Joe Mazzulla: Chciałbym, żeby bójki wróciły
Mazzulla pytany był o to, jakie zmiany zasad chciałby zobaczyć w najlepszej koszykarskiej lidze świata. W rozmowie z bostońskim radiem 98.5 The Sports Hub oznajmił, że ciekawą opcją było wprowadzenie gry w przewadze, tak jak np. w hokeju, gdzie zawodnicy po niektórych przewinieniach wykluczani są na jakiś czas z udziału w spotkaniu. Trener mistrzów dodał też, że byłby za tym, by na parkiety NBA wróciły… bójki.
– Nie można się już bić, a to okradanie ludzi z największej rozrywki. Chciałbym, żeby bójki wróciły. Czy jest coś bardziej interesującego niż nawet mała przepychanka? – rzucił rozbrajająco Mazzulla.
– Jak to jest, że w bejsbolu może dochodzić do bójek, w których trakcie rezerwowi mają przyzwolenie na opuszczenie ławki? Dlaczego w hokeju można się bić? Nie rozumiem, dlaczego tylko w niektórych sportach jest to dozwolone. W bejsbolu mają kije. My tego nie mamy. U nas jest tylko piłka. W hokeju mamy z kolei do czynienia z bardzo twardym podłożem, jest krążek i są kije. I to w koszykówce nie pozwala się nawet na lekkie ciosy? – dodał 36-letni szkoleniowiec.
Dlaczego NBA nie pozwala na bójki?
Z jednej strony Mazzulla – który sam uwielbia sztuki walki i regularnie ćwiczy ju-jitsu – ma sporo racji. Bójki, przepychanki i mniejsze czy większe spięcia często nadają rywalizacji sportowej dodatkowego smaczku i najbardziej ekscytują kibiców. W niektórych dyscyplinach – takich jak hokej czy bejsbol – są one w zasadzie nieodłącznym elementem wielu spotkań.
Z drugiej strony NBA od wielu już lat i nie bez powodu jest bardzo cięta na wszelkie przejawy przemocy wśród zawodników i raczej trudno jest sobie wyobrazić złagodzenie reguł dot. bójek. Bo choć w tak fizycznej dyscyplinie, jaką jest koszykówka, do spięć między zawodnikami dochodzi regularnie, to jednak w przeszłości zbyt często kończyło się to wielkimi aferami.
Jedną z największych takich afer była bójka między graczami Detroit Pistons a Indiana Pacers w listopadzie 2004 roku, która przeniosła się nawet na trybuny. Główni winowajcy całego zajścia, w tym m.in. Ron Artest, otrzymali potem rekordowo długie zawieszenia, a NBA musiała zmierzyć się z dużym ciosem w swoją reputację, co przyspieszyło proces zmian w kontekście bójek.