INWESTYCJA LECCE
22-latek nie jest oczywiście pierwszym polskim piłkarzem, który swoją zagraniczną przygodę postanowił zacząć pisać od niższych pułapów włoskiej hierarchii klubowej. I choć kwota transferu do apulijskiej ekipy ogólnie nie powala – Włosi zapłacili Kolejorzowi trzy miliony euro – to jednak biorąc pod uwagę nieco szerszy kontekst, pieniądze te wydają się już znaczące.
Dość powiedzieć, że Marchwiński był najdroższym transferem Lecce tego lata, a w klasyfikacji wszech czasów ekipy z południa zajmuje pod tym względem szóste miejsce. Klub znad Morza Adriatyckiego nie zwykł wydawać większych środków na sprowadzanie młodych talentów, które z czasem mogłyby rozbłysnąć i przynieść jeszcze większy profit finansowy, oczywiście wcześniej przynosząc zyski także sportowo.
Sam ten fakt nakazywał sądzić, że były gracz Lecha będzie miał utorowaną drogę do składu i zyska swoje szanse prędzej niż później. Niestety, aktualnie nic z tych rzeczy.
SŁABE RECENZJE
Zaczęło się całkiem nieźle, bo w wygranym 2:1 meczu Pucharu Włoch z Mantovą ofensywny pomocnik dostał pół godziny, a na inaugurację Serie A pobiegał po boisku kwadrans, nawet jeśli jego drużyna dostała bęcki 0:4 od Atalanty Bergamo. Od tej pory aż do teraz „Marchewa” ogląda jednak ligowe mecze z ławki rezerwowych.
Jedyny raz w podstawowej jedenastce wybiegł na spotkanie Coppa Italia z Sassuolo, które Lecce przegrało z drugoligowcem 0:2. Polak został zmieniony po godzinie i nie mógł zapisać występu do udanych.
Poczytny portal TuttoMercatoWeb.com za pucharowy występ przyznał Marchwińskiemu notę „5,5” w 10-stopniowej skali. „Polak miał trudności z odnalezieniem właściwej pozycji na boisku i podłączeniem się do gry. Często poza akcjami, podejmował nieodpowiednie wybory, nie potrafił stwarzać zagrożenia obronie Sassuolo, ani też odpowiednio wspierać kolegów z linii pomocy” – uzasadniono.
Jeszcze bardziej surowy dla „Marchewy” był portal CalcioLecce.it, zajmujący się na co dzień wyłącznie klubem z Apulii. Tam polski zawodnik otrzymał „5”. „Występ Marchwińskiego w wyjściowym składzie był oczekiwany od dłuższego czasu i z pewnością teraz wszyscy ujrzeli potwierdzenie powodów, dla których trener Gotti nie stawiał na tego piłkarza w pierwszych kolejkach. Polak prezentował się jakby był poza mechanizmami drużyny. Ten występ był jasnym potwierdzeniem pracy do wykonania, którą ma przed sobą” – podkreślono.
UMIEJĘTNOŚCI MUSZĄ DOJRZEĆ
Jeszcze gorzej to wszystko wygląda gdy zajrzymy w tabelę Serie A. W pierwszy sześciu kolejkach Lecce zdobyło raptem trzy bramki – najmniej w całej lidze. Z jednym tylko zwycięstwem, dwoma remisami i czterema porażkami zajmuje miejsce w strefie spadkowej, trzecie od końca. Nawet taka sytuacja nie sprawia, że trener Luca Gotti w poszukiwaniu innych rozwiązań stawia na Marchwińskiego. Choć dla sprawiedliwości trzeba oddać, że Apulijczyków pokonały drużyny walczące o najwyższe miejsca we Włoszech – Atalanta, Inter i Milan.
Nie zmienia to faktu, że brak choćby i epizodycznych szans dla nowego nabytku jest dość zastanawiający, nawet jeśli biorąc pod uwagę pucharowy mecz z Sassuolo można się zgodzić, że Polakowi wciąż daleko do jakiegokolwiek pomagania drużynie. Przed dwoma tygodniami szkoleniowiec został zapytany o sytuację Polaka na konferencji prasowej i podzielił się odczuciami, które widzimy także w jego wyborach.
– Mam wrażenie, że Marchwiński potrzebuje trochę czasu, żeby jego umiejętności dojrzały. Taka jest moja wizja – skwitował Gotti i konsekwentnie zabiera 22-latka na mecze, ale tylko po to, aby pooglądał biegających po boisku kolegów.
NA RAZIE GRAJĄ INNI
Tuż przed zakończeniem letniego okna transferowego Lecce skorzystało z okazji i ściągnęło w swoje szeregi Ante Rebicia – byłego piłkarza między Milanu, a przede wszystkim wicemistrza świata 2018 z Chorwacją, który był po nieudanym roku spędzonym w Besiktasie Stambuł. I to właśnie doświadczony skrzydłowy występuje a to na lewej flance, a to za plecami napastnika czyli na pozycjach, na których ewentualnie mógłby grać Polak. Zaufaniem szkoleniowca cieszy się także Tete Morente – niespełna 28-letni Hiszpan, który gra a to na prawym, a to na lewym skrzydle.
Na razie nic nie wskazuje na to, aby sytuacja Marchwińskiego na południu Włoch miała się diametralnie i szybko odmienić. Po sobotnim starciu z Udinese i przerwie reprezentacyjnej, Apulijczyków czekają spotkania kolejno z Fiorentiną, Napoli i Hellasem, a zatem ponownie nie wygląda to na kalendarz zbytnio zachęcający. Wielki wpływ na potencjalne szanse dla Polaka może mieć także sytuacja zdrowotna Rebicia, który w poprzednich latach okazem zdrowia nie był, ale póki co od momentu podpisania kontraktu z Lecce nie narzeka na żadne problemy.
Polakowi obecnie pozostaje tylko ciężka praca na treningach i próby przekonania do siebie trenera Gottiego, zwłaszcza kiedy przyjdzie długo wyczekiwany moment i wychowanek Lecha otrzyma szansę w meczu ligowym. Jego początek we Włoszech zdecydowanie odbiega od ideału, ale sezon dopiero się rozkręca – jest jeszcze za wcześnie, by z pełnym przekonaniem bić na alarm.