HomePiłka nożnaŚląsk Wrocław wypunktowany. Brutalna diagnoza: Piłka jest tu na ostatnim miejscu

Śląsk Wrocław wypunktowany. Brutalna diagnoza: Piłka jest tu na ostatnim miejscu

Źródło: Kanał Sportowy

Aktualizacja:

Kibice we Wrocławiu po raz kolejny przeżywają istny rollercoaster. Tym razem po niesamowitym sezonie 2023/24 zakończonym wicemistrzostwem Polski przyszła pora na ogromny kryzys. Po siedmiu rozegranych meczach w PKO BP Ekstraklasie Śląsk znajduje się na samym dnie tabeli. Z czego wynika taka sytuacja zespołu Jacka Magiery?

Śląsk Wrocław

PressFocus

Oczekiwania po wicemistrzostwie

Kampania 2023/24 niezwykle rozbudziła oczekiwania fanów wrocławskiej drużyny. Śląsk notował wyjątkowo dobre wyniki i do ostatniej kolejki liczył się w walce o mistrzostwo Polski. Oczywiście ostatecznie wrocławianie zawiesili na swoich szyjach srebrne medale, ale biorąc pod uwagę rozpaczliwą walkę o utrzymanie rok wcześniej, ten rezultat i tak był ogromnym sukcesem.

Bieżący sezon przyniósł kolejne zaskoczenie, ponieważ WKS w żaden sposób nie poszedł za ciosem. Trójkolorowi swoimi występami nawiązują raczej do czasów, gdy byli zmuszeni do walki o ligowy byt. Ciekawe światło na sytuację rzuca w rozmowie z nami były piłkarz pierwszej drużyny, a zarazem też dawny trener rezerw WKS-u Piotr Jawny. — Problem jest głęboki oraz wieloletni. Jest to związane z funkcjonowaniem całego klubu i z ludźmi, którzy podejmują kluczowe decyzje — zaznaczył były szkoleniowiec.

— To nie ma kompletnie znaczenia, na co stać Śląsk w tym, poprzednich czy przyszłych sezonach. Obojętnie czy to będzie dwunaste, czy szóste miejsce, co to za różnica? Nawet drugie miejsce w poprzednim sezonie niczego nie zmieniło. Piłka nożna w tym klubie jest i tak na ostatnim miejscu — podkreśla zawiedziony całą sytuacją Piotr Jawny. Jak widać, wyniki sportowe nie są tu jedynym wątkiem, który jest warty poruszenia. Z drugiej strony to właśnie one w dużej mierze determinują spojrzenie kibiców.

Trudna sytuacja Śląska Wrocław

Statystyki nie kłamią. Po 7 dotychczasowych meczach w PKO BP Ekstraklasie Śląsk ma na swoim koncie zaledwie 4 punkty. Składają się na nie 4 remisy, 3 porażki i 0 zwycięstw! Wrocławianie strzelili tylko 6 goli, a stracili już 11. Liczby zdecydowanie nie grają na ich korzyść. Wiele o formie WKS-u mówi także fakt, że ani razu nie prowadził w tym sezonie podczas meczu ligowego. Gole podopiecznych Jacka Magiery doprowadzały tylko do remisu lub zmniejszały rozmiary porażki. To wręcz niewyobrażalne, że tak prezentują się dziś realia wicemistrza Polski.

Wpływ na taką sytuację mają także przełożone mecze. Warto o tym pamiętać, ponieważ możliwa zdobycz punktowa w tych spotkaniach może pozytywnie wpłynąć na sytuację WKS-u. Oczy będą boleć przy patrzeniu na tę tabelę. Jedno spotkanie przełożyliśmy, bo takie mieliśmy prawo. Drugi mecz to sprawa wyższa. Nie mamy wpływu na powódź. Nie wyobrażam sobie grać 14 i 17 grudnia. To nie byłaby sportowa walka. Trzeba to zamknąć w październiku. Apeluję, aby coś z tym zrobić — powiedział na konferencji prasowej po przegranym 0:1 meczu z Lechem Poznań Jacek Magiera.

Trener chce rozegrać spotkania z Radomiakiem Radom i Stalą Mielec jak najszybciej. Zobaczymy, czy ten apel zostanie wysłuchany przez władze ligi. Inną kwestią jest już to, czy Śląsk w aktualnej dyspozycji byłby w stanie wygrywać mecze z takimi rywalami.

Tabela, to przecież nie wszystko, ponieważ wiele do życzenia pozostawia sama gra zespołu. — Jacek Magiera, prowadząc Śląsk już ponad dwa lata, udowodnił wielokrotnie, że nie potrafi nadać drużynie stylu. Nie potrafi kreować sytuacji bramkowych w powtarzalny i wyrozumowany sposób. Jego Śląsk nie potrafi przedostać się w trzecią tercję boiska z piłką w pole karne przeciwnika. Jest to sztuka nieznana jemu i jego sztabowi trenerskiemu, a defensywa “trzyma się” tylko wtedy jeśli broni bardzo nisko całym zespołem i w razie zagrożenia wykopuje piłki byle do przodu lub w trybuny — podkreśla w rozmowie z “Kanałem Sportowym” Jawny.

Biorąc pod uwagę takie spojrzenie, możemy zobaczyć szerszą perspektywę na pracę sztabu szkoleniowego WKS-u. Być może wicemistrzostwo w takich okolicznościach było jedynie wybitnie szczęśliwym momentem, który przytrafił się dzięki słabości czołowych drużyn PKO BP Ekstraklasy i świetnej indywidualnej dyspozycji Erika Exposito? Odpowiedź na te pytania dały między innymi spotkania w europejskich pucharach. Drużyna bez swojego lidera nie prezentowała już tego samego poziomu.

Niepowodzenie w Europie

Na dyspozycję na początku sezonu wpływ miała też przygoda w europejskich pucharach. W przypadku Śląska nie trwała ona zbyt długo, ale możemy śmiało powiedzieć, że odcisnęła piętno. Trójkolorowi rozpoczęli zmagania w Lidze Konferencji Europy od drugiej rundy. Przegrali w pierwszym meczu na wyjeździe z Rygą FC 0:1, ale w rewanżu pokazali się z lepszej strony na Tarczyński Arenie. Spotkanie we Wrocławiu zakończyło się rezultatem 3:1, a bohaterem całego widowiska był Nahuel Leiva. Hiszpan, który stał się największą gwiazdą drużyny po odejściu swojego rodaka Erika Exposito strzelił dwa gole i zaliczył do tego asystę przy golu Simeona Petrova. — Cały zeszły sezon walczyliśmy o to, żeby znaleźć się w tym miejscu. Trzeba było wyjść i udowodnić, że na to zasługujemy na boisku — powiedział nam po tym spotkaniu golkiper Rafał Leszczyński.

Kolejnym rywalem WKS-u było St. Gallen, ekipa ze Szwajcarii. Wrocławianie ponownie przegrali najpierw na wyjeździe, tym razem 0:2. Mimo niepowodzenia także w tym przypadku mieli duże oczekiwania przed rewanżem u siebie. Niestety nie udało im się ostatecznie odwrócić losów rywalizacji. Po niesamowicie kontrowersyjnym spotkaniu wygrali 3:2, ale nie dało to awansu do kolejnej rundy. Piłkarze Śląska zobaczyli w tym meczu aż trzy czerwone kartki, a następnie UEFA nałożyła na klub szereg kar za naruszenie najróżniejszych przepisów. Mimo protestów władz polskiej drużyny mecz nie został przełożony, a chorwacki sędzia Duje Strukan nie poniósł żadnych konsekwencji.

— Trudno o tym zapomnieć. Pracowaliśmy na to cały rok. Każdy mecz w Ekstraklasie był dla mnie czymś w rodzaju Ligi Mistrzów. Po tym jak odpadliśmy, poczułem ogromny niedosyt. Teraz mamy cel i chcemy tam wrócić — powiedział nam po sparingu z GKS-em Tychy rozczarowany Yehor Matsenko. Obrońca potwierdził, że te wydarzenia mocno wpłynęły na drużynę. Wymazanie z pamięci takiego zawodu jest bez wątpienia dużym wyzwaniem.

Osłabienie składu Magiery

Analizując aktualną sytuację Śląska, nie sposób nie wspomnieć o kadrze zespołu. WKS stracił przecież swojego najlepszego zawodnika, kapitana i zarazem króla strzelców całej ligi Erika Exposito. Hiszpan był niekwestionowanym liderem, więc zastąpienie kogoś takiego z góry wygląda na zadanie niemal niemożliwe do zrealizowania. Snajper podjął decyzję i po zakończeniu swojego kontraktu poszedł za pieniędzmi. Teraz kontynuuje swoją karierę w katarskim klubie Al-Ahli SC.

Cały ten marny obraz gry Śląska Wrocław przyćmił wybitny sezon Exposito, który poniósł wszystkich na swoich barkach. Do tego świetny był Leszczyński w bramce i przebłyski miewał Nahuel — zaznacza Piotr Jawny. Każdy kto widział spotkania Śląska niemal od razu zauważał, jak wiele rzeczy w tej drużynie jest zależne od aktualnej dyspozycji hiszpańkiego goleadora. Jego strata to oczywiście największy cios. Wydawało się, że to już koniec złych wiadomości, ale drużyna posypała się w jeszcze większym wymiarze.

Następnie klub pożegnał się z podstawowym pomocnikiem w sezonie wicemistrzowskim i także byłym kapitanem Patrickiem Olsenem. Jego kontrakt został rozwiązany za porozumieniem stron, co jeszcze bardziej zaskoczyło wszystkich kibiców. Duńczyk zdecydował się na dołączenie do Dinama Bukareszt, a Śląsk nie otrzymał za niego ani grosza. 30-latek miał bardzo wysoką pensję, a to w parze z jego raczej drugoplanową rolą na boisku w nowym sezonie miało zadecydować o podjęciu tak skrajnej decyzji jak rozwiązanie kontraktu. Trudno w pełni zaakceptować taką argumentację, ponieważ zespół ponownie stracił ważną postać w szatni.

Gdyby tego było mało, już po zamknięciu okienka transferowego drużynę opuścił Nahuel Leiva. 27-latek miał wziąć na siebie odpowiedzialność za grę ofensywną Śląska po odejściu Exposito, ale nie tak długo po nim również zdecydował się na kontynuowanie kariery w nowym klubie. Na zasadzie transferu definitywnego przeniósł się do Maccabi Hajfa. Izraelski klub zapłacił za niego kwotę ok. 2,5 miliona euro. Ten ruch okazał się być ogromnym ciosem dla fanów, ponieważ między innymi prezes Śląska zapewniał jeszcze dwa dni wcześniej, że zawodnik pozostanie w drużynie. Wielu kibiców zaznacza w mediach społecznościowych, że poczuli się w tej kwestii zwyczajnie oszukani.

Kto nowym liderem?

Ruchy transferowe Davida Baldy do klubu również, delikatnie mówiąc, nie zaspokoiły oczekiwań fanów. We Wrocławiu liczono na wzmocnienia po wicemistrzostwie, a tymczasem drużyna została wyraźnie osłabiona. Pojawił się także problem braku wyraźnych liderów. Podczas większości spotkań najlepiej prezentuje się bramkarz. Leszczyński ciągle ma pełne ręce roboty.

*Reklama

Oglądaj Ligę Mistrzów i Ekstraklasę w Canal +

Poza nim ważny jest duet pomocników, składający się z Petra Schwarza i Petera Pokornego. Czech i Słowak są kluczowymi graczami w talii Magiery, ale i tak musimy pamiętać, że ich forma wciąż odbiega od tego, co prezentowali w poprzednim sezonie. Przynajmniej w teorii większa odpowiedzialność spoczywa też na Aleksie Petkovie, jednak Bułgar jest częścią zawodzącej formacji obronnej. Stąd też trudno go chwalić.

Do drużyny trafili gracze, którzy nie gwarantują jakości jak wspomniana wcześniej trójka z poprzedniego sezonu. Brak Exposito, Nahuela i Olsena jest odczuwalny. Widać to szczególnie na pozycji napastnika. Klub miał wiele czasu, by znaleźć bramkostrzelnego snajpera, ale ta misja jak dotąd wyraźnie się nie powiodła. W barwach WKS-u w tym sezonie zagrały aż trzy różne dziewiątki. Co ciekawe, Sebastian Musiolik, Junior Eyamba i niedawno sprowadzony Jakub Świerczok strzelili do tej pory zaledwie jednego gola dla Śląska! Strzelcem był Musiolik w przegranym 3:5 starciu z Pogonią Szczecin, więc można się domyślać, że to trafienie nie dało wiele zespołowi.

Przykład Musiolika w ogóle jest wymowny. 28-latek miał w Śląsku zastąpić Erika Exposito, który w minionym sezonie zdobył koronę króla strzelców z 19 trafieniami na koncie. Dla porównania Musiolik, który właśnie rozgrywa swój 6. sezon w Ekstraklasie, przez te wszystkie lata zdołał pokonać bramkarza zaledwie 14 razy. Myślenie, że napastnik z takim dorobkiem strzeleckim będzie w stanie odpowiednio zastąpić Hiszpana było – eufemistycznie mówiąc – naiwne. Obawy kibiców Śląska sprawdziły się tu co do joty.

Mimo słabych recenzji występów nowych piłkarzy, wszyscy w klubie wciąż powtarzają, że wierzą w ich bramkostrzelność. Musiolik znajduje się w sytuacjach i ma wszystko, by zacząć regularnie trafiać — zaznaczył David Balda w trakcie wywiadu z Piotrem Janasem z “Gazety Wrocławskiej”.

Warto wspomnieć, że podobne nadzieje były początkowo pokładane w Patryku Klimali. Aktualnie zawodnik wypożyczony do Sydney FC ma już we Wrocławiu zupełnie inną reputację. — Klimala jest symbolem przegranego mistrzostwa przez Śląsk Wrocław — powiedział na jego temat Patryk Załęczny podczas audycji w “Radiu Wrocław”.

W przypadku snajperów iskierką nadziei może być Adam Basse, czyli 16-letni napastnik, który trafił do Wrocławia prosto ze Stanów Zjednoczonych. Wcześniej rozwijał swoje umiejętności w akademii New York City FC. Zdążył już zagrać dobre zawody i strzelić gola w swoim debiucie w barwach WKS-u w sparingu z GKS-em Tychy. Prawdopodobnie niedługo zostanie zgłoszony do rozgrywek PKO BP Ekstraklasy, ale trudno liczyć na jego natychmiastowe wejście do pierwszego składu na tak wczesnym etapie kariery. — Jestem zadowolony, że tak szybko udało mi się strzelić pierwszego gola. Teraz czekam już na kolejne spotkania — powiedział w rozmowie z nami sam Basse.

Dokąd zmierza Śląsk Wrocław?

Okoliczności na pewno nie napawają kibiców Trójkolorowych optymizmem. Tabela w najmniejszym stopniu nie odzwierciedla ich aspiracji. — Nasz cel się nie zmienił i nie wpływa na niego ta perspektywa ostatniego miejsca. Chcemy być w top 6 tej ligi. Liczymy na to, że czeka nas sezon stabilizacji i włączenia się w miejsca 1-6. Na takich fundamentach chcielibyśmy z sezonu na sezon stawiać sobie jeszcze wyższe cele, żeby Śląsk Wrocław liczył się też w walce o europejskie puchary — zaznaczył prezes wrocławskiego klubu podczas jednego z programów w “Kanale Sportowym”.

Jak widać, przed drużyną stoi jasny cel, ale żeby się do niego jakkolwiek przybliżyć, trzeba najpierw zacząć regularnie punktować. Przed Śląskiem kluczowe tygodnie, ponieważ inne kluby mogą już coraz bardziej odjeżdżać. — Sezon to nie sprint, to jest prawdziwy maraton. Zwycięska mentalność sprawi, że wrócimy do czołówki i znowu będziemy walczyć o puchary — podkreślał szumnie w rozmowie z nami pewny siebie ulubieniec wrocławskiej publiczności Yehor Matsenko.

Mniej korzystną wizję przyszłości WKS-u przedstawiają ludzie, którzy starają się obrać szerszą perspektywę postrzegania klubu niż same wyniki na zielonej murawie. Warto wysłuchać ponownie człowieka, który był związany z wrocławską drużyną przez wiele lat. To zależy kto, co uważa za optymistyczną sytuację. Te rozgrywki obnażają myśl trenerską Magiery i kompetencje Baldy. No, ale ktoś ich przecież zatrudniał… w ten sposób realia Śląska Wrocław podsumował dla nas Piotr Jawny. Początek tego sezonu może faktycznie nie jest tylko zwyczajnym obniżeniem lotów czy “wypadkiem przy pracy” i klub potrzebuje zmian na wielu płaszczyznach?

Kategorie:

Przeczytaj więcej

Zobacz więcej ›

Tomasz Fornal ujawnił szczegóły. Chodzi o igrzyska olimpijskie
Popis Wilfredo Leona. Cztery asy serwisowe z rzędu! [WIDEO]
Fornal zagra w Turcji!? Na stole lukratywna oferta
ZAKSA zabrała głos w sprawie Bartosza Kurka. Ważne informacje!
PZPS przekazał smutne wieści. Zmarł Zbigniew Krzyżanowski
W końcu! Śliwka zadebiutował w lidze japońskiej. Ależ wejście
Ważne wieści w sprawie kontuzji Bartosza Kurka. Trener ZAKSY nie ma złudzeń
Szczere wyznanie Wilfredo Leona. Reprezentant Polski jasno o zakończeniu kariery!
Śliwka wyjaśnia powody transferu do Japonii. Padły dwa nazwiska
Szczere wyznanie polskiego siatkarza. Zaskakujące kulisy finału igrzysk