Badia o życiu po zakończeniu kariery
Marcin Łataś: Co obecnie robisz w życiu?
Gerard Badia: Prowadzę firmę wulkanizacyjną razem z żoną. Niedawno byłem w Walencji na takim spotkaniu, na którym obecni byli ludzie z tej samej branży co my. W Hiszpanii kilka razy w roku organizujemy takie wydarzenia. Akurat miałem okazję poznać przedstawicieli firmy Michelin. Rozmawialiśmy dużo o moim biznesie, mogłem się dowiedzieć co robię źle, a co dobrze.
Na co dzień prowadzę trzy warsztaty wulkanizacyjne i mam kilku pracowników. Organizuję pracę i kontroluję, żeby wszystko dobrze funkcjonowało. Czasem jak pracownicy są zajęci to im pomagam w codziennych obowiązkach. Kompletnie inna praca niż gra w piłkę nożną. Prowadzenie firmy wcale nie jest łatwe. Często pojawiają się jakieś problemy. Moim obowiązkiem jest zatrudniać i płacić pracownikom.
To firma, która ma prawie 45 lat działalności. Zakładał ją dziadek mojej żony, a następnie przejęła ją teściowa. Obecnie jesteśmy trzecim pokoleniem, które prowadzi tę firmę. To taki rodzinny biznes.
Pod koniec kariery piłkarskiej wiedziałeś, że zajmiesz się akurat taką branżą?
Nie jest to typowo jak na byłego piłkarza. Nie wiedziałem, że tak się to skończy. Gdy 14 lat temu poznałem moją żonę to ona już pracowała w tej firmie. Wtedy zadeklarowałem, że do niej dołączę. Nie wiodło mi się wtedy najlepiej, ponieważ jako piłkarz grałem w Hiszpanii i mało zarabiałem. Moja kariera piłkarska nie szło w dobrym kierunku. Okazało się jednak, że trafiłem do Piasta, zacząłem zarabiać znacznie więcej i moja pasja przerodziła się w pracę. Przez kilka sezonów grałem na wysokim poziomie.
Pojawiła się jednak taka sytuacja, że moi teściowie chcieli przejść na emeryturę. Skontaktowali się z nami w tej sprawie i zapytali czy zamierzam kontynuować swoją karierę w Polsce czy wracamy do Hiszpanii. Jeśli byśmy zostali to firma zostałaby sprzedana. Byłoby szkoda, ponieważ to taka rodzinna tradycja. Owszem trzeba bardzo dużo pracować, ale są z tego dobre pieniądze.
Gdy miałem 32 lata i problemy z kontuzjami to wiedziałem, że moja kariera jest już bliska końca. Oczywiście mogłem jeszcze grać maksymalnie trzy sezony. Więcej nie byłbym w stanie wytrzymać. Żona pozostawiła mi wybór, a ja sam zdecydowałem, że wracamy do Hiszpanii.
Była to trudna decyzja?
W Polsce wynajmowaliśmy mieszkanie w centrum Gliwic. Dzięki piłce nożnej i Piastowi mogłem wybudować dom w Hiszpanii, a drugi posiadała już moja żona. W takiej sytuacji mieliśmy dwie puste nieruchomości, a mieszkaliśmy w wynajmowanym lokum w Polsce. Zastanawialiśmy się nad przyszłością. Nasze dzieci mogły chodzić w Polsce do szkoły, albo blisko rodziny w Hiszpanii. Podjęliśmy decyzję o powrocie, choć nie było to łatwe.
Trudno było mi się zaadaptować w nowym życiu. Myślałem, że będzie mi łatwiej się w tym odnaleźć. Jednym słowa to była masakra. Dwa lata po zakończeniu kariery, czyli po odejściu z Piasta borykałem się z depresją. Potrzebowałem pomocy psychologa, ale w tym momencie jest już dobrze. Przestawiłem się na nowe życie, znalazłem nowy sport, który sprawia mi radość i generalnie znów jestem zadowolony. Już nie myślę o piłce nożnej, ponieważ bardzo mnie to bolało. To kolejny etap w moim życiu, dlatego trzeba być pozytywnym i iść do przodu. Nie ma innego wyjścia.
Uprawiasz triathlon czysto rekreacyjnie?
Kiedy skończyłem grać w piłkę musiałem szukać nowego hobby. Moje zdrowie nie pozwoliło mi już na grę w piłkę nożną, nawet amatorsko. Gdyby zgłosiła się teraz po mnie Legia ze świetną ofertą to musiałbym odmówić. Plecy już mi na to nie pozwalają. Zacząłem biegać, pływać i jeździć na rowerze. Zawsze wiedziałem, że po karierze chcę uprawiać właśnie triathlon. W Hiszpanii znalazłem grupę ludzi uprawiających tę dyscyplinę i trenera. Jest to dla mnie hobby, ale trenuje chyba więcej niż gdy byłem piłkarzem (śmiech). Problem z triathlonem jest taki, że jak zaczniesz go uprawiać to ciągle chcesz więcej. Niedawno osiągnąłem taki półdystans: 2km pływania, 90km jazdy na rowerze i 21km biegania. Zdobyłem to pierwszy raz, było bardzo trudno, ale czułem się świetnie. Codziennie trenuję, mam dobrego trenera i ułożony plan, a przy tym poznałem ciekawych ludzi.
Badia wspomina karierę piłkarską
Jakie są największe różnice między twoją obecną pracą, a życiem piłkarza?
Muszę powiedzieć jedno: najlepszą pracą na świecie jest bycie piłkarzem. Jeśli tylko kocha się furbol to nie ma piękniejszego zawodu. Jako piłkarz pracujesz zdecydowanie mniej godzin, robisz co chcesz, a dodatkowo zarabiasz znacznie więcej pieniędzy. Ja obecnie nie mogę narzekać, ale nie zarabiam aż tyle co w czasie kariery piłkarskiej.
Piłkarzem można być przez 15, albo 18 lat życia. Pytanie, co później, co możemy robić. Jeśli piłkarz zarabiał bardzo dużo, odpowiednio inwestował i do końca życia nie musi już nic robić, to jest to idealna sytuacja. Mój przykład jest jednak inny. Zarabiałem dość dobrze, ale kupiłem samochód i wybudowałem dom w Hiszpanii. To mnie kosztowało bardzo dużo. Nie potrzebowałem jednak do tego ani jednego kredytu.
Trzeba jednak żyć dalej. Jeśli chce się żyć na wysokim poziomie to trzeba pracować. Ja pracuję dla siebie, firma jest moja. Inaczej by było gdybym musiał harować dla kogoś po osiem godzin dziennie za marne pieniądze. Jako właściciel firmy czasem pracuję więcej, ale niekiedy mogę pójść sobie pojeździć na rowerze, a do firmy przychodzę później. Mogę zorganizować sobie dłuższy weekend i w piątek nie przyjść do pracy. Ja o tym decyduję.
Prowadzenie firmy daje ci taką samą satysfakcję jak gra w piłkę?
Nie mam szefa nad sobą, ale mam za to więcej problemów. Spotykam niezadowolonych klientów, którzy narzekają na pracowników i wykonaną pracę. Ja muszę rozmawiać z tymi osobami i tłumaczyć.
W życiu piłkarza tego nie ma. Zawodnicy kończą pracę o godzinie 13 i mają cały dzień dla siebie. Co ważne, zarabiają przy tym ogromne pieniądze. Jednak jeśli wszystko będzie się układało w mojej firmie tak jak do tej pory, to będę miał dobre życie. Tym razem pracuję razem z żoną, więc mamy dwie umowy. Gdy grałem w Piaście to tylko ja pracowałem. To są te różnice.
Dodałbym jeszcze, że jako piłkarz jesteś rozchwytywany. Gdy jest się na spacerze to ludzie proszę o wspólne zdjęcie, autograf. Często jesteś pokazywany w telewizji, dziennikarze proszę o wywiady. Piłkarze mają dzięki temu wysokie ego. Gdy kończy się karierę to bardzo tego brakuje. Piłkarz już nie czuje się taki ważny, nie ma takiego zainteresowania ze strony kibiców. Ja nie mogę narzekać, bo akurat gdy pojawiam się w Polsce to czuję jakbym nadal grał w Piaście. Piłkarze są mocno krytykowani po przegranych meczach, ale po zwycięstwach wszystko wraca do normy.
Gdybym miał wracać do Hiszpanii, by pracować dla kogoś, to już wolałbym grać w Polsce do 40. roku życia. Jeśli nie ma się pomysłu na życie po karierze to trzeba grać jak najdłużej. Ja akurat miałem plan B.
Nie brałeś pod uwagę pozostania przy piłce w innej roli?
Mógłbym mieć z tym problem. Być może gdybym został w Piaście to pracowałbym w sztabie szkoleniowym czy jako wsparcie dyrektora sportowego. Ja mieszkam w Hiszpanii, blisko plaży. To świetne miejsce do życia. W życiu czasem trzeba podejmować trudne decyzje. Ja nie mogę narzekać na swoje życie.
Badia o zarabianiu pieniędzy
Jak byś zareagował na propozycję pracy skauta, dyrektora sportowego czy członka sztabu szkoleniowego?
Ja już dostałem takie propozycje z polskiej ligi. Szczerze nie mam pojęcia ile zarabia skaut. To zależy w jakim klubie. Jeśli miałbym być dyrektorem sportowym to uważam, że trzeba mieszkać w Polsce. Czasami trzeba wyjeżdżać do innych krajów, by oglądać mecze. Nie wyobrażam sobie tego. Miałbym zostawić rodzinę w Polsce, żeby pracować jako skaut? To ciekawa praca, ale w klubie może zmienić się zarząd i wtedy tracisz stanowisko. To nie daje żadnej stabilizacji w życiu.
W Hiszpanii musiałem nauczyć się pracy w firmie wulkanizacyjnej, bo kompletnie się na tym nie znałem. Zacząłem dostrzegać, że z tego mogę dać coś swoim dzieciom na przyszłość. To była dobra decyzja.
Piłka nożna to moje życie i pasja. Gdy dostawałem propozycje pracy jako skaut czy dyrektor sportowy to było mi ciężko odmówić. Mówiłem jednak „nie” i to bardzo bolało. Czułem, że mam możliwość pracy przy futbolu. Dlatego pojawiła się u mnie depresja. Codziennie budziłem się rano smutny i niezadowolony. Pojawiały się wspomnienia z Gliwic. Nie mogłem patrzeć na media społecznościowe, bo widziałem moich kolegów, którzy dalej grali w piłkę. Pracowałem na warsztacie i było mi okropnie.
Piłkarze potrafią inwestować?
Inwestowanie podczas kariery piłkarskiej jest bardzo ważne. Większość piłkarzy, w tym ja, nie potrafi tego robić. Moim zdaniem wszyscy menadżerowie muszą w tej kwestii pomagać. Czasem piłkarze żałują swoich inwestycji, które w ich mniemaniu powinny przynosić zyski. Zawodnicy tracą pieniądze. Uważam, że rola menadżera powinna być tu kluczowa. Agenci nie powinni tylko szukać nowego klubu czy sponsora ubrań. Piłkarz musi maksymalnie ufać swojemu menadżerowi, a ten powinien rozmawiać z innymi ludźmi na temat inwestowania. Przez około 15 lat kariery zarabia się duże pieniądze, ale później nagle jest się od tego odciętym. Piłkarz przyzwyczaja się do życia na wysokim poziomie. Po karierze najczęściej nie możesz już sobie na to pozwolić. Podczas kariery możesz wybudować drogi dom, ale później on generuje wysokie opłaty w postaci rachunków.
Uważasz, że piłkarze zarabiają za dużo?
Nie zgodzę się z tym. Piłkarze pokazują na boisku to co potrafią. Dzięki nim stadiony są zapełniane przez kibiców. Piłka nożna interesuje ludzi na całym świecie. Dla niektórych fanów futbol jest ważniejszy prawie niż rodzina. To piłkarze tworzą show i dlatego powinni dużo zarabiać.
Ten świat futbolu jest trochę szalony. Zawodnik, który nie potrafi kopnąć piłki lewą nogą, nagle sprzedawany jest za milion euro. To jest przesadzone. Uważam jednak, że piłkarz musi dużo zarabiać. Choćby z tego względu, że jak skończy grać na przykład w wieku 35 lat, to przestaje otrzymywać pensje w takiej wysokości. Trzeba pamiętać, że zawodnik poświęcił piłce nożnej całe życie. Miał wyrzeczenia, zmieniał kraje i często zostawiał rodzinę w domu.
Poświęcenie zdrowia i liczne kontuzje też bierzesz pod uwagę?
Ja mam 35 lat. Uwierz mi na słowo, ja codziennie odczuwam bóle od rana do wieczora. Wiesz co to znaczy? Jak jadę samochodem to co dwie godziny muszę robić postoje na krótki spacer. Moje biodro i plecy się tego domagają. Lekarz mi powiedział, że stan mojego ciała i organizmu jest na poziomie sześćdziesięciolatka. Ja zostawiłem to zdrowie na boisku. Mam za sobą dwie operacje kolana i kilka poważnych kontuzji.
Gdy grasz w piłkę i doznajesz urazu, musisz szybko się regenerować. Sztab medyczny i lekarze twierdzą, że przerwa od gry powinna wynosić pół roku, ale wtedy wkracza klub, który nakazuje przyśpieszyć powrót do zdrowia w ciągu czterech miesięcy. Robi się wszystko, żeby tak było, ale wtedy pojawiają się problemy.
Obecnie prowadzę firmę. Gdy pracownika boli głowa to zgłasza to i po prostu nie przychodzi do pracy. Nigdy nie widziałem czegoś takiego w piłce nożnej. Żaden zawodnik nie dzwoni do trenera z problemem bolącej głowy. Na to też należy zwrócić uwagę.
Dla legendy Piasta Polska to drugi dom
Czym jest dla ciebie Polska?
To jest mój drugi kraj. Nie czuję się Polakiem, bo nim nie jestem, ale kiedy jestem w Polsce i mówię w waszym języku to czuję się jak jeden z was. Polacy dali mi wszystko. Otworzyliście się na mnie i moją rodzinę. Od pierwszego dnia czułem się jak w domu. To nie jest łatwe, ponieważ zmienia się kraj i kultura, ale szybko się zaadaptowałem. Uwielbiam Polaków i kocham rozmawiać w waszym języku. Długo już mnie nie było w Polsce, dlatego znów muszę zaplanować wyjazd. Kiedy jestem w Gliwicach to nie chcę wracać do Hiszpanii. Tutaj jednak też mam fantastyczne życie.
Czy podczas gry dla Piasta miałeś oferty z innych polskich klubów?
Miałem, ale ja nie byłem łatwy dla mojego menadżera. Mój agent zawsze pod koniec sezonu chciał szukać mi nowego klubu, lepszych pieniędzy i być może w innym kraju. Ja jednak zawsze powtarzałem, że najpierw chcę rozmawiać z Piastem. Jeśli zaproponują mi dobrą ofertę to na pewno zostaję. Prowadziłem rozmowy z Wisłą Kraków i to jest klub, który też bardzo lubię. Ostatecznie zawsze myślałem w taki sposób, że nie potrzebuję zmiany za takie same lub nawet ciut większe pieniądze. Piast dał mi wszystko, czułem się w Gliwicach jak w domu. Znałem wszystkich pracowników klubu. Pamiętam jak byliśmy na obozie przygotowawczym, a żona została w domu z dziećmi, to czułem się wyjątkowo pewnie, że nic złego im się nie stanie. Wiedziałem, że całe Gliwice znają moją żonę.
Jaka jest różnica zarabiać 10 tysięcy miesięcznie, a 12 tysięcy? Dla mnie nie ma żadnej. Inaczej jest w innej pracy, dla przykładu na kasie w supermarkecie, gdzie pensja jest znacznie mniejsza. Zgłasza się po ciebie inny sklep oferując właśnie o tyle więcej. Wtedy zmiana jest jak najbardziej zrozumiała. Jeśli klub proponowałby mi dwa razy większe zarobki, wtedy bym się mocno zastanowił.
Oprócz Wisły Kraków jakiś klub chciał cię pozyskać?
Prowadziliśmy rozmowy kiedyś z greckim Arisem Saloniki. Nie dostawałem za wiele ofert, ponieważ w Polsce wszyscy wiedzieli, że ja i tak zostanę w Piaście. Jestem pewny, że właśnie z tego powodu kluby nawet nie pytały o moją sytuację. Dla przykładu po co Korona Kielce miałaby pytać mojego agenta, jeśli zaoferuje mi maksymalnie trzy tysiące złotych więcej. W Polsce nie miałem konkretnych ofert.
Wolałeś budować swoją legendę w Piaście?
Dokładnie. Mój ostatni mecz w Piaście zapamiętam do końca życia. Zorganizowano mi pożegnanie na stadionie. Wielu ludzi było w moich koszulkach. Mój numer 21 został zastrzeżony. Nie ma takich pieniędzy, które byłyby czymś więcej niż tym co ja przeżyłem w Piaście. Skończyć karierę w tak piękny sposób, grając tyle lat dla jednego klubu. Kibice skandowali moje nazwisko, pojawiły się najważniejsze osoby z miasta. Dla nich jestem legendą tego klubu. Gdybym grał dwa sezony w Piaście, jeden w Koronie, kolejny w Cracovii i jeszcze gdzieś indziej, to ludzie by mnie nie pamiętali. Jestem tego pewien. Nie byłem super piłkarzem, ale kibice pamiętają właśnie takiego Gerarda Badię. Nawet bardziej niż zawodnika, który strzela dużo goli.
Niedawno Frantisek Plach wyprzedził cię w rozegranych meczach dla Piasta. Jak się z tym czujesz?
Zupełnie szczerze, gdy skończyłem grać w Piaście to byłem bardzo zazdrosny. Czułem, że za chwilę ktoś będzie miał więcej meczów niż ja. Za moment Gerard Badia nie będzie już numerem jeden. Bardzo mnie to bolało.
Teraz jestem bardzo zadowolony. Byłem pierwszy, który pisał do Frantiska Placha z gratulacjami. Za chwilę więcej meczów będzie miał też Jakub Czerwiński. To jest normalne, ponieważ oni wciąż grają. Ja nie mogę nic zrobić. To są legendy Piasta. Kocham tych ludzi, grałem z nimi kilka sezonów i są fantastyczni. Cieszę się, że Piast ma takich zawodników, dla których ten klub jest najważniejszy. Tak powinno być. My jesteśmy tam tylko na kilka sezonów, a herb Piast jest na zawsze. To powinno być numerem jeden. Zarząd wykonuje świetną pracę, skoro tacy zawodnicy wolą zostać niż odejść.
Który trener miał na ciebie najlepszy wpływ? U którego grało ci się najlepiej?
Najlepiej grało mi się pod wodzą trenera Dariusza Wdowczyka. Czułem się dla niego bardzo ważny. Dał mi dużo pewności siebie i to był mój najlepszy moment w mojej karierze. Bardzo mi pomógł.
Drugim trenerem jest Waldemar Fornalik. Z nim mam taką specjalną relację. Grałem mniej, ale dla klubu i dla niego byłem bardzo ważny. Więcej meczów zaczynałem na ławce rezerwowych, ale trener i tak wiedział, że zawsze pomagam drużynie. Oczywiście byłem zły, że nie gram od początku, ale zawsze patrzyłem na dobro klubu. Skoro trener Fornalik uznawał, że lepiej będzie jak zacznę na ławce rezerwowych to akceptowałem to. Wiedziałem, że jak wejdę na boisko nawet na 10 minut to dam z siebie wszystko. Czułem się najważniejszym zawodnikiem klubu.
Z trenerem Fornalikiem zdobyłem dwa medale. Trzeci udało się zdobyć pod wodzą Radoslava Latala. Z trenerem Fornalikiem przeszliśmy do historii Piasta, a Dariusz Wdowczyk dał mi dużo pewności siebie na boisku.
Gdzie widzisz siebie za 5 albo 10 lat? Czujesz, że może wrócisz kiedyś do pracy przy piłce?
Mam nadzieję, że dalej firma będzie działać, bo to by oznaczało, że robimy dobrze. Może tak być, że będę miał więcej czasu by oglądać mecze i pracować przy piłce. Nigdy na nic się nie zamykam. Znam wielu ludzi, którzy pracują w piłce nożnej. Mam wiele kontaktów wśród menadżerów. Zarówno w Polsce jak i Hiszpanii. Atutem jest moja znajomość języka polskiego. Jako Hiszpan mogę się porozumiewać, a wielu moich rodaków chciałoby grać w Polsce. Kto wie co przyniesie przyszłość. Jestem otwarty na takie kwestie. Obecnie mam dużo pracy w firmie, ale za pięć lat może się wiele zmienić. W życiu trzeba być aktywnym i gotowym na wszystko.