DŁUGA FAZA EKSPERYMENTÓW
Miesiąc to w piłce sporo czasu. Wprawdzie nikt jeszcze w ciągu czterech tygodni nie nauczył się wybitnie grać w piłkę, nikt też w takim okresie nie zdołał całkowicie tej umiejętności zatracić, ale jednak zmienić może się na przestrzeni niespełna trzydziestu dni sporo. Wiedzą o tym przede wszystkim kibice i piłkarze reprezentacji Polski. Choć Michał Probierz prowadził biało-czerwonych w tylko 15 starciach, to zdążył w tym czasie sprawdzić aż 44 różnych piłkarzy, z czego w wyjściowej jedenastce pojawiały się 34 różne nazwiska. Selekcjoner ma oczywiście pełne prawo, by eksperymentować i szukać optymalnego rozwiązania, natomiast wydaje się, że faza testów powinna powoli zbliżać się do mety. Dobiega bowiem końca rywalizacja w ramach Ligi Narodów, a już niedługo trzeba będzie rozpocząć walkę o to, by w czerwcu 2026 roku móc walczyć z innymi drużynami na mundialu za oceanem.
Biorąc jednak pod uwagę dotychczasowe powołania byłego trenera między innymi Cracovii, można się spodziewać, że teraz znów może zaskoczyć. Być może nie aż tak spektakularnie jak przed miesiącem, gdy na liście powołanych znaleźli się choćby Maxi Oyedele, Michael Ameyaw, Kacper Kozłowski czy Mateusz Skrzypczak (dwaj ostatni ostatecznie wypadli przez kontuzje), natomiast lista piłkarzy na najbliższe zgrupowanie będzie pewnie odświeżona. Zanim jednak dowiemy się, komu tym razem da szansę Probierz, warto przyjrzeć się zawodnikom, którzy w ostatnim czasie mogli stracić w jego oczach.
OBNIŻONE LOTY FRANKOWSKIEGO
Pewniakiem u Probierza od samego początku jest na prawym wahadle Przemysław Frankowski. Piłkarz RC Lens już u poprzednich selekcjonerów występował regularnie, natomiast za kadencji aktualnego wyszedł w wyjściowej jedenastce w aż 14 z 15 spotkań. Początki były jeszcze niezłe – asystował w meczu z Wyspami Owczymi, strzelił gole Łotwie, pokonał również bramkarza Estonii. Gdy jednak na horyzoncie pojawiły się znacznie bardziej wymagające mecze, forma „Franka” zaczęła pikować. Kiepsko wyglądał na Mistrzostwach Europy w Niemczech, a nawiązać do lepszych czasów nie zdołał też w meczach Ligi Narodów. Niezbyt udany miał też początek sezonu ligowego we Francji, bo dopiero w czwartej kolejce wskoczył do składu i od tamtego czasu występuje na ogół regularnie, czego owcem są dwa trafienia w ośmiu meczach.
Znaki zapytania, które pojawiają się jednak przy jego nazwisku w kadrze, są czymś naturalnym. Długo bowiem dawał tej drużynie sporo w obronie i w ataku – łącząc chęć do biegania z solidnością w pojedynkach defensywnych i niezłymi dośrodkowaniami na połowie rywala. O pozytywy płynące z jego gry w ostatnim czasie jednak trudno, więc jest to potencjalnie piłkarz, którego pozycja w hierarchii wahadłowych może się wkrótce zachwiać. Inna sprawa że nieco brakuje mu konkurentów do gry. Naturalnym wydawałby się Matty Cash, ale ten jest jednak przez Probierza pomijany, a tak poza tym w ostatnim meczu ligowym doznał urazu. Potencjalnie na prawym wahadle mógłby go też zastąpić Kuba Kamiński, choć ten również nie ma ostatnio dobrego czasu w reprezentacji. Być może jednak selekcjoner znów wprawi w zdumienie kibiców i nawet na zagospodarowanie tej pozycji znajdzie nieoczywisty pomysł.
SZYMAŃSKI BEZ LICZB
Niezmiennie niedosyt w kadrze wzbudza gra Sebastiana Szymańskiego. Liczby za kadencji Probierza go bronią, bo u tego trenera strzelił już cztery gole i dołożył do tego asystę. Jest jednak piłkarzem tylko momentów – czasem popisze się świetnym dośrodkowaniem ze stałego fragmentu gry, innym razem znajdzie się w świetle bramki i zaskoczy soczystym strzałem z dystansu. Problem polega jednak na tym, że poza tymi zrywami 25-latek nie potrafi wziąć na siebie ciężaru bycia jednym z liderów zespołu i często w trakcie meczów znika. Na brak zaufania ze strony trenera narzekać jednak nie może – od pierwszej minuty zagrał choćby w każdym z dotychczasowym meczów Ligi Narodów.
Sygnały ostrzegawcze wobec jego osoby płyną jednak nie tylko z jego występów w biało-czerwonej koszulce, ale też w tej niebiesko-żółtej. Wprawdzie Jose Mourinho, gdy w lecie przejął tureckie Fenerbahce, rozpływał się nad talentem Polaka, ale ten niespecjalnie rewanżuje mu się konkretami. W poprzednim sezonie ligowym uzbierał aż 10 goli i 12 asyst (mimo że grywał nieco głębiej w środku pola), w tym jak na razie ani razu nie trafił do siatki, za to tylko raz po jego podaniu zrobił to kolega. „Może mam teraz pecha co do goli i asyst, ale ważniejsze jest dla mnie dobro drużyny i zwycięstwa. Liczy się to, że zadowoleni ze mnie są ludzie z mojego otoczenia. Nie interesuje mnie opinia tych z zewnątrz. Zawsze daję z siebie wszystko” – tłumaczył jednak na jednej z konferencji prasowych. I być może tak też będzie na niego wciąż patrzył selekcjoner, choć konkurencja w środku pola jest zacięta i można sobie wyobrazić, że jej ofiarą mógłby paść pomocnik.
LIDER KADRY WYGWIZDYWANY W KLUBIE
Niezwykle trudny czas w klubie przeżywa za to Nicola Zalewski. Kilka tygodni temu – po zamieszaniu transferowym z jego udziałem – został odsunięty od pierwszego zespołu, ale sytuacja zmieniła się, gdy nowym trenerem AS Roma został Ivan Jurić. Chwilę później przywrócono bowiem 22-latka do treningów z seniorami, natomiast nie ociepliło to jego relacji z kibicami. Ci bowiem, zniesmaczeni próbami zmiany barw klubowych w lecie, wygwizdują bowiem Polaka. On sam z kolei nie prezentuje się najlepiej – zaliczył wpadkę w prestiżowym meczu z Interem Mediolan, zawalił gola w ostatni weekend w starciu z Hellas (potem rekompensując to asystą).
W klubie Zalewskiemu nie wiedzie się zatem najlepiej, choć przeszłość pokazuje, że nie ma to wpływu na jego dyspozycję w kadrze. Tam bowiem jest liderem pełną gębą – motorem napędowym w ofensywie, jednym z najodważniejszych zawodników i gwarantem liczb. Trudno więc sobie wyobrazić, by Probierz – na bazie problemów w klubie – miał zakwestionować jego pozycję w wyjściowej jedenastce, natomiast im szybciej odzyska radość z gry i formę w cotygodniowych występach, tym lepiej będzie dla drużyny narodowej.
Duże perturbacje przeżywa też Jakub Moder. Choć przez uraz stracił okres przygotowawczy z Brighton, Probierz jesienią konsekwentnie na niego stawia, tłumacząc, że skoro zawodnik poświęcał się dla kadry, to i kadra powinna podać mu pomocną dłoń. Problem wciąż jednak istnieje i nie da się go zamieść pod dywan – pomocnik w kadrze gra słabo, a w klubie dostaje zbyt mało szans, by liczyć na to, że w końcu wystrzeli z formą. W lidze spędził na boisku 3 minuty, w krajowym pucharze z kolei 139 rozbite na dwa mecze. Oba występy na kolana jednak kibiców nie rzuciły i pozostaje się tylko zastanawiać, jak wiele cierpliwości wobec niego będzie miał Probierz.
Patrząc na pozostałe nazwiska, na które w październiku postawił selekcjoner, trudno znaleźć innych piłkarzy, których notowania mogłyby na bazie gry w klubie czy w kadrze spaść w ostatnich tygodniach. Nie oznacza to oczywiście, że pozostali zawodnicy mogą czuć się totalnie bezpieczni, bo w końcu wizja Probierza mogła w pewnych kwestiach ulec zmianie, natomiast z pewnością mogą spać spokojniej.