HomePiłka nożnaRozczarowująca inwestycja Liverpoolu. Dominik Szoboszlai wciąż nie spełnia oczekiwań

Rozczarowująca inwestycja Liverpoolu. Dominik Szoboszlai wciąż nie spełnia oczekiwań

Źródło: własne

Aktualizacja:

Ponad rok temu The Reds wydali na kapitana reprezentacji Węgier 70 milionów euro, ale jak na razie ta inwestycja nie potrafi się zwrócić. Dominik Szoboszlai miał być brakującym elementem pomocy, a coraz częściej wygląda jak ciało obce.

Dominik Szoboszlai

Dominik Szoboszlai. Fot. Alamy

Poszukiwania trwające od lat

Przez większość kadencji Jürgena Kloppa w Liverpoolu zwracano uwagę na to, że pomocnicy nie dają drużynie wystarczająco dużo w ofensywie. Tak naprawdę poza życiową formą Philippe Coutinho, nie było gracza z tej pozycji, który u Niemca byłby wiodącą siłą ofensywy. Brazylijczyk jednak grał u Kloppa tylko przez niewiele ponad dwa lata, a potem brakowało kogoś, kto by go zastąpił. U szczytu Liverpoolu za bramki i asysty odpowiadał tercet Mohamed Salah, Sadio Mane i Roberto Firmino, a w kolejnych latach do Egipcjanina dołączyli Diogo Jota, Darwin Nunez czy Luis Diaz.

Zadaniem pomocników było wspomaganie graczy ofensywnych w pressingu, ale rzadko zdobywanie bramek. Po odejściu Coutinho zaraz na początku 2018 roku, graczem środka pola, który strzelił dla Liverpoolu najwięcej goli we wszystkich rozgrywkach w danym sezonie byli James Milner z siedmioma trafieniami (2018/19), Alex Oxlade-Chamberlain z ośmioma (2019/20) oraz Fabinho również z ośmioma (2021/22). To jednak liczby, do których potrafił się zbliżyć chociażby Virgil Van Dijk, który potrafił zdobywać po siedem bramek w sezonie.

To dlatego latem 2023 roku Liverpool dokonał w środku pola rewolucji. Za łącznie ponad 150 mln funtów w jednym oknie przyszli Alexis Mac Allister, Ryan Gravenberch, Wataru Endo i Dominik Szoboszlai. Ten ostatni był najdroższy i to on miał w największym stopniu odpowiadać za gole – pozostali lepiej czują się ustawieni głębiej, a poza tym Węgier przychodził z RB Lipsk po dwóch sezonach, w których przekroczył granicę 10 goli. Wcześniej w Salzburgu miał nawet jeden sezon, gdy łącznie uzbierał 30 bramek i asyst. Gdy dodatkowo wziął w Liverpoolu numer 8 na koszulce, nadzieje na to, że pojawił się na Anfield godny następca Stevena Gerrarda wzrosły.

Nierozwiązany problem

Po ponad roku od tego transferu można stwierdzić, że jak dotąd Szoboszlai nie spełnia do końca oczekiwań. Owszem, miewał występy bardzo dobre, a podobieństwo do Gerrarda objawiło się w meczu Pucharu Ligi przeciwko Leicester City (3:1), kiedy pięknym strzałem z dystansu dał Liverpoolowi prowadzenie. Razem z tym golem Węgier zakończył jednak debiutancki sezon na Anfield z sześcioma golami, z czego tylko trzy strzelił w Premier League. Przebił go Mac Allister (5 goli), a tyle samo miał Harvey Elliott, mimo że rozegrał prawie o 800 minut mniej. Wynik Węgra wyrównali też boczni obrońcy – Andy Robertson i Trent Alexander-Arnold.

Przed obecnym sezonem Kloppa zastąpił Arne Slot i od początku dał do zrozumienia, że oczekuje od Szoboszlaia więcej. – Nie mogę mu zarzucić niczego pod kątem pracy w obronie i pressingu. Mocno zasuwa na boisku, ale oczekuję lepszych liczb. Jako ofensywny pomocnik takiej drużyny jak Liverpool, musisz strzelać więcej niż trzy gole w sezonie. Musi to poprawić – powiedział holenderski menedżer po meczu z Crystal Palace (1:0), kiedy posadził Węgra. Na usprawiedliwienie można dodać, że kilkanaście dni wcześniej zdobył bramkę z Milanem w Lidze Mistrzów (3:1), ale z drugiej strony na początku września w meczu z Manchesterem United (3:0) miał kilka bardzo dobrych okazji i żadnej nie wykorzystał.

Sam Szoboszlai zdaje sobie sprawę z tego, że musi wejść w Premier League na wyższy poziom. – Powinienem strzelać więcej goli i zaliczać więcej asyst, jednak poświęcenie dla drużyny i brudna robota, jaką nieraz trzeba wykonać, też są dla mnie ważne. Nie jestem samolubny. Gdy nie strzelam goli, ale jesteśmy pierwsi w lidze, to jestem szczęśliwy – mówił przed meczem Ligi Mistrzów ze swoim dawnym klubem z Lipska.

Drugi Gerrard czy drugi Keita?

Piłkarz sprowadzony za 70 mln euro musi jednak dawać więcej. Nie chodzi jedynie o „twarde” liczby, ale ogólnie rzecz biorąc, gdy prześledzi się grę Węgra i inne jego statystyki, to można dojść do wniosku, że jak dotąd Liverpool przepłacił. W poprzednim sezonie Szoboszlai miał dopiero dziewiąty najwyższy wynik w drużynie pod względem metryki „expected goals” na 90 minut gry w Premier League. W obecnym ma ósmy. Pod względem liczby kontaktów w polu karnym przeciwnika, w minionych rozgrywkach był ósmy na tle kolegów z The Reds, a wyprzedzali go chociażby Elliott i Van Dijk. Teraz to się nieco poprawiło (4. miejsce), ale wynikły z tego jedynie trzy celne strzały. W liczbie utworzonych okazji Szoboszlai był z kolei dopiero szósty w Liverpoolu, a na tle całej Premier League był na pograniczu trzeciej i czwartej dziesiątki.

Slot wymaga od Szoboszlaia więcej, choć trzeba pamiętać, że to pomocnik, który najlepsza lata ma jeszcze przed sobą. 25 października skończy dopiero 24 lata, a rosnąca konkurencja w środku pola powinna zadziałać motywująco. Mac Allister wprowadził się do Liverpoolu znakomicie, Gravenberch odżył u nowego menedżera, a ostatnio fantastyczny czas przeżywa Curtis Jones – bohater niedzielnej wygranej nad Chelsea (2:1). W tym samym meczu Węgier zagrał bardzo słabo.

Szoboszlai musi pokazać, dlaczego na Anfield wydano na niego tak duże pieniądze. Inaczej, zamiast być drugim Stevenem Gerrardem, okaże się drugim Nabym Keitą, który zamienił Lipsk na Liverpool za 60 mln euro i przez pięć lat nie rozwinął skrzydeł.

Kategorie:

Przeczytaj więcej

Zobacz więcej ›

Arsenal poluje na hiszpański talent! Arteta jest zdecydowany
Barcelona uniknie kolejnego potknięcia? KURS 300 na wygraną Barcy
Debiutanckie trafienie Jezierskiego. “Ważny punkt dla całego Wrocławia”
Totalne szaleństwo! Tak wyglądają plany Arabii Saudyjskiej na mundial 2034!
Harry Kane pobił rekord Haalanda. Dodatkowo zdeklasował Lewandowskiego
Wielkie szczęście reprezentacji Polski! Biało-Czerwoni zyskają na spadku
Legia zagięła parol na obrońcę. Transfer wewnątrz Ekstraklasy
Najciekawsza liga może zrobić się jeszcze ciekawsza. Ostatni dzwonek
Balda go odrzucił z uśmiechem na ustach. Jagiellonia poszła na całość
Gwiazda muzyki pomogła angielskiemu klubowi! Przekonała piłkarza do transferu