HomeExtraPolska nie mogła tego choćby zremisować. Nie było podstaw

Polska nie mogła tego choćby zremisować. Nie było podstaw

Źródło: Kanał Sportowy

Aktualizacja:

Porażka 1:3 z Portugalią być może była wkalkulowana w plany reprezentacji Polski na Ligę Narodów, ale zaprezentowany styl gry zapewne już nie. To, że biało-czerwoni przez większość meczu byli jedynie tłem dla kadry Roberto Martineza, było efektem kilka głównych aspektów.

Polska

Sipa US / Alamy Stock Photo

Kibice żyli wspomnieniami

Piątkowe starcie z Portugalią było wyjątkowe między innymi ze względu na fakt, iż niemal dokładnie 18 lat wcześniej reprezentacja Polski rozegrała jedno z najlepszych spotkań w XXI wieku. Fenomenalna atmosfera na Stadionie Śląskim, Leo Beenhakker na ławce trenerskiej i dublet będącego w swoim “primie” Euzebiusza Smolarka – chyba każdy polski kibic oddałby wiele, aby ponownie przeżyć tamte chwile.

Od czasu tego pamiętnego meczu minęło wiele lat, a i zmieniło się bardzo dużo. Jak się okazało, zmieniły się też oczekiwania. Przed historycznym spotkaniem z 2006 roku raczej mało kto się mógł spodziewać, że Polacy sprawią taką niespodziankę. Portugalczycy trzy miesiące wcześniej zostali 4. drużyną świata na mundialu w Niemczech i to oni byli faworytami.

Teraz, w 2024 roku, oczekiwania i nadzieje polskich kibiców były zgoła odmienne. Choć miesiąc wcześniej w mizernym stylu przegrali 0:1 z Chorwacją, można było odczuć całkiem sporą wiarę w podopiecznych Michała Probierza. Nie chodziło o przesadny hurraoptymizm, w myśl którego biało-czerwoni mieliby wysoko ograć Portugalię, ale o aurę, która pozwała wierzyć w wywalczenie choćby jednego punktu.

Portugalia grała tak, jak chciała

Wszyscy widzieliśmy, że mecz na PGE Narodowym nijak się miał do tego sprzed 18 lat. Już w pierwszej połowie dostrzegalna była wyraźna różnica klas. Zawodnicy Roberto Martineza momentami robili co chcieli – Polacy nie mieli zbyt wielu argumentów, aby zatrzymać chociażby akcję, po której padł gol na 1:0. Bruno Fernandes i Bernardo Silva zrobili w polu karnym wszystko to, czego chcieli.

Zachowując całkowity obiektywizm, nieco lepsza postawa Polaków po zmianie stron wcale nie była efektem odmiennego stylu gry. Portugalczycy po prostu nieco spuścili z tonu – wynik 2:0 po pierwszej połowie był dla nich komfortową sytuacją. Gdyby tylko chcieli grać tak jak w pierwszych 45 minutach, mogłoby się skończyć wyższym prowadzeniem.

Zieliński zaskakuje, Bednarek (niestety) ponownie na celowniku

Spośród niewielu pozytywów, które można było wyciągnąć po tym spotkaniu, z pewnością należy zwrócić uwagę na Piotra Zielińskiego. Nie dość, że na przestrzeni całego meczu był najlepszym polskim piłkarzem, to na dodatek strzelił, jak się okazało, honorową bramkę. To też jest ciekawe – w samym 2024 roku było to trzecie trafienie pomocnika Interu w kadrze. A jeszcze nie tak dawno wszyscy narzekali, że nie daje liczb i był to wobec niego główny zarzut.

Na drugim biegunie znalazł się “nieszczęsny” Jan Bednarek. Tak po ludzku – szkoda człowieka. Nie dość, że wielokrotnie musiał przyjmować na głowę (nierzadko całkowicie zasłużenie) cięgi za postawę defensywy reprezentacji, to jeszcze ustalił wynik spotkania samobójem. Złośliwi mogliby przyznać, że tak to się musiało zakończyć – trafieniem do własnej bramki piłkarza, który raczej ma więcej przeciwników, aniżeli zwolenników.

Brutalna różnica klas i brak dopingu

Po meczach tego typu nasuwa się jedna konkluzja – reprezentacja Polski nie jest na poziomie Portugalii. Nie może z nią grać jak równy z równym, a odchyły od normy, jak chociażby wspomniany pamiętny mecz z 2006 roku, to zazwyczaj odchylenie od normy. Niestety, dość rzadkie. To brutalne, ale taka jest obecnie sytuacja.

Rozkładając takie spotkania na czynniki pierwsze, można wyselekcjonować jeszcze kilka innych czynników, dla których wygrana Portugalii 3:1 nie jest niespodzianką. Oprócz zrozumiałem różnicy klas, ponownie pojawiły się głosy o strachu. Polscy piłkarze nie wyglądali na drużynę, która byłaby w stanie zaryzykować i postawić się wyżej notowanemu rywalowi. Nie była to też oznaka szacunku. To była całkowicie umyślna defensywa w obawie o nadjechanie portugalskiego walca.

Głośno, również nie po raz pierwszy, było także o atmosferze na PGE Narodowym. Niezbyt często grają na nim tak klasowe zespoły, lecz mimo to polscy kibice nie stworzyli atmosfery, którą pamiętamy sprzed 18 lat ze Stadionu Śląskiego. To jasne, że gorący doping na tak dużym obiekcie byłby w stanie pomóc reprezentacji, przynajmniej jeśli chodzi o zawziętość i determinację. Tego czynnika niestety zabrakło, choć teraz można było gdybać, w jakim stopniu przełożyło się to na postawę Polaków.

Kategorie:

Przeczytaj więcej

Zobacz więcej ›

Mbappe powiedział, kto jest cichą gwiazdą Realu. “Świetny gracz”
Kuriozalny samobój we Ligue 1! Co on zrobił?! [WIDEO]
Amorim zabrał głos po debiucie. Zaskoczył mówiąc o jego piłkarzach
Ruud van Nistelrooy ma dwie oferty na stole. Szybko znajdzie nową pracę
Podolski wbija szpilkę w Piasta. Legenda gliwiczan nie pozostaje dłużna
Jakubas krytykuje miejskie kluby. To mu najbardziej przeszkadza
Polska bramkarzami stoi. Świetne liczby naszych golkiperów
Podolski mocno przesadził. Powinien wylecieć z boiska?
Czerwiński pomylił sporty! Akcja jak z MMA [WIDEO]
Real Madryt nie dał szans Leganes. Piękny gol Valverde i pewny triumf