Nikt nie tęskni za Santosem
Fernando Santos pozostawił za sobą w Polsce mnóstwo negatywnych wspomnień. Przede wszystkim nie sprawdził się na polu trenerskim – poprowadził reprezentację w zaledwie sześciu meczach, w których biało-czerwoni zanotowali wstydliwe porażki z Mołdawią czy Albanią.
Zarzutów do Portugalczyka było jednak znacznie więcej. Zwracano uwagę na to, że częściej niż w Polsce przebywał w ojczyźnie, tłumacząc to urlopami. Często komentowane było także samo nastawienie Santosa – podczas konferencji czy wywiadów zazwyczaj miał kapryśny, niechętny do interakcji wyraz twarzy.
Przedziwne zachowania Santosa
Więcej szczegółów na temat pobytu Santosa w Polsce przekazał w piątek “Przegląd Sportowy”. Kilka osób, które miało do czynienia z Portugalczykiem przekazało, że jego niewątpliwie chamskim nawykiem było… plucie. – Nie zważał na miejsce czy okoliczności. Chciał pluć, to pluł. Czy to przy piłkarzach, czy przy wysoko postawionych osobach w polskiej piłce – mówił anonimowo jeden z rozmówców “PS”.
– Przecież on się nie mył. Dezodorantu nie używał. Na marynarce służbowej wiecznie kilo łupieżu. No, jak kogoś takiego można traktować poważnie? Śmierdziało od niego na kilometr. I to jego ulubione słowo: caralho! Z portugalskiego: k***a mać, ja p***ę – dodał inny z rozmówców “PS”.
Z góry było również wiadomo, że władze PZPN-u będą musieli sobie poradzić z nałogowym paleniem papierosów przez Santosa. Nie mógł tego robić w okolicach murawy PGE Narodowego, dlatego wydzielono mu specjalną strefę w pobliżu szatni, gdzie swobodnie mógł popalać.
Losy 69-latka po zwolnieniu z funkcji selekcjonera polskiej kadry nie są usłane różami. W styczniu tego roku objął Besiktas Stambuł, ale stracił pracę po zaledwie czterech miesiącach. Od czerwca z kolei prowadzi reprezentację Azerbejdżanu, a jego dotychczasowy bilans to dwie porażki – 1:3 ze Szwecją i 0:2 ze Słowacją.