Urawa Red Diamonds musiała uznać wyższość FC Tokyo
Sensacyjny powrót Macieja Skorży do Urawy Red Diamonds wiązał się z dużymi oczekiwaniami. Mówimy w końcu o trenerze, który zapewnił japońskiemu klubowi triumf w Azjatyckiej Lidze Mistrzów. W pierwszym meczu pod wodzą nowego-starego szkoleniowca piłkarze Urawy wygrali 1:0 z Gambą Osaka, tym samym przerywając serię sześciu meczów bez zwycięstwa w lidze.
Wydawało się, że po pierwszej wygranej od końcówki czerwca gracze Urawy wreszcie złapią wiatr w żagle. W 31. kolejce zespół z Saitamy zmierzył się na własnym stadionie z FC Tokyo, które przed tym meczem zajmowało dziewiątą pozycję w tabeli J1 League. Urawa mogła więc przeskoczyć zespół ze stolicy Japonii.
Podopieczni Macieja Skorży mieli jednak sporego pecha. W 9. minucie bramkę samobójczą zdobył Rikito Inoue. Kilka minut później ręką we własnym polu karnym zagrał Hirokazu Ishikara. Po interwencji VAR odgwizdana została “jedenastka”, którą na gola zamienił Ryotaro Araki. Po szybkiej stracie dwóch goli Urawa Red Diamonds nie potrafiła się podnieść. Jakby tego było mało, w 27. minucie boisko z powodu kontuzji opuścić musiał holenderski napastnik Bryan Linssen.
Po zmianie stron gospodarze próbowali wrócić do gry, lecz mimo kontroli nad meczem udało im się oddać tylko jeden celny strzał. Można powiedzieć, że ekipa prowadzona przez Macieja Skorżę zmarnowała dobrą okazję ku temu, by choć trochę zbliżyć się do ligowej czołówki. Do zakończenia rozgrywek zostało zaledwie siedem kolejek. Za tydzień Urawę czeka dużo większe wyzwanie – w przyszłą sobotę o godzinie 12:00 zagrają na wyjeździe z Vissel Kobe, które walczy o tytuł mistrza kraju.