WYSOKA FORMA I KONTUZJA
Benedyczak, który w Parmie jest już od ponad trzech lat, poprzedni sezon miał bardzo udany. W 34 meczach ligowych w Serie B zdobył 11 bramek i walnie przyczynił się do awansu swojego zespołu.
Niestety – pod koniec kwietnia doznał poważnego urazu stawu skokowego, z którym potem musiał walczyć przez całe lato. Rehabilitacja doszła jednak do pomyślnego końca i od kilku dni zawodnik jest z powrotem do dyspozycji trenera Fabio Pecchi.
Jak informują media związane z klubem, Polak trenuje już na pełnych obrotach wraz z całą drużyną. Lada chwila może też dostać szansę w Serie A, która byłaby jego pierwszą w elicie. Do Parmy dołączył bowiem chwilę po tym jak spadła na drugim poziom, na którym spędziła kolejne trzy lata.
Już w zeszłym roku Benedyczaka łączono z transferem do innych włoskich klubów, między innymi Sassuolo. Wybrał jednak pozostanie w szeregach Crociatich i wygląda na to, że postąpił dobrze. Ugruntował swą pozycję i przed odniesioną kontuzją należał do grona zdecydowanie najważniejszych zawodników swojego zespołu.
Trener Pecchia najczęściej widział go w roli lewoskrzydłowego. To zaowocowało powołaniem do reprezentacji Polski jeszcze za kadencji Fernando Santosa. Później były zawodnik Pogoni Szczecin do kadry już się nie przebił, ale jego postawa pozostała godna śledzenia.
Jak dotąd w obecnym sezonie Parma wygrała tylko jeden mecz – w sierpniu z Milanem. Na lewej flance szanse otrzymywał przede wszystkim Valentin Mihaila, ale swojej drużynie zapewniał niewiele konkretów. Zdołał zanotować tylko jedną asystę. Stąd ostatnio nadarzyła się okazja do występu dla Matteo Cancellierego, czy z prawego skrzydła wezwany został Denis Man.
Innymi słowy – lewe skrzydło beniaminka Serie A wygląda jak na razie raczej biednie. Jeśli Benedyczak tylko odzyska optymalną formę fizyczną i będzie gotowy do gry na poziomie najwyższej ligi włoskiej, to nie powinien mieć większych problemów, żeby dostać swoje minuty. Każdy najmniejszy konkret – gol czy asysta – może bardzo mocno ugruntować jego pozycję.
Powołanie do kadry meczowej już dostał, ale w zremisowanym 1:1 spotkaniu z Empoli na boisku jeszcze się nie pojawił.
NIE TAK MIAŁO BYĆ
W nieco innej sytuacji jest Żurkowski. Saga transferowa wokół polskiego pomocnika w ostatnim czasie trwała dość często. Gdy po sezonie 2021/2022 zakończyło się jego wypożyczenie do Empoli to wydawało się, że kwestią czasu pozostaje, jak będzie zdobywał dużo bardziej prestiżowe miejsca. W podobnym tonie publicznie wypowiadał się nawet jego ówczesny szkoleniowiec, Aurelio Andreazzoli.
Rzeczywistość dla byłego gracza Górnika Zabrze okazała się jednak dużo bardziej brutalna. Wrócił do Fiorentiny, gdzie a to z powodu problemów zdrowotnych, a to decyzji trenera Vincenzo Italiano nie grał praktycznie w ogóle. Na początku 2023 roku kupiła go zatem Spezia, ale i tam nie potrafił pokazać tego, co za swoich najlepszych czasów w Toskanii.
W styczniu zdecydował się zatem na powrót do Empoli i… na chwilę zwrócił na siebie uwagę wszystkich. Gol z Hellasem, potem hat-trick z Monzą – to właśnie Żurkowski jest jedynym Polakiem, który kiedykolwiek zdobył trzy bramki w jednym meczu Serie A!
Z czasem jednak toskańskiej drużynie zaczęło iść słabiej, a 27-latek nie był w stanie nawiązać do swoich olśniewających występów ze stycznia. Pod koniec sezonu wylądował zatem na ławce rezerwowych i nie podniósł się z niej w tych najważniejszych momentach – kiedy Empoli wywalczyło utrzymanie po golu M’Baye Nianga w 90. minucie ostatniego meczu sezonu z Romą.
Tuż później fakt, że Żurkowski będzie musiał przejść zabieg, aby wyleczyć swoją kostkę, był znany już pod koniec maja. Zaraz po sezonie, kiedy zaczęły się ważyć jego dalsze losy jeśli chodzi o przyszłość klubową. Ostatecznie Polak na miesiąc wrócił do Spezii, by na przełomie lipca i sierpnia Empoli wypożyczyło go raz jeszcze. Toskańczycy mieli jednak świadomość, że profity tego ruchu będą mogli zacząć zbierać dopiero po dłuższym czasie.
POWRÓT DO ZDROWIA
Ostatecznie już w połowie września na oficjalnej stronie Empoli mogliśmy przeczytać, że Polak wraca do zdrowia i być może będzie do dyspozycji trenera od października. Minął jednak kolejny miesiąc, a wyczekiwany powrót pomocnika na boisko nie nadszedł. Rehabilitacja jest już jednak w fazie końcowej. Jak czytamy w „La Gazzetta dello Sport”, ponownego powołania Żurkowskiego na mecz Serie A należy się spodziewać jeśli nie w tej kolejce, to tuż po niej – na przełomie października i listopada.
Czy uczestnik mistrzostw świata w Katarze, na których jednak nie rozegrał ani minuty, wedrze się do składu Empoli? Raczej będzie miał trudniejszą drogę niż Benedyczak. Ekipa z Toskanii po prostu doskonale jak na swoje warunki rozpoczęła sezon i długo była nawet niepokonana. W tym zakresie skapitulowała dopiero w poprzednich dwóch kolejkach, ulegając 1:2 Lazio i 0:1 Napoli.
Pod wodzą Roberto D’Aversy Empoli ma się dobrze. W środku pola grają Szkot Liam Henderson czy Włoch Alberto Grassi, a szanse dostaje też Anglik ściągnięty z Chelsea – Tino Anjroin. Oczywiście nie są to rywale, których ze składu nie dałoby się wygryźć, ale szkoleniowiec Toskańczyków na pewno nie ma potrzeby silnego rotowania środkiem pola, który po prostu spisuje się nieźle.
Bez względu na to, w której konkretnie kolejce Benedyczak i Żurkowski ponownie pokażą się na boisku i jak szybko zapracują na mocniejszą pozycję w drużynie, pewne jest jedno. Michał Probierz i jego sztab zyskują kolejne dwa nazwiska do wnikliwej obserwacji, bo skutecznych skrzydłowych i pomocników z ofensywnym drygiem w reprezentacji Polski nigdy dosyć.