ZŁOTY STRZAŁ
Gdy latem Rossoneri płacili Chelsea za Amerykanina nieco ponad 20 milionów euro, ten ruch przyjęto z dużym zrozumieniem. Włosi przyzwyczaili, że coraz częściej sięgają po piłkarzy, którym nie wyszło w Anglii. I potrafią wychodzić na tym dobrze. Tak też miało być w tym wypadku.
Pulisic – za którego przecież w 2019 roku The Blues zapłacili Borussii Dortmund 60 milionów euro – miał udowodnić swoją wartość, o co trudno mu było w Londynie. A to kiepska forma, a to brak regularności, a to kontuzje… Czynników perturbujących przygodę Amerykanina nad Tamizą było wiele.
W Mediolanie trafił jednak na dość przyjemny grunt. Prawe skrzydło od lat stanowiło bowiem pozycję zaniedbaną i nawet gdy Rossoneri sięgali po mistrzostwo Włoch, o skład walczyli tam Junior Messias czy Alexis Saelemaekers. Innymi słowy – nazwiska, które nie rzucają na kolana.
Pulisic nie miał zatem problemu, by od początku cieszyć się mianem podstawowego piłkarza Milanu, a po pojawieniu się na boisku od razu zaczął dawać konkret. Gole z Bologną i Torino na start przygody z Serie A to początek, o jakim Amerykanin mógł marzyć.
Same liczby 26-latka z poprzedniego sezonu robią wrażenie – 50 występów, 15 bramek i 11 asyst. Złoty strzał klubu, który chciał wzmocnić swoją ofensywę, ale na pewno nie oczekiwał aż tak imponującego wkładu.
PIŁKARZ-INSTYTUCJA
I kto wie, czy nie najlepsza w tym wszystkim jest ta pierwsza statystyka – rozegranych meczów. Pulisic jak dotąd przez całą swoją przygodę z Milanem właściwie nie miał problemów ze zdrowiem, czego nie można powiedzieć o poprzednich latach jego kariery. Z powodu drobnych problemów mięśniowych opuścił dwa spotkania ligowe Rossonerich na początku listopada ubiegłego roku i… to wszystko. W każdym innym przypadku był do dyspozycji wcześniej Stefano Piolego, teraz Paulo Fonseki.
Jak jednak głosi futbolowa prawda, najtrudniejsze jest potwierdzenie swojej wartości. Obrona pozycji. Złapanie regularności. Po bardzo dobrym poprzednim sezonie Amerykanin stanął zatem przed koniecznością utrzymania wysokiej formy i jak na razie wychodzi mu to doskonale.
Na jego koncie jest 11 meczów, 7 bramek i 3 asysty. W tym ten przepiękny gol derbowy, kiedy po prostu zabrał się z piłką, przedarł w pole karne Interu i walnie przyczynił do wygranej Milanu 2:1.
Pulisic jest bardzo wszechstronny. Najczęściej występuje na prawym skrzydle, ale jeśli potrzeba tam zwolnić miejsce dla innego piłkarza z tej pozycji, Samuela Chukwueze, Amerykanin nie ma problemów z grą na dziesiątce. I robi to dobrze.
Jak wylicza „La Gazzetta dello Sport”, w obecnym sezonie amerykański zawodnik miał udział przy 78% bramek zdobytych przez swoją drużynę. To kosmiczny dorobek, którego nie osiągnęli nawet tacy gracze jak Mohamed Salah (73%) czy Robert Lewandowski (70%).
„Kapitan Ameryka”, jak bez przerwy piszą o nim włoskie media, to w Milanie piłkarz-instytucja – także marketingowo z uwagi na jego pozycję w USA – bez którego wyobrażenie sobie obecnej drużyny Rossonerich jest po prostu niemożliwe. W tym sezonie Pulisicowi udało się przyćmić nawet Rafaela Leao. Portugalczyk miewa problemy, bywa sadzany na ławce rezerwowych, a frontmanem drużyny i największym motorem napędowym ofensywy jest właśnie Amerykanin.
ZAKOCHANY WE WŁOSZECH
Kiedy piłkarz, w którego żyłach płynie także chorwacka krew, trafiał na San Siro, portal Transfermarkt wyceniał go na 25 milionów euro. Dziś przy nazwisku 26-latka widnieje już kwota dwukrotnie wyższa i coraz mocniej zasadne staje się pytanie, czy mediolańczycy poradzą sobie z zatrzymaniem absolutnej gwiazdy swojej ofensywy.
Kontrakt prawoskrzydłowego w Milanie obowiązuje co prawda do 2027 roku z opcją przedłużenia, ale jego wysoka forma to już nie jest jednorazowy wyskok. Od samego początku przygody w Serie A Pulisic pokazuje świetną i równą dyspozycję, bez wzlotów i upadków. Cały czas jest co najmniej dobrze.
A skoro tak to nie należy wykluczyć, że Amerykaninowi będzie marzył się chociażby jeszcze jeden podbój Anglii. Przecież nawet taki piłkarz jak Mohamed Salah najpierw odbił się od drzwi Chelsea, by potem przez znakomitą postawę w Fiorentinie i Romie wyważyć drzwi do Liverpoolu, którego stał się legendą.
By jednak uspokoić kibiców Milanu, warto zacytować samego Pulisica. Będąc na zgrupowaniu kadry Stanów Zjednoczonych w październiku, podczas rozmowy dla kanału „Bob Does Sports” piłkarz powiedział: – Jestem zakochany we Włoszech, Italia odmieniła mi karierę. Tak samo jak Milan, naprawdę to doceniam. Kibiców, stadion… Musicie przyjechać na San Siro. Ten stadion jest… Nigdy czegoś takiego nie widziałem. Mieszkam sobie niedaleko jeziora Como i Mediolanu… Wszędzie mam blisko.
Skoro jest tak dobrze, to czemu szukać czegoś innego? A zwłaszcza, że mundial, którego gospodarzem między innymi będą także Stany Zjednoczone, coraz bliżej. W 2026 roku to właśnie Pulisic ma poprowadzić swoją reprezentację w roli kapitana do odniesienia jak najlepszego wyniku podczas mistrzostw świata.
By mu się to udało, musi być najlepszą wersją siebie. Taką, jaką jest w Milanie, gdzie mimo większego doświadczenia raz jeszcze przypomniał o cudownym dzieciaku z Dortmundu, o którego zabiegały największe kluby Europy.
We wtorkowy wieczór Pulisic może rozświetlić San Siro po raz kolejny. Milan podejmuje Napoli w hicie Serie A i żeby nie stracić kontaktu do liderujących gości musi ich pokonać. Jedno jest pewne – żeby to uczynić potrzebuje Kapitana Ameryki. I to wcale nie w jakiejś niezwykłej dyspozycji.
Wystarczy ta co zawsze. Czyli znakomita.