Czy to był faul? Czy należała się czerwona kartka?
Była dopiero 10. minuta meczu. Pierwsza kontrowersja w tej sytuacji polegała na tym, czy w ogóle był faul i jaka ewentualnie należała się kartka.
Zaczęło się od fatalnego błędu bramkarza Barcelony Marca-Andre ter Stegena. Kopnął piłkę w kierunku Erica Garcii, ale nie zwracając uwagi na to, że jego współpartner właśnie zaczął kierować się w stronę linii bocznej, natomiast tuż za jego plecami w kierunku piłki biegł już Takumi Minamino z Monaco. Garcia nie miał szans zawrócić odpowiednio szybko i być pierwszy przy piłce, więc widząc przejmującego ją rywala, który za chwilę mógłby strzelić gola, postanowił go faulować.
Faul nie był bardzo wyraźny, ale był skuteczny
To nie był faul brutalny, ani bardzo wyraźny, lecz był skuteczny. W takich sytuacjach samo wystawienie ręki i położenie jej na ciele rywala, przyblokowanie go ręką choć przez chwilę, może pozbawić go możliwości kontynuowania gry albo przynajmniej może pozbawić go oczywistej szansy do zdobycia gola. Tak właśnie było w tej sytuacji.
Garcia prawą ręką starał się zagrodzić Minamino drogę do piłki, dodatkowo trącił go nogą w nogę, a zawodnik Monaco, czując iż jest faulowany, przewrócił się efektownie, aby niejako pomóc sędziemu w podjęciu decyzji.
Sędzia pokazał kartkę. „Jednak żółta?!”
Sędzia Allard Lindhout z Holandii gwizdnął dosyć szybko, pokazał Garcii kartkę, ale to… wywołało zdumienie u komentatorów i u widzów.
– Przewraca się, to będzie czerwona kartka moim zdaniem na początku tego meczu… Jednak żółta?! – dziwił się Rafał Dębiński z Canal Plus w czasie transmisji na żywo. Nie on jeden. W ujęciu z kamery głównej kartka podniesiona do góry przez arbitra wyglądała jakby była jasna, czyli żółta. Po chwili realizator pokazał jednak schodzącego do szatni Garcię i napis „direct red card”, czyli „bezpośrednia czerwona kartka”. O co tutaj chodzi?
Wygląda na to, że sędziemu kartki się skleiły
Po pierwsze: Dębiński miał rację. Garcia zasłużył na czerwoną kartkę, ponieważ – gdyby nie jego faul – Minamino byłby w sytuacji bardzo korzystnej do zdobycia bramki. Nie byłby w sytuacji „sam na sam” z bramkarzem, lecz nawet więcej – obok miał współpartnera Breela Embolo, z którym we dwóch mogliby „rozklepać” bramkarza i następnie skierować piłkę do pustej bramki.
Po drugie: kąt ułożenia kartki w dłoni arbitra teoretycznie mógł sprawić, że światło z jupitera odbiło się od niej w taki sposób, że sprawiała wrażenie jasnej, czyli żółtej, a nie ciemniejszej, czyli czerwonej. To jednak mniej prawdopodobne.
Jest też taka możliwość – bardziej prawdopodobna – że arbitrowi dwie kartki „skleiły się” i pokazał je obie w taki sposób, że z jednej strony – od kamery – było widać żółtą, a z drugiej – od strony piłkarzy – było widać czerwoną. Jak to możliwe? Niektórzy sędziowie trzymają obie kartki w tej samej kieszonce. Kartki są płaskie, wykonane z plastiku i pod wpływem wilgoci, na przykład potu, mogą „się sklejać”. Dlatego zaleca się sędziom trzymanie różnych kartek w różnych kieszonkach, aby unikać ryzyka pokazania nie tej kartki, która jest potrzebna, albo obu równocześnie.
Rzut karny to oczywista pomyłka sędziego
Pod koniec sędzia Lindout podyktował rzut karny dla Monaco, ale dzięki interwencji VAR ta decyzja została odwołana, ponieważ inicjatorem kontaktu był napastnik Monaco, a nie obrońca Barcelony.
Rafał Rostkowski