Kartkowe rekordy Premier League. Co znaczą?
Kartkowe rekordy Premier League zostały pobite w dwóch weekendowych meczach. W sobotnim spotkaniu Bournemouth – Chelsea sędzia Anthony Taylor pokazał 14 żółtych kartek – to w najwyższej lidze angielskiej nie zdarzyło się jeszcze nigdy. Dzień później w spotkaniu Tottenham – Arsenal arbiter Jarred Gillett pokazał osiem żółtych kartek, ale aż siedem z nich w pierwszej połowie. Takiej pierwszej połowy meczu też dotychczas w Premier League nie było.
Z czego wynikają takie rekordy? Krytycy mogą oczywiście wskazać, że jeden czy drugi sędzia pokazał jedną czy dwie żółte kartki za dużo czy za mało, może nawet trzy, może pokazał je za wcześnie albo za późno, ale problem jest dużo głębszy. Wiedzą o tym w FIFA, wiedzą też władze The IFAB, czyli organizacji, która ustala „Przepisy gry”.
Żółta kartka? Proszę, to znaczy tyle, co nic
Żółte kartki są coraz mniej skuteczne. Dewaluują się. Wielu piłkarzy zupełnie nie przejmuje się prawdopodobieństwem otrzymania żółtej kartki, bo w praktyce meczowej nie jest ona żadną karą. Zgodnie z „Przepisami gry” żółta kartka to tylko napomnienie, czyli formalne ostrzeżenie, że popełniony przez piłkarza czyn jest niezgodny z regułami i w przypadku powtórzenia przewinienia zostanie on wykluczony z gry – poprzez pokazanie drugiej żółtej kartki i w efekcie czerwonej.
Rachunek jest prosty. Jeśli zawodnik ma świadomość korzyści, które może odnieść w wyniku zwycięstwa czy ewentualnie remisu, a z drugiej strony ceną za dążenie do celu może być nieistotna dla przebiegu gry żółta kartka, to dla wielu piłkarzy jest jasne, że warto złamać przepisy albo wiele razy łamać przepisy – przynajmniej do czasu, kiedy sędzia napomni winnego zawodnika żółtą kartką.
Żółte kartki są tak skuteczne jak ślepe naboje
Gdy to się zdarzy, czyli winny jest napomniany, w drużynie jest jeszcze dziesięciu innych zawodników, którzy mogą postępować podobnie jak ten, który już doczekał się żółtej kartki. W ten sposób piłkarze mogą przerwać faulami na przykład 14 akcji korzystnych, czyli wielokrotnie zepsuć grę, i zobaczyć 14 żółtych kartek, czyli tyle, ile razy zdarzyło się to w spotkaniu Bournemouth – Chelsea.
Piłkarz doskonale wiedzą, że takie postępowanie zwyczajnie się opłaca. Im wyższa stawka meczu, tym piłkarze mniej przejmują się kartkami. Skuteczność pokazywania żółtych kartek przez sędziów coraz częściej ma takie skutki jak strzelanie ślepymi nabojami, gdy wszyscy wokół wiedzą, że są ślepe.
Z piłkarzami zawodowymi jak z dziećmi? FIFA rozważa
To właśnie z tego powodu FIFA i The IFAB od kilku lat testują stosowanie kar czasowych, czyli kilkuminutowych wykluczeń, w meczach dorosłych drużyn. To sprawdza się w meczach zespołów dziecięcych, młodzieżowych i w niższych ligach seniorskich.
Piłkarz, który złamał reguły w dość poważny sposób, jest wykluczany z gry – zgodnie z „Wytycznymi w sprawie czasowych wykluczeń” opracowanymi przez The IFAB – na 10-15 procent czasu trwania całego meczu. W meczach trwających 90 minut oznacza to najczęściej wykluczenie z gry na 10 minut, natomiast w spotkaniach trwających 80 minut – kara zazwyczaj wynosi 8 minut.
Kto korzysta na żółtych kartkach? Nie ci, którzy powinni
Czasowe wykluczenia zamiast „napominających” żółtych kartek sprawiają, że winny piłkarz jest karany faktycznie „tu i teraz”, a beneficjentką tej kary jest drużyna poszkodowana. Nie jakiś inny zespół, któremu – przy obecnym systemie zawieszania za kolejne żółte kartki w tym samym turnieju czy sezonie – czasem nieoczekiwania spada gwiazdka z nieba w postaci informacji, że w najbliższym meczu w drużynie przeciwnej nie zagra czołowy zawodnik zawieszony za kolejną żółta kartkę.
FIFA i The IFAB były już tak zadowolone z przebiegu eksperymentów, że przygotowały projekt jego rozszerzenia – wprowadzenia go do kolejnych rozgrywek seniorskich, na wyższym szczeblu niż dotychczas. Gdy sprawa została nagłośniona, nagle do sprawy włączył się Gianni Infantino, prezydent FIFA.
Prezydent FIFA zaciągnął hamulec ręczny
W prowadzonych przez FIFA i The IFAB konsultacjach w sprawie rozszerzenia eksperymentu brało udział wielu byłych wybitnych piłkarzy i wybitnych trenerów. Byli za, prawie jednogłośnie. Gdy w mediach pojawiły się publikacje o niebieskiej kartce, która rzekomo miałaby zostać „wprowadzona do piłki nożnej i miałaby oznaczać czasowe wykluczenie”, sprawą – dopiero na tym etapie! – zainteresował się najważniejszy człowiek w FIFA, czyli właśnie Infantino. Jednoosobowo zablokował projekt, podważając tym samym kilka lat pracy zespołów ekspertów z FIFA i The IFAB.
Mimo stanowiska Infantino, sprawa nie umarła. Eksperymenty są prowadzone nadal. Eksperci z FIFA i The IFAB szukają rozwiązania. Muszą wziąć pod uwagę: z jednej strony – jak przeprowadzić projekt w sposób akceptowalny dla prezydenta FIFA i dla piłkarskich konserwatystów, a z drugiej strony – co zrobić, aby w kolejnych sezonach i turniejach sędziowie nie musieli bić kolejnych rekordów w liczbie pokazywanych kartek. Wszyscy w zawodowym futbolu dobrze wiedzą, że przy obecnym systemie karania żółtymi kartkami kolejne rekordy są nieuniknione. To tylko kwestia czasu, ewentualnie złagodzenia przepisów. Ale czy ktoś chciałby, żeby przerywanie akcji korzystnych czy bramkowych faulem i faule zagrażające zdrowiu rywali pozostawały bezkarne?
Rafał Rostkowski