Czytelnicy pytają, więc odpowiadamy na pytania o dwie sytuacje z ostatniej kolejki Ekstraklasy, które spowodowały zdziwienie wielu kibiców.
To był taki błąd, że nawet VAR był bez szans
To zdarzyło się w 58. minucie meczu Stali Mielec z Lechią Gdańsk. Była przerwa w grze. Krystian Getinger przygotowywał się do wykonania rzutu rożnego z lewej strony boiska, a piłkarze w polu karnym szykowali się do walki o pozycję lub o piłkę. Wśród nich byli Piotr Wlazło ze Stali i Dominik Piła z Lechii. Nagle Wlazło odepchnął Piłę oburącz, gwałtownie i na tyle mocno, że ten się przewrócił. Sędzia Sebastian Krasny patrzył w ich kierunku, ale nie zareagował. Po chwili Getinger dośrodkował, Wlazło strzelił gola, a Krasny go uznał.
To była bramka na 1:1, Stal wygrała 2:1. Problem w tym, że tego gola być nie powinno. Mimo że przewinienie Wlazły było ewidentne, sędzia nie mógł w tej sytuacji podyktować rzut wolnego dla Lechii, a sędzia wideo Paweł Pskit nie mógł interweniować. Dlaczego?
Co za gol. I jak go nie uznać…?
Krasny nie mógł podyktować rzut wolnego dla Lechii, ponieważ piłka nie była w grze, a tylko za zdarzenia mające miejsce podczas gry można podyktować rzut wolny albo karny. Co więc powinien zrobić arbiter? Anulować gola, zwrócić uwagę piłkarzom, ewentualnie udzielić reprymendy lub pokazać żółtą kartkę, jeśli widział jakieś podstawy, a następnie nakazać powtórne wykonanie rzutu rożnego. W żadnym przypadku nie powinien był tego gola uznać.
Dlaczego nie pomógł w tej sytuacji sędzia wideo Paweł Pskit, który odpowiadał za wsparcie ze strony VAR? Ponieważ na interwencję w takiej sytuacji nie pozwala „Protokół VAR”, który jest częścią „Przepisów gry”. Gdyby Wlazło odepchnął Piłę w czasie gry, a następnie strzelił gola, wtedy VAR mógłby pomóc. Tyle że zawodnik Stali przewrócił rywala wcześniej, następnie został wykonany rzut rożny i od tego momentu już nie była żadnego formalnego argumentu, który pozwoliłby Pskitowi pomóc Krasnemu.
Piłkarze nie poczekali, bo gwizdek ich zmylił
W tym meczu była jeszcze jedna ciekawa sytuacja. W 3. minucie Maksym Chłań strzelił gola na 1:0, ale po interwencji Pawła Pskita ta bramka została słusznie anulowana. Dlaczego? Sędzia wideo dostrzegł, że w akcji poprzedzającej bramkę Bohdan Wjunnyk popełnił faul na Mateuszu Matrasie. Nie chodziło tylko o to, że Wjunnyk położył rękę na koszulce Matrasa, lecz o to, że go chwycił, trzymał i w efekcie przewrócił.
Warto też wyjaśnić, dlaczego piłkarze Stali wznowili grę zanim zakończyła się procedura VAR. Sędziowie wideo analizowali tę sytuację już od momentu, w którym padła bramka – to standardowe postępowanie w takich sytuacjach. Gdy piłkarze obu drużyn byli przygotowani do rozpoczęcia gry po bramce, Paweł Pskit przekazał Sebastianowi Krasnemu, że rekomenduje mu weryfikację tej sytuacji na monitorze. Gdy sędzia gwizdnął, aby zakomunikować piłkarzom i kibicom, że będzie tę sytuacją oglądał na monitorze, piłkarze Stali błędnie zinterpretowali jego gwizdek jako znak do wznowienia gry.
Gdyby arbiter dał rzeczywiście znak do gry i piłkarze by ją wznowili, to zgodnie z „Przepisami gry” zamknęłoby możliwość cofnięcia akcji i zmiany decyzji sędziowskiej dotyczącej uznania albo nieuznania gola czy podyktowania albo niepodyktowania jakiegoś rzutu.
*Reklama
Oglądaj Ligę Mistrzów i Ekstraklasę w Canal +