Miesiąc pracy Artura Jankowskiego w Koronie
Marcin Łataś: Jak obecnie wygląda sytuacja finansowa Korony Kielce?
Artur Jankowski: Do końca tygodnia będziemy mieli już pełny raport finansowy, jeśli chodzi o ten sezon. Nasz rok budżetowy tyczy się połowy poprzedniego sezonu i połowy obecnego. Wynik finansowy był na poziomie -5,3 milionów złotych. Do końca tego roku dojdzie dodatkowe -2,3 miliony złotych. Łatwo więc policzyć, że strata wyniesie 7,6 miliona złotych.
Minął już ponad miesiąc odkąd rozpoczął pan pracę w Koronie. Jakie są pana pierwsze wnioski?
Pierwszą sprawą są kwestie finansowe, żeby mieć dokładną wiedzę, w którym miejscu jesteśmy. Tę wiedzę musimy też przekazać właścicielowi – co powinniśmy zrobić i kiedy, aby podźwignąć tematy finansowe do końca przyszłego sezonu i końca roku. Do tego dojdzie dokładna analiza kosztów, czy jesteśmy w stanie w niektórych sferach je zmniejszyć. W innych kwestiach z kolei je zwiększyć, pod kątem przychodów od sponsorów. Prowadzimy już rozmowy na ten temat.
Ważne są również kwestie organizacyjne. Chcemy mocniej związać osoby pracujące w klubie, aby działały tylko u nas, a nie na dodatkowych etatach w innych miejscach. Będą nowe struktury organizacyjne i podziały. Teraz to już jest tylko kwestia do zatwierdzenia przez radę nadzorczą.
Jeśli chodzi o sprawy sportowe – pracujemy nad zimowym okienkiem transferowym. Wiemy. które pozycje musimy wzmocnić i uzupełnić. Oczywiście sezon jest zmienny, bo zawsze pojawiają się kontuzje i coś się dzieje. Mamy już plan, ale wszystko jest uzależnione od wyników, jakie osiągniemy.
Konieczne będzie zwrócenie się do miasta o dofinansowanie?
Na pewno tak, ale musimy przekazać dokładny raport finansowy. To nie jest kwestia, że miasto od tego ucieka, tylko właściciel nie chce być znienacka zaskakiwany, że pieniądze są potrzebne na już. My, zgodnie z sugestią właściciela, chcemy przedstawić cały plan finansowy i wskazać, kiedy będą potrzebne te pieniądze. Wtedy wspólnie będziemy mieli czas, żeby się przygotować.
Czy spłaty zadłużeń, choćby względem MOSiR-u, przebiegają zgodnie z planem?
MOSiR i podatek od nieruchomości to jest osobny temat. Mamy porozumienie na część zobowiązań w formie pomocy de minimis, które musimy wypełniać i to obowiązkowo spłacamy co miesiąc. Spłacamy zaległości, ale jest to jeden z elementów. Chodzi o podatek i zobowiązania względem MOSiR-u, w kwestii nowych wskaźników do licencji. To powinno być rozstrzygnięte przez właściciela do końca tego roku. Wtedy będziemy wiedzieć, co dalej robić z podatkiem i zadłużeniem w stosunku do stadionu. Tę sytuację też przedstawiłem na komisji sportu. Było wtedy dużo pytań od członków komisji, ale widziałem że jest zielone światło, aby w końcu to rozwiązać.
Wsparcie ze strony sponsorów jest wystarczające czy jednak przydaliby się dodatkowi partnerzy?
Oczywiście, że potrzebne jest dodatkowe wsparcie. Założyliśmy, że w przyszłym roku musimy ciężko pracować, aby zwiększyć przychody. Środowisko jest nastawione pozytywnie. Widać to po partnerach i sponsorach, których mamy obecnie. Wspierają nas i pomagają z miesiąca na miesiąc. Dodatkowe pieniądze są jednak potrzebne, abyśmy mogli pokryć zadłużenie, które mamy z poprzednich lat. To należy też do klubu. Nie możemy tylko wyciągać rąk po pieniądze, ale musimy coś dać od siebie. Dział handlowy będzie miał budżety do zrealizowania pod kątem pozyskania środków.
Plany Korony na przyszłość
Pracował pan w Górniku Zabrze i Zagłębiu Lubin. Korona Kielce jest największym wyzwaniem?
Każdy klub był w innej sytuacji i miał swoje wyzwania. W Górniku były to czasy po odejściu firmy Allianz, czyli zostały ogromne długi. Był budowany stadion. Sportowo mieliśmy dobrą drużynę pod wodzą trenera Adama Nawałki. Trzeba było sobie jednak radzić z dużym zadłużeniem klubu.
Zagłębie Lubin to całkowicie inny model, bo to korporacja z dokładnie ustalonymi budżetami. Chociaż też nie było lekko, ponieważ środki, które dostawaliśmy, były przeznaczane na utrzymanie stadionu i akademii. Pod jednoosobowy zarząd podlegał zarówno stadion, jak i akademia oraz cały klub. Te podstawowe środki były na tyle pewne, że zapewniały spokój operacyjny. Jeżeli czegoś zabrakło, to mieliśmy trochę czasu na pozyskanie pieniędzy z zewnątrz.
W Koronie Kielce najważniejsze jest uzyskanie stabilności finansowej. Ukazał się kolejny raport „Finansowa Ekstraklasa”, zlecony przez władze ligi. Jesteśmy klubem trzecim od końca, jeśli chodzi o przychody. To pokazuje, że trudno ciągle zbijać te koszty. Niekiedy się już po prostu nie da. Jesteśmy w Ekstraklasie, więc nie uciekniemy od pewnych podstawowych kosztów. Musimy zdać sobie sprawę, że jeśli chcemy grać w elicie, to tyle to kosztuje. Ciągle jeszcze musimy pozyskiwać nowe środki, aby zwiększać przychody klubu.
Jakie są plany krótkoterminowe Korony?
Należy to podzielić na kilka elementów. Najważniejszy jest cel sportowy. Zakłada on zdobycie jak najwięcej punktów w pierwszej rundzie. Wiemy, że mamy w tym roku do rozegrania jeszcze jeden mecz rundy wiosennej. Nasze minimum na koniec 2024 to 20-22 punkty w tabeli. To by dało nam trochę spokoju do przygotowań do rundy wiosennej. Tylko spokój, bo to nadal nic nie znaczy.
Drugim elementem jest praca nad zimowym okienkiem. Wiemy konkretnie, jakich wzmocnień potrzebujemy i w tym kierunku będziemy działać. Dochodzi też Puchar Polski. Mamy szanse w tych rozgrywkach, bo wiele zespołów z Ekstraklasy odpadło. Najbliższym planem jest pokonanie rezerw Lecha Poznań i gra o najwyższe cele w Pucharze Polski.
Nasz drugi zespół znajduje się w czołówce III ligi i marzy nam się awans do drugiej. Chcemy też, aby zawodnicy U-19 wrócili do Centralnej Ligi Juniorów, bo tego nam brakuje.
Czy Korona będzie zarabiała na transferach?
Myślę, że zbyt optymistycznie do tego podszedłem, przychodząc do Korony. Życie mocno zweryfikowało moje oczekiwania. Mamy jedynie jeden projekt do zrealizowania na już. Mam na myśli Xaviera Dziekońskiego, ale podchodzimy do tego na spokojnie. Jeśli zrobimy to dobrze, na pewno będzie szansa na pozyskiwanie większych kwot niż w poprzednich latach. To był duży kłopot, ponieważ jeden transfer zapewniłby nam lepsze wskaźniki finansowe i poprawił sytuację Korony. Wirtualnie nie będziemy wpisywać transferów do przychodów, na nie wiadomo ile milionów. To kompletnie nie ma sensu. Korona nie uzyskiwała ich wcześniej. Możemy sobie o czymś pomarzyć, a rynek i tak to zweryfikuje. Możemy oczekiwać konkretnych kwot, ale ktoś jeszcze musi je za danego zawodnika zapłacić. Ostatecznie często nic z tego nie wychodzi.
Czyli Korona nie ma określonej minimalnej kwoty za Dziekońskiego?
Absolutnie, nie podajemy żadnej kwoty. Pracujemy spokojnie, zawodnik się rozwija i robi statystyki. Będziemy pracować na rynku zewnętrznym i jeśli pojawi się ciekawa oferta, to się zastanowimy. Oczywiście to nie jest tylko kwestia finansowa, ale też sportowa. Chodzi o miejsce, klub i ligę, gdzie zawodnik będzie mógł się dalej rozwijać jako piłkarz.
Jaką rolę pełni w klubie Karol Jakubczyk, którego sam pan chciał zatrzymać?
Początkowo pomagał mi w tematach sportowych. Teraz, po zmianie struktur, będzie dyrektorem zarządzającym. Będzie miał pod sobą kilka pionów. Jednym z jego najważniejszych obowiązków jest pozyskiwanie środków sponsorskich. Będzie zarządzał pionem prawnym i sprzedażą oraz marketingiem. Zakres obowiązków jest szeroki, ale najważniejszy to zwiększenie przychodów spółki.
Grzegorz Piechna niedawno stwierdził, że w Koronie zatrudnionych jest za dużo osób. Jak pan się do tego odniesie?
Doceniam każde słowo z zewnątrz, zwłaszcza od osób, które były związane z Koroną. Bardzo chętnie poznam szczegóły, wtedy na pewno mi to pomoże. Dużo osób mówi różne rzeczy, nie mając wiedzy, co się dzieje w klubie. Jeżeli są jakieś ciekawe spostrzeżenia czy dokładne dane, to bardzo chętnie się spotkam i porozmawiam. Ważna jest transparentność, ale też zbudowanie mocnej struktury ludzi i specjalistów, którzy są w klubie. Trenerzy, piłkarze i prezesi się zmieniają, a ci ludzie zostają. W trudnych momentach to na ich barkach spoczywa odpowiedzialność za Koronę i jej rozwój.
Korona ma zostać sprzedana prywatnemu inwestorowi
Kiedy Korona będzie mogła sama na siebie zarabiać?
To trudne pytanie w sumie dla całej Ekstraklasy, bo który klub aktualnie na siebie zarabia? Oczywiście zdarzają się lata, że ktoś ma wynik dodatni, powyżej zera, na zielono, ale gdy popatrzymy na wskaźniki, to większość klubów co rok ponosi stratę. Jeśli chodzi o Koronę, to jeden transfer rocznie za około milion euro zysku na czysto – po odliczeniu wszystkich prowizji – dałby duży pozytywny wpływ na finanse klubu. Na pewno zmniejszyłby się wskaźnik wynagrodzeń w stosunku do listy płac. Przychód czterech milionów złotych poprawiłby i ewidentnie dałby dodatkowe środki do klubu. Coroczna dziura kumulowana wynosi 4-6 milionów. Jeżeli ona nie jest pokrywana, to środki są rolowane na kolejne lata. Jest to oczywiście plan i nasza nadzieja na przyszłość.
Głównym celem pozostaje przygotowanie klubu do sprzedaży?
Jest to coś, co jasno i klarownie określił właściciel. Jeżeli znajdzie się potencjalny poważny inwestor, który spełni warunki przedstawione przez miasto, a projekt będzie realizował wspólne cele biznesowe, to ten temat będzie szybki do zrealizowania.
W kolejnym okienku transferowym Korona będzie w stanie proponować piłkarzom wyższe kontrakty?
Jesteśmy na swoim poziomie i nie chcemy go przekraczać. Musimy znaleźć jakiś pomysł na to. Wiele też zależy od tego, jakie pozycje wzmocnimy. Wiadomo, że za napastnika płaci się więcej niż za obrońcę. Mamy swoje cele i chcemy się zmieścić w tych zaplanowanych środkach finansowych, aby nie powiększać strat.
Jak się układa pana współpraca z kibicami? Odbyło się już spotkanie?
Nie było jeszcze okazji. Cały czas mamy kontakt z kibicami przez Karola Jakubczyka. Dostajemy feedback po każdym meczu i staramy się nie zawieść naszych fanów. Słabo wyszedł mecz z Radomiakiem, ale myślę że pokazaliśmy walkę z Lechem, a następnie przyszło zwycięstwo na wyjeździe z Widzewem. Najważniejszy jest teraz Piast Gliwice, bo ewentualna wygrana przybliży nas do środkowej grupy z 15 punktami.
Czy są jakieś elementy wizerunkowe, które chciałby pan wprowadzić do klubu? Wielu kibicom marzy się autokar oklejony w barwy Korony. Co pan o tym sądzi?
Jednym z takich elementów jest transparentność. Tak, aby wszyscy mieli świadomość jak wyglądają te najpoważniejsze tematy.
Temat autokaru jeszcze do mnie nie dotarł. Nie rozmawialiśmy o tym, ponieważ teraz cały czas pozyskujemy środki na działalność bieżącą. Zorientuję się, jak wygląda to w przypadku klubowego autokaru. Wiem, że nie jest to prosty temat. To są duże koszty, choć samo oklejenie w nasze barwy to nikły wydatek. Najważniejsze jest pozyskanie autokaru. Bo równie dobrze może to być leasing, wypożyczenie czy kupno. Choć wypożyczenie raczej nie wchodzi w grę, ponieważ oklejony autokar nie będzie mógł jeździć na połowę kursów. Na pewno przysiądziemy i się nad tym zastanowimy. To zależy od środków, jakimi będziemy dysponować. Na razie z przykrością stwierdzam, że nie mamy na to pieniędzy.
Czy Koronę stać na sprawienie w tym sezonie niespodzianki? Utrzymanie jest celem nadrzędnym?
Nie chcemy komunikować kwestii utrzymania. Jasno zadeklarowaliśmy, że naszym cele są miejsca 10-15. O to będziemy walczyli na śmierć i życie, aby spokojnie zagrać w tej lidze. Inaczej się gra ostatnie kolejki, kiedy ma się zapewnione utrzymanie. Możemy dawać szanse młodym zawodnikom i testować rozwiązania na kolejny sezon. Przykładem były ostatnie lata w Koronie, gdzie wszystko było ukierunkowane pod utrzymanie. Wiadomo jak to wygląda, nic nie można wtedy planować.
Puchar Polski chcemy wygrać. Nie wyobrażam sobie, że odpuścimy. Trzeba mieć cele, a życie pokaże, czy uda nam się je zrealizować. Druga drużyna natomiast celuje w miejsca 1-6, a w przypadku U-19 chcemy awansować stopień wyżej i przybliżyć się do Centralnej Ligi Juniorów.