zemdlałem na kanapie, bo za dużo wypiłem i płakałem. Co mógłbym zrobić? – zdradził Adriano.
Brazylijczyk uznał, że należy go traktować w kategoriach zmarnowanego talentu. Były piłkarz nie ma jednak z tym większego problemu. Adriano zmagał się z depresją, a także alkoholizmem. Potrzebował spokoju i normalnego życia, dlatego w tym celu powrócił do brazylijskiej Faveli. Tam widywano go, gdy był w fatalnym stanie, pod wpływem alkoholu.
– Lubię to słowo. Marnotrawstwo. Nie tylko ze względu na to, jak ono brzmi, ale dlatego, że mam obsesję na punkcie marnowania życia. Tak mi dobrze, w szalonym marnotrawstwie. Lubię to piętno. Nie lubię tłumaczyć się innym, ale jedno mogę powiedzieć. Piję, ponieważ nie jest łatwo być obietnicą, która nie zostanie spełniona. W moim wieku jest tylko gorzej – skwitował Adrian, w rozmowie z The Players Tribune.