Sochan gra w NBA od 2022 roku i od tego czasu jest jedynym reprezentantem Polski w NBA. Za sobą ma dwa sezony w barwach Spurs, którzy wybrali go z dziewiątym numerem draftu dwa lata temu. Jak dotychczas rozegrał 130 spotkań, w których notował średnio 11,3 punktu oraz 5,9 zbiórki i trzy asysty na mecz. Już w czwartek rozpocznie rozgrywki numer trzy w NBA, a my z tej okazji wybraliśmy 10 rzeczy, na które warto zwrócić uwagę w kontekście 21-letniego skrzydłowego i jego występów w drużynie z San Antonio.
1. Praca nad rzutem
Jednym z głównych aspektów, nad którymi Sochan skupił się tego lata, to poprawa rzutu. W swoim drugim sezonie w NBA trafił 30,8 proc. z 227 prób z dystansu. Poprawił się więc względem debiutanckich rozgrywek (wtedy trafił tylko 24,6 proc. z 134 prób), ale ten wynik nadal nie imponuje. Progres zrobił także na linii rzutów wolnych, a dobre efekty przynosiło dalej rzucanie jedną ręką. Wyjątkowy styl rzucania był jednym ze znaków rozpoznawczych skrzydłowego. Latem podjął on jednak decyzję w porozumieniu ze sztabem, by wrócić do oddawania rzutów wolnych dwoma rękoma, a przy tym dalej pracować nad mechaniką rzutu.
– To ma sens, by mój rzut z wyskoku odpowiadał temu z linii osobistych. Czuję się z tym dobrze. Będzie to proces, ale mamy do tego zaufanie – mówił już w trakcie okresu przygotowawczego. Opowiedział też, co konkretnie zmienił w pracy z Jimmym Baronem, czyli trenerem rzutowym Spurs. Wskazał przede wszystkim na płynność oddawania rzutu. – Mój łokieć jest wyżej i nieco bardziej wystawiony. Uaktywniam swój nadgarstek w momencie złapania piłki – wytłumaczył.
2. Nowy rozgrywający
Latem do składu Spurs dołączył Chris Paul. To jeden z najlepszych rozgrywających w historii ligi. 12 razy wybierany był do Meczu Gwiazd, pięć razy przewodził NBA w asystach, a na liście wszech czasów zajmuje trzecie miejsce za Johnem Stocktonem i Jasonem Kiddem (tego drugiego najprawdopodobniej wyprzedzi w nadchodzącym sezonie). Nie bez powodu jego przydomek to “Point God”. 39-letni Paul nie jest już oczywiście taką gwiazdą jak jeszcze kilka lat temu. Ale to duże wzmocnienie dla młodej ekipy Spurs, która na obecności tak doświadczonego kreatora gry (łącznie 1272 rozegranych meczów przez 19 sezonów w lidze) może tylko skorzystać. Tym bardziej po eksperymentach z poprzedniego sezonu.
Przed rokiem trener Gregg Popovich postanowił przecież, że Sochan eksperymentalnie zacznie rozgrywki jako rozgrywający. Było to trudne i bolesne doświadczenie dla Polaka, szczególnie że na Spurs zaczęto zwracać uwagę coraz mocniej za sprawą rewelacyjnego Victora Wembanyamy. Po kilku miesiącach i fatalnych wynikach Popovich z eksperymentu się wycofał. Teraz żadnych tego typu doświadczeń nie będzie, bo to przede wszystkim Paul – jako doświadczony generał – ma zająć się rozgrywaniem. Sochan też z tego skorzysta.
– Paul grał w różnych klubach i z różnymi trenerami. Dobrze widzi grę i dużo do nas mówi, co nam pomaga. Widzi coś i od razu się tym dzieli. W trakcie gry, na ławce, w szatni. Przez ostatnie dwa lata nie mieliśmy tak naprawdę żadnych weteranów. Mieć kogoś takiego w zespole to wielka pomoc – stwierdził 21-latek.
3. Powrót na pozycję
Wspomniany eksperyment z grą Sochana na pozycji rozgrywającego zachwiał jego pewność siebie, ale miał też pozytywne strony. Polak jeszcze przed rozpoczęciem obozu przygotowawczego mówił dziennikarzom, że dzięki temu zaczął po prostu dostrzegać więcej rzeczy na boisku i nauczył się, kiedy powinien grę przyspieszyć, a kiedy zwolnić. Jednocześnie oznajmił, że bardzo cieszy się z powrotu do gry na swojej nominalnej pozycji skrzydłowego. – Nie będę musiał aż tyle myśleć. Wszystko będzie bardziej naturalne – dodał.
Sochan dużo lepiej czuje się w grze bliżej kosza jako tradycyjna “czwórka”, czyli silny skrzydłowy. W starciach z innymi zawodnikami na tej pozycji może cały czas brakować mu trochę więcej siły, ale jest od nich szybszy i zwinniejszy, a to mocno pomaga mu w ofensywie. Tym bardziej że na razie nie ma (jeszcze) tak pewnego rzutu z dystansu, by móc wystawiać go na skrzydle nieco niżej. Wydaje się, że przynajmniej na początku sezonu Popovich ustawi więc Sochana obok Wembanyamy, a na “trójce” zagra kolejny sprowadzony tego lata weteran, czyli Harrison Barnes.
4. Nastawienie na defensywę
Spurs chcą w przyszłym sezonie poprawić się głównie po bronionej stronie parkietu. Mówią o tym w zasadzie wszyscy gracze. Pomóc ma w tym oczywiście obecność Wembanyamy. Francuz w swoim debiutanckim sezonie był nie tylko najlepszym blokującym w lidze, ale też jako pierwszy debiutant w historii NBA został wybrany do piątki najlepszych defensorów na koniec fazy zasadniczej. Taki zawodnik to skarb. Nie ma wątpliwości, że Wemby w przyszłości będzie co roku walczył o nagrodę dla najlepszego obrońcy w lidze. Sam już jakiś czas temu to zapowiadał. Ale żeby teksańska ekipa stworzyła solidny blok defensywny, to trzeba też pomocy jego kolegów.
I tutaj także zadanie dla Sochana, by wszedł na wyższy poziom po bronionej stronie parkietu. Od początku jego przygody z NBA miał po tej stronie boiska sporo atutów, przede wszystkim ze względu na dobre warunki fizyczne, w tym szybkość i długie ręce. A do tego zadziorność i charakter. Dla niego nie ma ani straconych piłek, ani ustępowania choćby na krok nawet największym rywalom. – Ostatecznie to obrona czyni mistrza. Defensywa jest naszą tożsamością, to od niej wszystko się zaczyna – powtarza więc Sochan za resztą swoich kolegów, a jako jeden z najbardziej wszechstronnych obrońców w składzie Spurs na pewno będzie miał ważną rolę.
5. Mniej błędów
Spurs w obu ostatnich sezonach wygrali po 22 spotkaniach. To łącznie tylko 44 wygrane w 164 meczach. Oczywiście trzeba zauważyć, że w tym czasie byli jedną z najmłodszych drużyn w lidze. I po prostu uczyli się na błędach. W nadchodzących rozgrywkach poprzeczka wisi już jednak znacznie wyżej. Nikt w San Antonio – przynajmniej na razie – nie mówi o mistrzostwie. Co więcej, awans do fazy play-off tego zespołu byłby sporą niespodzianką. Jednak jasne jest, że nadszedł czas na poprawę wyników. Pułap ustalono na 35 zwycięstwa, bo dokładnie tyle znalazło się w bonusie w kontrakcie Paula. Rozgrywający dostanie dodatkowe pieniądze, jeśli Spurs wygrają co najmniej tyle meczów.
Do tego potrzebne będzie ograniczenie błędów, o czym wprost mówi trener Popovich. To szkoleniowiec znany z dużej dyscypliny, który jednak w ostatnich latach musiał standardy nieco obniżyć ze względu na okres przebudowy. Mimo tego wielu młodych zawodników – w tym także Jeremy – przekonało się, że lepiej go nie denerwować, bo może skończyć się to odesłaniem na ławkę i zakończeniem udziału w spotkaniu. A teraz Pop zapowiada, że jego tolerancja na błędy będzie jeszcze mniejsza. Pomóc ma w tym wsparcie wspomnianych już weteranów jak Paul oraz Barnes. Ten drugi to zresztą jedyny w tej chwili w zespole zawodnik z mistrzowskim doświadczeniem (w 2015 roku zdobył tytuł jako gracz Golden State Warriors).
6. Współpraca z Wembanyamą
W ubiegłym sezonie Sochan i Wembanyama szybko złapali dobrą chemię. Francuz już na jednej z pierwszych sesji zdjęciowych w barwach Spurs postanowił… zafarbować włosy tak jak reprezentant Polski. Na parkiecie ich współpraca nie zawsze układała się jednak idealnie. Sochan nie sprawdził się jako rozgrywający, a choć było to dla niego cenne doświadczenie gry z piłką, to jednak musiał też zmierzyć się przez to z bardzo dużą krytyką w swoim kierunku. Głównie za to, że nie dostarczał piłek Wembanyamie, którego wybrano najlepszym debiutantem rozgrywek.
W nadchodzącym sezonie nie będzie to już głównym zadaniem Sochana, natomiast tak czy siak warto będzie zwrócić uwagę na tę współpracę. Tym bardziej że może ona skutecznie działać także w drugim kierunku! Francuz ze swoim wzrostem oraz umiejętnościami też może znakomicie kreować grę, a Jeremy jak najbardziej może na tym skorzystać. Widzieliśmy to już w trakcie okresu przygotowawczego, w szczególności w spotkaniu przeciwko Miami Heat, kiedy to Wembanyama kilka razy świetnie znalazł polskiego skrzydłowego.
– Myślę, że to naturalne – mówił Sochan po tamtym meczu o rozwijającej się chemii między nim a Francuzem. – Oczywiście trochę o tym rozmawiamy, ale to przychodzi naturalnie. Znamy swoje miejsca na parkiecie i uzupełniamy się – dodał 21-latek.
7. Większa regularność
Regularność to jedno ze słów-kluczy dla Sochana po dwóch latach w NBA. W obu dotychczasowych sezonach miał świetne mecze. W minionych rozgrywkach potrafił zdobyć np. 33 punkty przeciwko Hawks albo 31 punktów i 14 zbiórek przeciwko Blazers. Jednak z reguły były to jednorazowe wystrzały. Lepsze występy przeplatał gorszymi. Z jednej strony to zrozumiałe, jeśli mówimy o tak młodym zawodniku. Z drugiej strony w którymś momencie musi przyjść ustabilizowanie formy.
21-latek zdaje sobie z tego sprawę i zapowiada, że chce być bardziej regularny. W przypadku wielu graczy właśnie trzeci rok w lidze jest w tym aspekcie przełomowy. W miejsce młodzieńczej ekscytacji teraz wchodzą złapane już nawyki i coraz większe doświadczenie.
8. Przedłużenie kontraktu
Sochan zaczyna swój trzeci sezon w lidze. W nadchodzących rozgrywkach zarobi 5,6 mln dol. Na kolejne (2025-26) w jego kontrakcie była opcja zespołu i Spurs w piątek zdecydowali, że ją wykorzystają. Od dawna było pewne, że to tylko formalność. Oznacza to, że Polak zostanie w San Antonio co najmniej do 2026 roku, natomiast warto pamiętać, że po zakończeniu przyszłego sezonu będzie mógł porozumieć się z teksańskim klubem w sprawie przedłużenia swojej debiutanckiej umowy, dzięki czemu szybciej załatwiłby kwestię swojej przyszłości w Teksasie.
Musi jednak swoją grą dać władzom Spurs powody, by rozmowy o przedłużeniu mogły się w ogóle rozpocząć. Jeśli mu się uda, to może pójść śladami swoich nieco starszych kolegów – zarówno Keldon Johnson (w 2022 roku), jak i Devin Vassell (w 2023 roku) takie przedłużenia swoich debiutanckich kontraktów podpisali.
9. Wsady
60 wsadów w 56 spotkaniach w pierwszym sezonie to średnio ponad jeden wsad w każdym meczu. Sochan szybko dał się poznać jako powietrzny akrobata i zawodnik, który może z łatwością wziąć “na plakat” środkowego drużyny przeciwnej, natomiast w swoim drugim sezonie wynik wsadów poprawił tylko trochę (68), choć rozegrał 18 meczów więcej. Bywały okresy, że brakowało w jego grze agresywności, do której nas już przyzwyczaił. Skrzydłowy wydawał się też po prostu mniej skoczny. Być może powodem były problemy z kolanem, które dokuczały mu prawie od początku rozgrywek.
Wszystko wskazuje jednak na to, że to już za Sochanem. Dość powiedzieć, że w czterech przedsezonowych spotkaniach zaliczył łącznie siedem wsadów. Można więc zakładać, że od pierwszego meczu fazy zasadniczej (w nocy z 24 na 25 października w Dallas przeciwko Mavericks) znów będzie latał wysoko. Tym bardziej że teraz znów ma grać bliżej kosza, ścinać do obręczy i kończyć akcje z bliskiej odległości. Potwierdzeniem tego są jego statystki z meczów przedsezonowych: 48 punktów z “pomalowanego”, 70,6 proc. skuteczności rzutów spod kosza i łącznie tylko trzy oddane trójki w czterech spotkaniach.
10. Kolorowe włosy
Na koniec o włosach Sochana. To też stało się jego znakiem rozpoznawczym. Szczególnie w debiutanckim sezonie 21-latek lubił pobawić się stylem i fryzurą. W poprzednich rozgrywkach było już tego mniej. Jeremy tłumaczył, że nie miał do tego za bardzo energii. Był to też efekt trudnych dla niego momentów w drugim sezonie. Zmiana pozycji, większa presja, a przy tym wciąż słabe wyniki. Jakoś mniej było też pozytywnych wibracji u reprezentanta Polski, a przecież to jeden z jego dużych atutów także na parkiecie, gdy “zaraża” dobrym nastawieniem całą drużynę.
Cieszy więc, że Sochan latem naładował się energetycznie. Wydaje się, że wróciły u niego głód koszykówki oraz radość z gry, której chwilami mogło brakować. Spurs mają też wreszcie większe nadzieje niż w ostatnich latach. Chcą znów wygrywać. Zwycięstwa mogą napędzić ten zespół. Ciekawym przeżyciem dla drużyny będzie również przylot do Europy w styczniu przyszłego roku na dwa spotkania z Indiana Pacers w Paryżu (23 i 25 stycznia). Taki wyjazd może tylko wzmocnić młody skład, którego bardzo ważnym elementem wciąż ma być Sochan.