Faule jeden po drugim, a sędzia nie zagwizdał…
Była 38. minuta meczu, gospodarze przegrywali 0:1, gdy jeden z nich na własnej połowie boiska sfaulował zawodnika Aston Villi. Współpartner sfaulowanego przejął piłkę, miał przed sobą przestrzeń do rozwinięcia akcji, więc sędzia pozwolił kontynuować akcję stosując tak zwaną korzyść.
Po kilkunastu sekundach tej akcji, już w polu karnym, Mohamed Ali Camara z drużyny Young Boys zagrał w kierunku własnego bramkarza Davida von Ballmoosa, ale kopnął piłkę tak słabo, że szybciej dobiegł do niej Ollie Watkins. Zawodnik Aston Villi zagrał piłkę, ale nie mógł za nią pobiec, bo spóźniony bramkarz go sfaulował.
Wszystkim się zdawało, że sędzia gwizdnie zaraz…
W tym momencie prawie wszyscy spodziewali się, że arbiter Georgi Kabakow podyktuje rzut karny. Jednak Bułgar wstrzymywał się z gwizdkiem patrząc na dalszy rozwój wydarzeń. Watkins zaczął upadać na murawę, jeszcze przewracał się na polu bramkowym, a piłka odbijała się i toczyła pod nim. Wtedy Jacob Ramsey postanowił grać dalej. Wydobył piłkę spod Watkinsa, wystawił ją sobie, a następnie kopnął do bramki. W ten sposób goście podwyższyli prowadzenie na 2:0.
Korzyść jak marzenie – tak o takich sytuacjach mówią sędziowie. W wielu innych meczach taka sama czy podobna akcja zakończyłaby się albo rzutem wolnym po pierwszym faulu na drugiej połowie boiska, podobnie jak zdarzyło się w kilku meczach turnieju Euro 2024, albo przedwcześnie podyktowanym rzutem karnym, jak na przykład w ostatniej kolejce Ekstraklasy w spotkaniu Lechia Gdańsk – Radomiak.
Takie akcje są dla sędziów najlepszą reklamą
Stosując taką podwójną korzyść, jak w meczu Young Boys – Aston Villa, sędzia Georgi Kabakow wysłał mocny sygnał do władz sędziowskich UEFA. Pokazał wyraźnie, że umie stosować korzyść znacznie lepiej niż wielu bardziej znanych od niego sędziów.
Mecz zakończył się wynikiem 0:3.
Rafał Rostkowski