Scenariusz idealistyczny
Baumgartner, Piotrowski, Wirtz. Kolejność alfabetyczna i… bramkowa. Austriak ze Słowacją w 6. sekundzie, Polak z Walią w 7. sekundzie i Niemiec z Francją jeszcze przed upływem 8. sekundy. Nim gospodarze oprzytomnieli po pierwszym uderzeniu obuchem dostali drugi raz. Dośrodkował Lewandowski, a Zieliński jak z Estonią, ponownie uruchomił głowę. Dalsza część meczu upłynęła bez zakłóceń i drżenia o wynik, który ustalił rezerwowy Szymański, zaskakując bramkarza bezpośrednim uderzeniem z rzutu rożnego. Selekcjoner Probierz wkroczył na konferencję prasową z żółtym płynem w szklaneczce wypełnionej lodem. Konferencja ciągnęła się w nieskończoność, choć gospodarze wyłączyli światło i wifi. Na szczęście nie zabrakło szklaneczek i lodu. Prezes Kulesza zaraz po trzeźwej ocenie meczu ujawnił, że odebrał telefon z gratulacjami od Zenka, który we współpracy z Big Cycem obiecał nagrać piosenką na Euro. Udało nam się zdobyć fragment wersji roboczej. Oto on.
Od Podlasia aż po Tatry, od rolnika po influencera
Każdy za biało-czerwonych gardło dziś zdziera
Zlejemy Francuzów, Holendrów, Austriaków
Nikt nie zatrzyma dzielnych Polaków.
Lejmy więc w gardło za chłopców Probierza
Niech mocnych trunków nikt nie odmierza
Refren:
Berlin zachodni, Berlin zachodni
Tam strzela gole polski zawodnik
Nam nie jest straszny ten Mbappe
Bo Robert lepszy, ole, ole
Scenariusz optymistyczny
Stałe fragmenty gry miały być domeną Walijczyków, a były naszą. Wyspiarzy z krwi i kości pokonali ich bronią polscy „Wyspiarze”: Bednarek z Kiwiorem. Przy okazji specyfiki gry na Wyspach nie zapomniał Szczęsny, który fruwał na przedpolu jak orzeł. Było tak dobrze, że Dariusz Szpakowski rozpoczął wręczanie laurek już dobry kwadrans przed końcem meczu: – Szczęsny bezbłędny, Bednarek dał odpór krytykom, Kiwior to arsenał możliwości, Dawidowicz był ze stali… i w ten deseń aż do: ‒ Robert, graj wiecznie. A przynajmniej do momentu, w którym ja po raz dziewiąty ogłoszę przejście na emeryturę. Będę DS9.
Scenariusz realistyczny
Król Karol. Po co wymyślać inne nagłówki, skoro ten cisnął się sam przez się. Bolał ten mecz każdego, psychicznie i fizycznie. Po golu posiadającego patent na Walijczyków Świderskiego, kipiało, gotowało, wrzało pod polską bramką. W 90 minucie po starciu z Bednarkiem w polu karnym padł jeden z Walijczyków. Sędzia Orsato gwizdnął faul. Ale Var był z nami. Probierz nie wytrzymał i ruszył w stronę szatni. Włoch przed monitorem mruknął do siebie: ‒ Cazzo, che coglione. Co można by przetłumaczyć: ‒ Cholercia, ale cwaniaczek. Po czym pokazał nurkowi żółtą kartkę i nam dał rzut wolny. Świdra znieśli na rękach do szatni (gdzie selekcjoner był już po prysznicu), niewiele brakowało, by to samo spotkało sędziego.
Scenariusz pesymistyczny
W Polsce pranie brudów. Kulesza zaszył się. W Białowieży. Probierz przestał odbierać telefony od dziennikarzy. Marciniak zdementował jakoby pozostawał w bliskich stosunkach z Orsato, który nie podyktował rzutu karnego na Lewandowskim. Zenek stracił głos. Sylwestry już nigdy nie będą takie same.
Scenariusz katastroficzny
To miało się prędko nie powtórzyć. Do przerwy prowadzimy 2:0, jesteśmy w ogródku i witamy się z niemieckimi gąskami. W drugiej połowie nie ma nas, jak w Kiszyniowie. Wszystko posypało się w momencie utraty pierwszego gola. Zaraz później z boiska wyleciał Bednarek. Cymru – Gwlad Pwyl 3:2. Probierz rwał włosy z brody, Kulesza zaczął mówić kwiecistym językiem, polski autokar wrócił do hotelu prawym pasem. Bez Szczęsnego, który obrażony na wszystkich, na piechotę poszedł do najbliższego pubu i pobił rekord Guinnessa.