Gdy kapitanowie Sturmu Graz i Sportingu Lizbona stali gotowi do losowania, sędzia Giorgi Kruaszwili rzucił monetą. Od wyniku losowania zależało, która drużyna rozpocznie mecz i która będzie atakowała, do której bramki.
Monetą rzucił arbiter główny, a z murawy podniósł ją sędzia asystent. Niby nic szczególnego, niby zwykły gest uprzejmości, gdyby nie to, że takie gesty już wiele lat temu zostały uznane za niestosowne i niepożądane. Dlaczego?
– Jeśli chcesz pokazać piłkarzom, trenerom i kibicom, że coś jest z tobą nie tak, że masz kompleksy i może jesteś nieobliczalny, to rób tak dalej. Jeśli chcesz pokazać, że masz problem z własnym ego, właśnie to osiągniesz, jeśli będzie się wywyższać w taki sposób. Rzuciłeś monetą, to ją sam podnieś. Albo zostaw na murawie, to może dzięki temu tu kiedyś wrócisz. Jeśli boli cię kręgosłup, to nie sędziuj. Jeśli oszczędzasz siły na mecz, to zacznij więcej trenować. Jeśli będziesz traktować sędziów asystentów jak służących, którzy mają ci podnosić to, co sam rzuciłeś, to już tu nie wrócisz, bo sam pokazujesz, że nie jesteście zespołem – takie i podobne wypowiedzi obserwatorów, instruktorów, członków władz sędziowskich i innych osób na przełomie lat 90. XX wieku i na początku XXI wieku usłyszało wielu sędziów, którzy uważali, że „nie wypada im” podnosić monety kucając czy schylając się po nią tuż przy kapitanach drużyn…
Takie scenki, jak przed meczem Sturm – Sporting, zdarzały się przed meczami piłkarskimi często, ale dawno – kilkadziesiąt lat temu, w epoce „komuny”. Gdy zaczęły się zmieniać obyczaje społeczne, również takie zachowania zaczęły być uznawane za niestosowne, za nadużywanie funkcji sędziego głównego.
Sędziowie zaczęli postępować inaczej. Jedni przestali się przejmować i zaczęli postępować naturalnie, podnosząc monetę samodzielnie od razu po losowaniu. Inni podnosili ją dopiero wtedy, gdy kapitanowie się rozeszli. Jeszcze inni rzucali ją i łapali w locie, więc nie było problemu z podnoszeniem. Byli też tacy, którzy każde losowanie przeprowadzali inną monetą, bo każdą pozostawiali na boisku. Takie scenki, jak przed meczem Sturm – Sporting, to już prawdziwa rzadkość. Piłkarski folklor.