HomePiłka nożnaCity nie odpuściło! Mistrz wyrywa Arsenalowi punkt w samej końcówce

City nie odpuściło! Mistrz wyrywa Arsenalowi punkt w samej końcówce

Źródło: Własne

Aktualizacja:

Hit 5. kolejki Premier League nie zawiódł. Manchester City podzielił się punktami z Arsenalem, a kluczowa dla wyniku bramka padła w ósmej minucie doliczonego czasu gry.

John Stones

PA Images / Alamy

Arsenal lepszy w pierwszej połowie

O tym, jakiego gatunku będzie to spotkanie przekonaliśmy się kilka sekund po rozpoczęciu. Kai Havertz wpadł na środku boiska na Rodriego, po czym Hiszpan padł na ziemię. Pewne było więc to, że emocji i nerwów nie zabraknie.

O to, żeby zbyt dużo nerwów nie pojawiło się w obozie gospodarzy szybko zadbał Erling Haaland. Norweg wykorzystał błąd łamiącego linię spalonego Gabriela i dostając idealne podanie od Savinho ruszył w kierunku Edersona. Napastnik Obywateli popisał się chłodną głową i znakomicie wykończył akcję, posyłając piłkę tuż obok Brazylijczyka.

O sporym pechu może mówić po tym spotkaniu Rodri. Przed wykonaniem przez City rzutu rożnego, Hiszpan walczył o pozycję w polu karnym z Thomasem Partryem. Właściwie bez większego kontaktu z Ghańczykiem, pomocnik gospodarzy padł na ziemię, trzymając się za tylną część kolana. Po kilkudziesięciu minutach udzielania pomocy Rodri wstał i opuścił boisko o własnych siłach, ale cała sytuacja nie wyglądała zbyt optymistycznie.

Kolejne fragmenty pierwszej połowy bezsprzecznie należały do Arsenalu. Co prawda to gospodarze mieli nieco więcej argumentów i okazji w ofensywie do podwyższenia prowadzenia, ale to goście dorzucili konkrety. Po szybkim wznowieniu gry po faulu w środkowej strefie boiska piłka powędrowała do pędzącego lewym skrzydłem Gabriela Martinelliego. Brazylijczyk dobiegł do pola karnego, nieco zwolnił tempo akcji i poczekał na nadbiegającego ze wsparciem Ricardo Calafioriego. Stoper jakby od niechcenia, pierwszym kontaktem kropnął piłkę w kierunku bramki strzeżonej przez Edersona, pokonując go bez większych problemów. Piłkarze City po tej akcji mieli sporo pretensji do sędziego, nerwy nie ominęły także Pepa Guardioli, który swoją frustrację wyładował na… ławce rezerwowych.

Bez zaskoczenia, po wyrównaniu więcej szans na kolejne trafienie mieli podopieczni Pepa Guardioli. Znów ich poczynania ofensywne nie przyniosły jednak zbyt wiele, czego nie można powiedzieć o Kanonierach. Chwile po rozpoczęciu doliczonego czasu gry Bukayo Saka ustawił piłkę w narożniku boiska, żeby po chwili posłać ją tuż przed bramkę rywali. W polu karnym najlepiej odnalazł się Gabriel, który najpierw wygrał pozycję z Kylem Walkerem, żeby po chwili nabiec na futbolówkę i celną główką skierować ją do siatki.

Ale na tym to co dobre dla gości się skończyło. Jeszcze w pierwszej części meczu głupim i niezbyt potrzebnym faulem w bezpiecznej strefie boiska popisał się Leandro Trossard. A, że Belg miał już na swoim koncie jedną żółtą kartkę, Michael Oliver pokazał mu kartonik koloru czerwonego, zapraszając do szatni. Arsenal schodził więc do szatni z jednobramkowym prowadzeniem, ale całą drugą połowę musiał radzić sobie w boiskowej niedowadze.

Absolutna dominacja City w drugiej połowie

Mikel Arteta ofensywny potencjał swojej drużyny osłabił jeszcze bardziej, zdejmując w przerwie Bukayo Sakę. Patrząc na to, co przez kolejne 45 minut działo się na boisku, trudno jednak zarzucać trenerowi, że wpłynął na losy spotkania.

W drugiej części gry Arsenal po prostu nie istniał. To znaczy był na boisku, grał w piłkę, ale całą drużyną od 46 do 90 minuty bronił własnego pola karnego. Dominacja gospodarzy była bezsprzeczna, tylko oni robili cokolwiek w ofensywie. Kanonierzy przez całą połowę nie zdołali nawet wykreować ani jednej konkretnej akcji.

Ciągła obrona własnego pola karnego dawała się we znaki piłkarzom z Londynu. Cierpiało ich zdrowie, co dotknęło m.in. strzelca drugiej w meczu bramki. Ricardo Calafiori musiał przedwcześnie opuścić boisko, na czym skorzystał Jakub Kiwior notujący pierwsze ligowe minuty w tym sezonie.

Gospodarze cisnęli, cisnęli i w końcu wcisnęli wyrównującą bramkę. Mimo ciągłego naporu i niezliczonych akcji, najskuteczniejszy okazał się stały fragment gry. Krótko rozegrany rzut różny pozwolił wprowadzić przed bramką Davida Rayi sporo zamieszania, w której najlepiej odnlalazł się John Stones. Obrońca instynktownym wyciągnięciem nogi trafił w piłkę, którą skierował do bramki Arsenalu. Tym samym będący blisko sprawienia niespodzianki goście nie zdołali wytrzymać naporu sowich rywali.

Manchester City 2:2 Arsenal
Bramki: Haaland 9′, Stones 90’+8 – Calafiori 22′, Gabriel 45’+1
Żółte kartki: Ederson, Silva – Trossard, Partey, Rice
Czerwona kartka: Trossard

Manchester City: Ederson – Walker, Dias, Akanji, Gvardiol – Rodri, Gundogan – Savinho, Silva, Doku – Haaland

Arsenal: Raya – Timber, Saliba, Gabriel, Calafiori – Saka, Partey, Rice, Martinelli – Havertz, Trossard

Kategorie:

Przeczytaj więcej

Zobacz więcej ›

Są skutki oplucia sędziego w Granowie. Kary nie będzie, zanosi się na przebudowę otoczenia boiska…
Guardiola zabrał głos po kompromitacji. Tutaj widzi problem
Szokująca statystyka Manchesteru City! To się nie wydarzyło od ponad 18 lat
Manchester City wszedł do gry w walce o gwiazdę. Ponad 100 milionów na stole
Grabara zadziwił nawet rywali. Polak zachwyca w Wolfsburgu
Robert Kolendowicz dumny z drużyny. “To był fantastyczny mecz”
Robert Lewandowski po kontuzji. Składy na mecz FC Barcelony z Celtą Vigo
Manchester City znokautowany! Tottenham rozbił ekipę Guardioli
Trzęsienie ziemi w Gdańsku! Szymon Grabowski zawieszony przez zarząd
Usypiający hit Serie A. Milan podzielił się z Juventusem punktami