Mistrz Polski szukał przełamania
Po przygnębiającej porażce 0:5 w ubiegłej kolejce Białostoczanie chcieli jak najszybciej wrócić na zwycięską ścieżkę. Na stadion mistrza przyjechał beniaminek z Gdańska, który mocno poprawił swoją grę oraz wyniki względem tego, co oferował swoim kibicom w lipcu oraz sierpniu. Lechiści po dwóch zwycięstwach z rzędu mieli chrapkę na przedłużenie swojej miniserii.
Jednak pierwsze minuty były mocno pod dyktando drużyny trenera Siemieńca, która tego dnia grała bez swoich największych gwiazd — Afimico Pululu, Nene oraz Jesus Imaz, który zaczął mecz na ławce rezerwowych. Ofensywne usposobienie mistrzów Polski szybko przyniosło wymierną korzyść w postaci bramki na 1:0, którą zdobył Tomas Silva. Choć trzeba zaznaczyć, że lepiej w tej sytuacji powinien zachować się bramkarz gości — Szymon Weirauch, który przepuścił piłkę między rękawicami.
Natomiast trzy minuty później znów na tablicy mieliśmy wynik remisowy. Doskonałym zagraniem spod linii końcowej popisał się Conrado, w efekcie czego bezproblemowo piłkę do pustej bramki wpakował Bohdan Wjunnyk.
Gol wyraźnie napędził beniaminka, który raz za razem tworzył kolejne okazje do odwrócenia losów meczu. Jaga wyraźnie zaczęła się gubić, jak gdyby znów wróciły demony niepewnego mistrza Polski z meczu w Poznaniu. Na przerwę jednak obie ekipy schodziły z remisem, który mimo wszystko bardziej zadowalał coraz gorzej wyglądających gospodarzy.
Z piekła do nieba
Po wznowieniu gry podopieczni Szymona Grabowskiego jeszcze bardziej przycisnęli gospodarzy, którzy nie mieli odpowiedzi na ofensywę “Biało-Zielonych”. W ostatniej minucie pierwszego kwadransa można powiedzieć, że w końcu Lechia znalazła drogę do siatki Abramowicza, który drugi raz tego dnia musiał wyciągnąć piłkę z bramki. Fatalnie w tej sytuacji spisała się defensywa białostoczan, którzy pomimo dużej liczebności w swoim polu karnym, nie zdołali zablokować skutecznie uderzenia Chłania.
Z pewnością mogło się podobać nastawienie beniaminka, który szukał definitywnego zamknięcia emocji w tym spotkaniu. Natomiast zła decyzyjność Lechii w polu karnym przeciwnika odbiła się dla nich czkawką, gdyż przy pierwszej możliwej okazji gola wyrównującego strzelił Jesus Imaz. “Duma Podlasia” poczuła krew i natychmiast szukała możliwości odwrócenia losów spotkania, co udało się ledwie cztery minuty później. Uderzenie Moutinho ręką zablokował obrońca gości, w efekcie czego za sprawą Mateusza Skrzypczaka Jagiellończycy znów byli na prowadzeniu.
Przed meczem oczekiwaliśmy bramkostrzelnego widowiska z uwagi na nie najlepszą postawę obydwu bloków obronnych i zdecydowanie się nie zawiedliśmy. Niedosyt z pewnością mogą czuć goście, którzy z przebiegu gry wcale nie zasługiwali na wyjazd z Białegostoku z pustymi rękoma. Gdańszczanie zapłacili frycowe za niewykorzystane sytuacje, w efekcie czego zakończyła się ich miniseria zwycięstw.
Jagiellonia Białystok — Lechia Gdańsk 3:2 (1-1)
Gole: Silva 13′, Imaz 72′, Skrzypczak 76′ – Wjunnyk 16′, Chłań 59′
Kartki: Sacek, Moutinho – Olsson, Wjunnyk
Wyjściowy skład Jagielonii: Abramowicz – Sacek, Stojinović, Skrzypczak, Moutinho – Romanczuk, Kubicki – Villar, Hansen, Silva – Diaby-Fadiga
Wyjściowy skład Lechii: Weirauch – Piła, Pllana, Olsson, Conrado – Żelizko – Mena, Kapić, Carenko, Chłań – Wjunnyk