HomePiłka nożnaJakub Kamiński – piłkarz od wszystkiego. Chwalony nawet po porażkach

Jakub Kamiński – piłkarz od wszystkiego. Chwalony nawet po porażkach

Źródło: własne

Aktualizacja:

Jakub Kamiński za ma sobą ponad dwa lata gry w Niemczech i jeśli trzeba by go w piłkarski sposób zdefiniować – to przede wszystkim słowem „wszechstronny”. Polak w 57 meczach w barwach „Wilków” zagrał bowiem… na siedmiu pozycjach.

Jakub Kamiński

Jakub Kamiński. Fot. Alamy

ŻOŁNIERZ NIKO KOVACA

Kiedy w lecie 2022 roku wychowanek Lecha Poznań przenosił się do Wolfsburga, można było obawiać się o to, czy zdoła sobie szybko wywalczyć miejsce w składzie. Wprawdzie klub zapłacił za niego 10 milionów euro, co poniekąd definiowało skalę zaufania do zawodnika, ale jednak konkurencja w ofensywie była naprawdę wymagająca. Od samego początku musiał więc udowadniać na treningach, że jest na tyle dobry, by – mając za rywali Josipa Brekalo, Maxa Kruse, Maximiliana Phiippa, Patricka Wimmera czy Omara Marmousha – regularnie łapać minuty w jednej z najmocniejszych lig Europy. Szybko jednak okazało się, że ówczesny trener Niko Kovac dostrzegł w Polaku na tyle duży potencjał, by regularnie korzystać z jego usług. „Kamyk” stał się wiernym żołnierzem chorwackiego trenera, który – choć na ogół ustawiał go w roli lewoskrzydłowego – to jednak obarczał wieloma zadaniami defensywnymi. Zajmowana przez niego lewa flanka była więc przeciwwagą dla ofensywnie grającej prawej, a wiara w zawodnika była na tyle duża, że robiąc zmiany w trakcie meczu Kovac, wolał przerzucić go w inny sektor boiska – choćby na prawy bok obrony – byle tylko pozostawić go na boisku.

Koniec końców w debiutanckim sezonie Kamiński zagrał w 31 meczach, spędzając na boisku 2071 minut. Tak kolorowo nie było jednak w kolejnym roku, który obfitował w niespełna osiem godzin spędzonych na murawie. Zmiana trenera na Volkswagen-Arena przywróciła jednak pochodzącego z Rudy Śląskiej zawodnika do żywych. Ralph Hasenhuettl niezwykle upodobał sobie Kubę, rozpływając się nad jego możliwościami po letnim obozie przygotowawczym. Austriak bez wahania stwierdził nawet, że dla niego to najlepszy piłkarz zagranicznego zgrupowania i jednocześnie jego największy zwycięzca. A to przełożyło się na minuty w lidze. Jak na razie Polak gra wszystko od deski do deski i nie zapowiada się, by miało się to zmienić.

W ATAKU I W OBRONIE, NA LEWEJ I NA PRAWEJ

Generalnie jednak Kamiński w barwach Wolfsburga zagrał już w 57 spotkaniach (pięć bramek, siedem asyst). Dziś jest z pewnością piłkarzem o wiele dojrzalszym, silniejszym fizycznie, potrafiącym grać na wyższej intensywności i skuteczniejszym w defensywie. W szczególności ten pierwszy sezon u Kovaca nauczył go mechanizmów gry nie tylko pod polem karnym przeciwnika – ale również pod własnym. Przyglądając się jednak jego występom, na pierwszy plan wybija się przede wszystkim coś innego. A mianowicie wszechstronność. Kamiński grywał bowiem aż na siedmiu pozycjach. W jaskrawo zielonej koszulce „Wilków” wystawiany był już jako lewy skrzydłowy, prawy skrzydłowy, lewy wahadłowy, prawy skrzydłowy, lewy obrońca, prawy obrońca, a nawet… napastnik (krótki fragment w ostatnim meczu z Wolfsburgiem).

Tego typu rzucanie piłkarzem po pozycjach prowadzi zawsze do dwóch wniosków. Z jednej strony uznać można bowiem, że zawodnik nie jest wystarczająco dobry, by mieć zarezerwowane swoje stałe miejsce na boisku i stąd też szukanie mu lepszego sektora na placu. Z drugiej – to pokazuje jednak skalę zaufania ze strony trenerów. Skoro ci za wszelką cenę próbują utrzymać go na murawie, nawet kosztem roszady taktycznej, to oznacza, że mocno w niego wierzą i są świadomi, że odnajdzie się w każdych warunkach. A ponadto ma na tyle dużo atutów, by poradzić sobie i w obronie, i w ataku; i z tyłu; i z przodu.

CHWALONY NAWET PO PORAŻKACH

Właściwie przez całe lato Wolfsburg trenował grę z trójką środkowych obrońców i wahadłowymi, a świetne występy „Kamyka” w sparingach wiązały się właśnie z jego grą na lewym wahadle. To na tej pozycji zachwycił Hasenhuettla i wydaje się, że to właśnie w tej roli najłatwiej jest uwypuklić jego atuty. Może bowiem wówczas skorzystać ze swojej dynamiki i wytrzymałości, zwłaszcza że jest piłkarzem potrzebującym przestrzeni, by wcisnąć gaz i móc wrzucić najwyższy bieg. Sensacyjnie jednak na pierwszy mecz ligowy z Bayernem „Wilki” wyszły w zupełnie innym ustawieniu – z czwórką obrońców i z Polakiem na lewej stronie tego bloku. W następnych spotkaniach nie było inaczej. Austriacki szkoleniowiec już wtedy zapowiedział, że nie chce wracać do ustawień fabrycznych i będzie próbował grać tym systemem przez kolejne tygodnie. I choć Wolfsburg miał na starcie sezonu wymagający terminarz, to eksperymenty Hasenhuettla nie zdały egzaminu – po czterech kolejkach jego zespół ma w dorobku zaledwie trzy punkty i tkwi tuż nad strefą spadkową.

Jednym z niewielu zawodników, do których trener nie mógł mieć pretensji, był jednak Kamiński. Grając w zupełnie nowej roli, radził sobie całkiem przyzwoicie i nawet po trudnym dla niego meczu z Bayernem szkoleniowiec mówił: – Oceniam jego występ bardzo dobrze. Musimy sobie uświadomić, komu dzisiaj musiał stawić czoła. Na ten stronie grał Olise, potem też Gnabry tam zszedł. Nawet doświadczeni lewi obrońcy mieliby Szczerze mówiąc, nie chciałbym zmagać się na boisku z takimi zadaniami, z jakimi on się dziś mierzył. Bardzo dobrze wspomagał go tam Thiago Tomas. W pierwszej połowie tylko raz nie dali wspólnie rady, w drugiej połowie, przy trzecim golu, Kuba ze złej strony zaatakował Kane”a. Do przodu grał bardzo dobrze, a do tyłu – cóż, musiał grać dziś bardzo głęboko, bo nie miałem innego wyjścia. Gdybym miał do dyspozycji trzech środkowych obrońców, grałby wyżej. Biorąc to wszystko pod uwagę, spisał się całkiem porządnie.

POWRÓT W ZNANE REJONY

Niemieckie media są jednak zgodne – w sobotnim spotkaniu ze Stuttgartem Wolfsburg ma wrócić do znacznie lepiej znanego sobie ustawienia 3-4-3. A to będzie oznaczało przesunięcie Kamiński pięterko wyżej, w sektor w którym czuje się znacznie lepiej. Być może w ten sposób uda się też w tym sezonie odblokować jego potencjał ofensywny i znacznie częściej oglądać go pod polem karnym rywala. Ale dotychczasowe doświadczenia też się przydadzą – Polak opanował podstawy gry w roli lewego defensora i prędzej czy później to pewnie się przyda.

Przy szeregu komplementów wobec piłkarza, za to jak podniósł się po nieudanym sezonie i jak wywalczył sobie zaufanie nowego trenera, nadchodzi jednak czas, by wymagać. Już pewnie sam zainteresowany ma świadomość, że w końcu przydałoby się wykręcić trochę liczb, bo bez nich nie zostanie liderem zespołu i nie wypromuje się na rynku europejskim. Jak na razie w tym sezonie może pochwalić się dwoma asystami – jedną w meczu pucharowym z TuS Koblenz i jedną w meczu ligowym z Bayerem Leverkusen. Czas więc na kolejne celne dogrania w pole karne i – a może nawet przede wszystkim – strzelane gole.

Kategorie:

Przeczytaj więcej

Zobacz więcej ›

Puchar Polski z rekordowym zainteresowaniem! Tak dobrze jeszcze nie było
Mbappe sfinalizował ogromną transakcję. Wydał krocie i przeszedł do historii
Real Madryt ma problem! Nie takie były plany
Ewa Pajor doceniona za początek w Barcelonie. Ma szansę na prestiżową nagrodę
Ancelotti wymyślił! Tak zastąpi Mbappe w meczu z Atletico
Marek Papszun wściekły na sytuację swojego piłkarza! Obwinia przepisy
Polskie sędzie doceniane przez UEFA i FIFA
Wojciech Szczęsny nie jest jedyny. Inne gwiazdy też wznawiały kariery
UEFA wydała oświadczenie ws. Barcelony! To efekt zachowania za mecz w Monako
Piłkarz Lecha Poznań w ogniu krytyki. Dostało mu się mocno